Coś niedobrego stało się z Euro 2024. Wydawało się, że nic gorszego nas nie spotka po meczu Francji z Belgią, ale Portugalczycy i Słoweńcy chyba mieli inne zdanie na ten temat. Zaserwowali kibicom bardzo ciężkostrawne danie, niegodne 1/8 finału tych rozgrywek. Oczywiście spotkanie trzymało w napięciu do samego końca, ale tylko dlatego, że cały czas utrzymywał się bezbramkowy remis.
I największa w tym "zasługa" Cristiano Ronaldo. To on mógł pod koniec czasu podstawowego dać Portugalii awans do ćwierćfinału, ale źle zachował się w dogodnej sytuacji i strzelił prosto w Jana Oblaka. I wreszcie to były gwiazdor Realu Madryt nie wykorzystał rzutu karnego w końcówce pierwszej części dogrywki. Uderzył mocno, przy słupku, ale Oblak zachował się w tej sytuacji po prostu kapitalnie. Długo nie miał nic do roboty, ale to on utrzymał swoją drużynę przy życiu.
Po morderczych dla oczu 120 minutach otrzymaliśmy konkurs rzutów karnych. I cóż, Słoweńcy wykonywali je po prostu fatalnie. Diogo Costa obronił trzy próby rywali, z kolei Portugalczycy nie pomylili się ani razu i ostatecznie to oni zameldowali się w ćwierćfinale!
Zrehabilitował się Ronaldo, później Oblaka z jedenastu metrów pokonali Bruno Fernandes i Bernardo Silva, z kolei Słoweńcy ani razu nie znaleźli sposobu na bramkarza rywali.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Selekcjoner problemem Anglii? "Formuła się wyczerpała"
Portugalia miała sporą przewagę, atakowała, natomiast niewiele z tego wynikało. W pierwszej części najbliżej był Ronaldo, lecz po jego strzale z rzutu wolnego piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. Do tego parę wrzutek z bocznych sektorów, po których Portugalczycy nie trafiali w piłkę. W doliczonym czasie minimalnie obok bramki uderzył jeszcze Joao Palhinha i to by było na tyle. Zero konkretów. Naprawdę nie za bardzo było na czym zawiesić oka.
Oczywiście trudno tu winić Słoweńców, bo gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a Portugalia dobrze wyglądała w obronie. Ale już zespół Roberto Martineza grał trochę na stojąco. Męczył się w ataku.
Po przerwie? Też nudy. Ronaldo kontynuował swój wewnętrzny mecz. Machał rękami, gestykulował, podchodził do każdego rzutu wolnego, ale miał problem z wycelowaniem w punkt. Paradoks polega na tym, że najlepszą sytuację mieli... Słoweńcy. Sesko uciekł Pepe na kilkunastu metrach, ale fatalnie skiksował, gdy miał przed sobą tylko Diogo Costę.
Im bliżej końca, tym robiło się coraz bardziej nerwowo. Portugalczycy bili głową w mur. Ronaldo był napięty niczym plandeka na żuku, w przerwie dogrywki emocje puściły i pojawiły się łzy. Cały czas przeżywał ten niewykorzystany rzut karny. I pod koniec dogrywki nerwowa atmosfera chyba udzieliła się jego kolegom. Pepe popełnił fatalny błąd, przez co Benjamin Sesko stanął oko w oko z Diogo Costą, ale zachował się po prostu beznadziejnie i strzelił prosto w portugalskiego bramkarza. I z perspektywy czasu będzie bardzo mocno żałował tej sytuacji.
Rzuty karne to już gra nerwów. Lepiej wykonywali je Portugalczycy i to oni w ćwierćfinale zagrają z Francją.
Portugalia - Słowenia 0:0 pd. k. 3:0
Rzuty karne:
X - Josip Ilicić (obroniony)
1:0 - Cristiano Ronaldo
X - Jure Balkovec (obroniony)
2:0 - Bruno Fernandes
X - Benjamin Verbić (obroniony)
3:0 - Bernardo Silva
Składy:
Portugalia: Diogo Costa - Joao Cancelo (117' Nelson Semedo), Ruben Dias, Pepe (117' Ruben Neves), Nuno Mendes - Bruno Fernandes, Joao Palhinha, Vitinha (65' Diogo Jota) - Bernardo Silva, Cristiano Ronaldo, Rafael Leao (76' Francisco Conceicao).
Słowenia: Jan Oblak - Zan Karnicnik, Vanja Drkusić, Jaka Bijol, Jure Balkovec - Petar Stojanović (86' Benjamin Verbić), Adam Gnezda Cerin, Timi Elsnik (106' Josip Ilicić), Jan Mlakar (74' Jon-Gorenc Stanković) - Andraz Sporar (74' Zan Celar), Benjamin Sesko.
Żółte kartki: Drkusić, Karnicnik, Stanković, Bijol (Słowenia).
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).