Podtrzymają "rodzinne tradycje"? Synowie i ojcowie, którzy mogą wygrać Euro

PAP/EPA / MOHAMED MESSARA / Na zdjęciu: Kasper Schmeichel
PAP/EPA / MOHAMED MESSARA / Na zdjęciu: Kasper Schmeichel

Świetni piłkarze, których ojcowie również byli wielkimi zawodnikami to niezbyt częste przypadki. Jednak podczas obecnego Euro mamy dwa przypadki graczy, którzy w przypadku wygrania turnieju, w pewnym sensie podtrzymają rodzinne tradycje.

W ostatnich latach przyzwyczailiśmy się do tego, że synowie wielkich piłkarzy z przeszłości regularnie występują na najwyższym europejskim poziomie. Coraz mocniej przebijają się dzieci takich postaci jak Paolo Maldini czy Patrick Kluivert.

Teraz w dwóch takich przypadkach możemy mieć do czynienia z sytuacją, w których syn wygra mistrzostwo Europy lata po tym, jak dokonał tego jego ojciec. Jedna z tych historii jest z pewnością bardzo znana szerszej publiczności, bo mówimy o rodzinie Schmeichelów, czyli o Peterze i Kasperze.

Jednak w ostatnich sezonach coraz mocniej do głosu zaczęli dochodzić potomkowie innej legendy, tym razem francuskiej. Dwóch synów grających na najwyższym europejskim poziomie ma bowiem Lilian Thuram, który niegdyś z reprezentacją Francji wygrał wszystko, co mógł. Teraz jego syn, Marcus, podbija włoskie boiska, a i w kadrze radzi sobie całkiem dobrze.

Duński Dynamit

Idąc chronologicznie, najpierw musimy skupić się na duńskim przypadku, bo przecież Peter Schmeichel wygrał mistrzostwo Europy w 1992 roku. Ta historia była już przytaczana miliony razy i odmieniana przez wszystkie przypadki, ale nie zmienia to faktu, że brzmi wręcz niewiarygodnie.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro" Największy wygrany reprezentacji Polski? "To na pewno wielka przyszłość naszej kadry"

Bo przecież Duńczycy wówczas w ogóle nie zakwalifikowali się na turniej w pierwotnym terminie, a zostali wezwani na szwedzkie Euro tylko ze względu na to, że Jugosławia została z niego wykluczona ze względu na prowadzenie działań wojennych w Bośni i Hercegowinie.

Sankcje nałożone na ten kraj przez Organizację Narodów Zjednoczonych sprawiły, że Peter Schmeichel i spółka z wakacji przyjechali na turniej i wskoczyli do grupy A. Znaleźli się w niej z gospodarzami, a także Francuzami i Anglikami, więc czekała ich bardzo trudna batalia.

Ci jednak najpierw zremisowali z Anglią, a w ostatniej kolejce, po wcześniejszej porażce ze Szwecją, wygrali z Francją i z drugiego miejsca wyszli z grupy. W półfinale Duński Dynamit po serii rzutów karnych odesłał do domu naszpikowanych gwiazdami Holendrów, a jako jedyny karnego nie trafił Marco van Basten.

Dzięki temu Dania trafiła do finału, w którym po drugiej stronie stanęli Niemcy. W tym meczu zespół, którego w zasadzie nie powinno być w Szwecji wygrał 2:0 i zdobył pierwsze w historii swojego kraju mistrzostwo Europy, co do dziś jest przedmiotem westchnień starszego pokolenia kibicowskiego w Danii.

Wówczas bramkarz był kluczową postacią swojej drużyny i wielokrotnie ratował ją przed stratą bramki. Gdyby nie świetna postawa golkipera, zapewne Duńczycy mogliby tylko pomarzyć o jakimkolwiek sukcesie na tym turnieju, nie mówiąc już o jego wygraniu.

Teraz, również w roli pierwszego bramkarza swojej kadry, taki wyczyn z pewnością chciałby powtórzyć młodszy z roku Schmeichelów, Kasper. Wspólnym mianownikiem jest to, że tym razem Duńczycy również mają Anglików, z którymi zresztą tak jak w 1992 roku zremisowali. Jednak szanse na to, że skandynawski zespół wygra turniej są niemalże zerowe, bo przecież obsada tego Euro jest potężna.

Wieczny faworyt

W przypadku Francuzów zawsze mówimy o nich jako o faworytach do wygrania wielkiej imprezy. Tak było w 2000 roku i tak też jest teraz. Wówczas ekipa, w której pierwsze skrzypce grali tacy piłkarze jak Zinedine Zidane, Lider Deschamps czy Thierry Henry, jechała do Belgii i Holandii będąc mistrzem świata z 1998 roku.

W fazie grupowej Francuzi mierzyli się z Holandią, Czechami oraz... Danią, więc Duńczycy przewijają się w tych historiach niemalże w każdym wątku. W trzech meczach Trójkolorowi zdobyli sześć punktów - wygrali z Czechami i Danią, a na koniec zmagań przegrali z Holandią, która skończyła grupę na jej szczycie z kompletem "oczek" na koncie.

W fazie pucharowej Francuzi najpierw walczyli w ćwierćfinale z Hiszpanią, którą pokonali 2:1, a o udział w meczu finałowym walczyli z Portugalią i tym razem również wygrali 2:1, ale do tego potrzebowali już dogrywki i złotego gola Zinedine'a Zidane'a w 117. minucie.

Po tym, jak rozprawili się z ekipą z Półwyspu Iberyjskiego, na ich drodze stanął przedstawiciel Półwyspu Apenińskiego, czyli oczywiście Włosi. Ten mecz totalnie nie układał się po myśli Francuzów, bo od 55. minuty starcia przegrywali, ale końcówka była szalona.

W 94. minucie po popularnej "ladze na chaos" piłka spadła pod nogę Sylvaina Wiltorda i ten mocnym strzałem po ziemi przedłużył mecz o dodatkowe 30 minut. Choć ostatecznie z tych zaplanowanych 30 rozegrano tylko 13, bo pod koniec pierwszej części dogrywki Trójkolorowi znowu na swoją korzyść wykorzystali zasadę złotego gola.

Wówczas futbolówkę w polu karnym dostał David Trezeguet i skierował ją pod poprzeczkę w jednym momencie kończąc mecz i dając swojej drużynie mistrzostwo Europy. Francuzi mieli wówczas bardzo mocny skład, a Lilian Thuram był jego istotną częścią.

Zagrał w pięciu z sześciu spotkań na tamtym turnieju, bo w trzecim starciu grupowym, gdy Trójkolorowi byli już pewni awansu do fazy pucharowej, po prostu odpoczywał. Jednak gdy był potrzebny, niczym TGV biegał po dalej długości prawej strony boiska.

Teraz jego syn również jest ważną częścią swojej kadry, ale nie aż tak istotną. W jego miejscu może grać chociażby Olivier Giroud, choć nie jest tajemnicą, że Kylian Mbappe czuje się bardzo dobrze, gdy ma obok siebie właśnie Thurama.

Oczywiście w przypadku młodszego z roku Thuramów powtórzenie wyczynu ojca jest w teorii łatwiejsze, niż ma to miejsce przy rodzinie Schmeichelów. Choć jest to w dużej mierze spowodowane jakością drużyn, w jakich występują obaj zawodnicy.

Czytaj też:
Lewandowski ujawnia. "Webb przyznał się do błędu"
"Absolutnie absurdalne". Rosja coraz wyżej w rankingu FIFA

Komentarze (0)