Zobaczył popis kapitana Niemców. "Nie potrafię tego wyjaśnić"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Shaun Botterill / Na zdjęciu: Ilkay Gundogan
Getty Images / Shaun Botterill / Na zdjęciu: Ilkay Gundogan
zdjęcie autora artykułu

Ilkay Gundogan był liderem reprezentacji Niemiec w wygranym 2:0 meczu Euro 2024 z Węgrami. Klubowy kolega Roberta Lewandowskiego strzelił gola i zaliczył asystę. Jego grą zachwycony był Jack Grealish. Napisał o tym w sieci.

[color=#000000]Za reprezentacją Niemiec już dwa mecze na Euro 2024. Na inaugurację Niemcy wygrali ze Szkocją 5:1, a w środę (19 czerwca) pokonali Węgrów 2:0. Te wyniki oznaczają, że gospodarze mistrzostw Europy są już pewni awansu do 1/8 finału.

Niemcy zachwycili swoją grą w starciu z Węgrami. Liderem kadry był Ilkay Gundogan. To był popisowy mecz gracza FC Barcelony. Najpierw asystował przy golu Jamala Musiali, a następnie sam pokonał bramkarza reprezentacji Węgrów.

Zachwytów nad grą Gundogana nie brakuje. Pochwalił go gwiazdor reprezentacji Anglii, Jack Grealish, który oglądał popis Niemca w telewizyjnej transmisji. Grealish w ostatniej chwili wypadł z angielskiej kadry i nie gra na Euro. Transmisję oglądał w stacji RAI, co sugeruje, że przebywa obecnie we Włoszech.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Ten piłkarz zachwycił ekspertów. "Wyprzedza o 10 lat chłopaków w swoim roczniku"

"Nie potrafię wyjaśnić, jak dobry on jest. Naprawdę jeden z najlepszych, z jakimi miałem zaszczyt grać" - napisał Grealish.

Obaj znają się doskonale. Grali wspólnie w Manchesterze City w latach 2021-2023. Gundogan stracił jednak miejsce w składzie Obywateli i postanowił przenieść się do FC Barcelony, gdzie gra wspólnie z Robertem Lewandowskim. [/color] Reprezentacji Niemiec zostało jeszcze jedno spotkanie w fazie grupowej Euro 2024. W niedzielę (23 czerwca) Niemcy rywalizować będą o pierwsze miejsce w grupie ze Szwajcarią. Początek o godzinie 21:00.

Czytaj także: Problem z Superpucharem Polski. PZPN wybrał "niemożliwy" termin Dopiero szósty dzień Euro, a oni już mają pewny awans. Oto powód

Źródło artykułu: WP SportoweFakty