Piłkarz Cracovii Otar Kakabadze był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Gruzji na Euro 2024. Wraz z kadrą osiągnął historyczny wynik. W debiucie na mistrzostwach Europy Gruzini wywalczyli awans z grupy, pokonując po drodze Portugalię. Ostatecznie odpadli w 1/8 finału z Hiszpanią, czyli - jak się okazało - późniejszym triumfatorem całego turnieju. - To była wspaniała noc, do zapamiętania na zawsze, na resztę życia - mówi w rozmowie z nami Kakabadze o powitaniu drużyny po Euro w Tbilisi.
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Minęło już trochę czasu od waszego pożegnania z Euro 2024. Z perspektywy jeszcze lepiej pan widzi, jak wiele osiągnął pan wraz z kadrą Gruzji na tym turnieju?
Otar Kakabadze, reprezentant Gruzji i piłkarz Cracovii: To był naprawdę świetny czas. Teraz, po dwóch tygodniach od powrotu z Euro, nadal wszystko wyraźnie pamiętam. To było coś naprawdę ważnego dla kraju, dla nas wszystkich. Jestem bardzo dumny.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro". Raport z Berlina. "Wielkie zwycięstwo Hiszpanów"
Jak wyglądało wasze przybycie do ojczyzny po turnieju? Czuliście się niczym bohaterowie narodowi, witani przez tłum w Tbilisi? Wszak osiągnęliście historyczny dla kadry narodowej Gruzji wynik.
Trochę tak. Zresztą już w trakcie turnieju wszyscy czuliśmy wielkie wsparcie okazywane nam przez ludzi w ojczyźnie. Można było zobaczyć, jak wspaniale nas przyjęto po Euro, jak wielu ludzi zgromadziło się na ulicach. To było niewiarygodne. Ulice były naprawdę wypełnione po brzegi. Jechaliśmy przez miasto specjalnym autobusem pozdrawiając kibiców, ściskając ich dłonie, dziękując za okazane nam wsparcie. To była wspaniała noc, do zapamiętania na zawsze, na resztę życia.
A będąc jeszcze na turnieju, zwłaszcza po awansie z fazy grupowej, otrzymywał pan też wyrazy wsparcia z Krakowa, od znajomych i kibiców z Polski?
Zdecydowanie, również ludzie z Polski, z klubu, pisali, dzwonili, przesyłali gratulacje. Czułem wsparcie zarówno z Gruzji, jak i z Polski.
Pański występ to był też dowód na to, że zawodnik z PKO Ekstraklasy może błysnąć na takim turnieju i może być częścią tak udanej przygody. Pan czy Erik Janza z Górnika Zabrze robiliście lidze dobrą reklamę.
Tak, Janza też dotarł ze Słowenią do 1/8 finału. Mieliśmy na tym turnieju trochę graczy z Ekstraklasy. To również spora odpowiedzialność. Człowiek chce sprawić, by kraj, z którego pochodzi mógł być z niego dumny. Myślę, że to się udało. Podobnie to działa w przypadku ligi, którą reprezentujesz. Zarówno moi rodacy, Gruzini, jak i moi ligowi kibice mogli być - jak sądzę - zadowoleni.
Które z tych spotkań, jakie rozegraliście na Euro, najbardziej zapadło panu w pamięć i było najlepsze w wykonaniu gruzińskiej ekipy? To wygrane starcie z Portugalią?
Tak, myślę, że ten mecz z Portugalią, który zapewnił nam ostatecznie wyjście z grupy. To było naprawdę wyjątkowe. Wiele osób przed naszym wyjazdem pytało, po co Gruzja jedzie na Euro, a my odpowiadaliśmy, że na pewno nie chcemy być na tym turnieju turystami. I myślę, że udało nam się to udowodnić. Wyszliśmy z grupy, czego chyba nikt się nie spodziewał.
Po starciu z Portugalią słynna już stała się scena, gdy Chwicza Kwaracchelia poprosił Cristiano Ronaldo o koszulkę, bo to było jego marzenie, gdy był dzieckiem. A pan zagadnął którąś z gwiazd Portugalii o "meczówkę" czy nie miał pan takiego kaprysu?
Nie. Ronaldo jest oczywiście piłkarskim bohaterem dla wielu, to wielki piłkarz dla każdego z nas. Nie próbowałem jednak wymieniać się koszulkami z nikim po tym meczu. Nie tylko z Ronaldo. Może gdy byłem młodszy, to rzeczywiście starałem się wymieniać w ten sposób meczówkami po spotkaniach. Teraz wolę zachować swoją.
Kogo wskazałby pan jako bohatera tego turnieju w gruzińskiej ekipie? Kwaracchelię? Czy może byłby to Giorgi Mamardaszwili?
Lepiej, by zamiast mnie wypowiedzieli się w tym temacie jednak kibice kadry. Kilku graczy naszej drużyny zaliczyło naprawdę wspaniałe występy. Przede wszystkim jednak pracowaliśmy niesamowicie ciężko jako zespół. Niewłaściwe byłoby chyba, bym ja kogoś wyróżniał. Natomiast rzeczywiście zgodzę się, że nasz bramkarz Mamardaszwili to niesamowity zawodnik. Dla mnie to piłkarz mogący grać w naprawdę topowych światowych klubach. Widzę go w przyszłości nawet jako bramkarza drużyny pretendującej do triumfu w Lidze Mistrzów. Moim zdaniem to naprawdę najwyższy poziom. Mamy jednak wielu świetnych piłkarzy, również Kwaracchelię czy Georgesa Mikautadze. Można mieć jednak wyjątkowych graczy, grających w topowych klubach, a jednocześnie może być tak, że jako drużyna oni nie będą grać dobrze. Tymczasem my jako zespół naprawdę funkcjonowaliśmy bardzo dobrze. Wszyscy razem. I to było istotne. Dobrych piłkarzy Gruzja miała już wcześniej, ale takiego wyniku nie miała. A teraz, dzięki temu jaki pojawił się team spirit, jaką pracę wykonaliśmy, udało się wyjść z grupy. Jestem dumny z naszej ekipy.
Odpadliście z Euro akurat po starciu Hiszpanią, która potem sięgnęła po mistrzostwo Europy. To dodatkowy pozytyw, móc powiedzieć: byli od nas lepsi, ale ostatecznie okazali się triumfatorami całej imprezy?
Dla mnie to bez znaczenia teraz. Po tym, jak odpadliśmy, nie kibicowaliśmy już Hiszpanii. Niektórzy teraz rzeczywiście podnoszą tę kwestię, że przegraliśmy z późniejszymi mistrzami. Może i dla kogoś to jest istotne, ale dla mnie - wcale. Gdyby w niedzielnym finale wygrała jednak Anglia, to nic by dla mnie nie zmieniło. Choć muszę też podkreślić, że Hiszpanie zasłużyli na zwycięstwo poprzez to, jak dobrze grali w piłkę. Zasłużyli na to mistrzostwo, byli naprawdę najlepszą drużyną na tym turnieju.
Co ten sukces może dać Gruzji i gruzińskiemu futbolowi w dłuższej perspektywie? Tak, by nie był to jedynie moment chwilowej euforii?
Ważne jest to, że mamy relatywnie młodą drużynę. Myślę, że w przyszłości Gruzję stać nadal na duże rzeczy w europejskim futbolu. Naszym kolejnym celem jest gra na najbliższym mundialu. Ten wynik na Euro to jest też pewna inspiracja dla młodych piłkarzy w Gruzji. Dzieciaki mogą "zarażać się" futbolem. Na pewno też sporo osób, które przed tym Euro niewiele wiedziało o Gruzji, mogło dzięki tej niespodziance, jaką sprawiliśmy, zainteresować się naszym krajem. Można spokojnie powiedzieć, że wykonaliśmy dobrą robotę.
Niektórzy pewnie pytają, czy nie żałuje pan, że podpisał nowy kontrakt z Cracovią tuż przed Euro? Teoretycznie po turnieju możliwości na rynku zatrudnienia mógł pan mieć większe.
Gdybym chciał odejść, to rzeczywiście bym pewnie nie złożył tego podpisu, tylko poczekał. Jednak przed podpisaniem umowy rozmawiałem ze swoją rodziną. Prawda jest taka, że naprawdę jestem w Krakowie szczęśliwy. Zdecydowałem więc ostatecznie, że nie chcę odchodzić. Czuję się tu bowiem naprawdę jak w domu. Dlatego ani przez moment nie myślałem: "po co podpisałem ten kontrakt przed Euro?". Teraz też nie myślę o transferze, mam ważny kontrakt jeszcze przez trzy lata tutaj. Jestem w pełni skoncentrowany na inauguracji Ekstraklasy z Cracovią. Nie mogę się doczekać początku sezonu.
Czyli nie jest tak, że rozdzwoniły się telefony po Euro?
Nie, nie. Nawet rozmawialiśmy niedawno z moim agentem i o transferach nie dyskutowaliśmy. Jesteśmy skoncentrowani na Cracovii. Jestem tutaj szczęśliwy i chcę zostać tu, gdzie tak się czuję.
rozmawiała Justyna Krupa, WP SportoweFakty
Debiutant z Wisły po zwycięstwie w Europie: Nie spodziewałem się czegoś takiego
Morata szalał podczas fety. Nagle zaczepił... Niemca. "Gdzie on jest?"