Sceny we Frankfurcie. Polacy przeżyli to 50 lat temu

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Stu Forster / Na zdjęciu: Radu Dragusin
Getty Images / Stu Forster / Na zdjęciu: Radu Dragusin
zdjęcie autora artykułu

Mecz Euro 2024 pomiędzy reprezentacją Słowacji i Rumunią (1:1) rozgrywany był w trudnych warunkach atmosferycznych. Nad Frankfurtem przeszłą ulewa, która utrudniała grę. Zupełnie jak 50 lat temu w meczu RFN - Polska.

Ostatnia kolejka w grupie E zadecydowała o tym, kto zagra w kolejnej fazie Euro 2024, a kto pożegna się z turniejem. Ostatecznie oba spotkania zakończyły się remisami: Słowacja - Rumunia 1:1, a Belgia - Ukraina 0:0. Takie rezultaty oznaczały, że Ukraina pożegnała się z turniejem, a trzy pozostałe ekipy grają dalej.

Po meczu Słowaków z Rumunami równie głośno o wyniku jest o warunkach atmosferycznych. Nad Frankfurtem, gdzie rozgrywane było spotkanie, przeszła wielka ulewa. Utrudniała ona grę piłkarzom, zwłaszcza że dach nad stadionem nie został zamknięty.

Dla Polaków był to powrót do przeszłości. Jak w serwisie X zauważył dziennikarz "Piłki Nożnej" Zbigniew Mroziński, nie był to pierwszy "mecz na wodzie" we Frankfurcie. Podczas mundialu w 1974 roku w podobnych warunkach rozegrano mecz RFN - Polska. Wtedy Niemcy wygrali 1:0.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Raport z Niemiec. Takie nastroje panowały po meczu z Francją

"We Frankfurcie leje jak 50. lat temu w meczu Niemcy Zachodnie - Polska. 'Mecz na wodzie 2'." - napisał Mroziński.

Warunki były tak trudne, ulewa tak silna, że piłkarze mogli wykręcać swoje mokre koszulki. Tak robił choćby reprezentant Rumunii Radu Dragusin. Ostatecznie meczu jednak nie przerwano.

W mediach społecznościowych zauważono, że podczas meczu Anglii z Danią dach stadionu we Frankfurcie był zamknięty. Prognozy nie przewidywały wtedy opadów. Wręcz przeciwnie: świeciło wtedy słońce. Tym razem jednak zdecydowano się na grę przy otwartym dachu.

Czytaj także: Burza po bramce Lewandowskiego. Ten styl Polak rozwijał latami Włosi od rana rozpisują się o Skorupskim. Tak go nazywają

Źródło artykułu: WP SportoweFakty