Reprezentant nie ma wątpliwości. "To będzie brutalny mecz"

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Przemysław Frankowski

- To będzie mecz walki, czasem nawet brutalny, ale nie mamy z tym żadnego problemu. Przeciwstawimy się Austrii. To my będziemy narzucać swój styl grania - mówi Przemysław Frankowski przed piątkowym meczem Euro 2024.

Reprezentacja Polski rozpoczęła mistrzostwa Europy w Niemczech od przegranej 1:2 z Holandią. Austria przegrała 0:1 z Francją, dlatego też piątkowy mecz biało-czerwonych z Austriakami urasta do bardzo wysokiej rangi. Mecz o wszystko? Wiele na to wskazuje.

Jednak tylko pozornie ma być łatwiej niż przeciwko Holendrom. Austria udowodniła, że jest bardzo groźnym zespołem i trzeba będzie włożyć w to spotkanie bardzo dużo wysiłku.

- Trener już na pierwszej odprawie zaznaczył, że w tym meczu nie można odstawić nogi. To będzie mecz walki, czasem nawet brutalny, ale nie mamy z tym żadnego problemu. Przeciwstawimy się Austrii. To my będziemy narzucać swój styl grania - mówił Przemysław Frankowski na konferencji prasowej.

- Wszystko idzie w kierunku, by styl i wyniki szły ze sobą w parze. Czasem nie jest to łatwe, bo rywale są klasy światowej, tak jak z Holandią. Staraliśmy się narzucić swój styl grania, momentami było to fajne, ale musieliśmy też cierpieć - mówił zawodnik RC Lens.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Eksperci o meczu z Austrią. "To będzie najważniejsze"

Na ostatnim wielkim turnieju (mundial w Katarze w 2022 roku) Polska grała - nazwijmy to - w sposób dyskusyjny, natomiast udało jej się wyjść z grupy. Wówczas turniej zaczął się od remisu z Meksykiem, teraz sprawa wygląda trochę gorzej po przegranej z Holandią.

- Ciężko porównać te dwa turnieje. Tak naprawdę wynik jest w tym wszystkim najważniejszy, a w Katarze mieliśmy o punkt więcej po pierwszym meczu. Z Holandią chcieliśmy wygrać, a jeśli się nie dało, to przynajmniej zremisować. Zaraz po spotkaniu był duży niedosyt. Mecz z Austrią będzie bardzo ważny, jeśli spojrzymy w tabelę - mówi Frankowski.

Dla 29-latka jest to trzeci wielki turniej w karierze. Grał na poprzednich mistrzostwach Europy, był też na wspomnianym mundialu w Katarze. - Z wiekiem pewność siebie wzrasta, tym bardziej, że trafiłem do mocnej drużyny i mocnej ligi. Dzięki dobrym występom człowiek rośnie. Piłkarsko nie wydaje mi się, że jestem jakoś dużo lepszy niż wtedy. To wszystko jest w sferze mentalnej, w pewności siebie. To jest bardzo istotne w futbolu i widzę, że w tym aspekcie się bardzo poprawiłem - podkreśla.

W piątek zagra naprzeciwko swojego klubowego kolegi. Kevin Danso jest jednym z liderów austriackiej defensywy. - Widać, że bardzo się rozwinął od pierwszego roku w Lens. Na pewno jest dużo lepszy z piłką przy nodze, ale czasem lubi "zapalić", więc mam nadzieję, że w meczu o taką stawkę popełni jakiś błąd. W defensywie jest bardzo mocny, silny fizycznie, do tego dysponuje dużą szybkością. Stoper prawie kompletny - powiedział Frankowski.

Co ciekawe, w przypadku naszej reprezentacji trochę zbagatelizował rolę tzw. liderów. - Zawsze patrzę na to z przymrużeniem oka. Na boisko wychodzi jedenastu zawodników i każdy ma brać odpowiedzialność za to, co się dzieje, a nie zrzucać wszystko na jedną czy dwie osoby. Ważne, żeby być jednością, bo tylko jako drużyna możemy wygrać ten mecz - przyznał.

CZYTAJ TAKŻE:
Wyliczyli szanse Polaków. Tragedia
"Sam się skasował". To on wypadnie ze składu?

Źródło artykułu: WP SportoweFakty