Przyznał się do oszustwa sprzed pół wieku. "Po kwadransie mi podziękowali"

Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Michał Listkiewicz
Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Michał Listkiewicz

"Myślałem, że takie numery skończyły się pół wieku temu" - napisał w felietonie dla "Super Expressu" Michał Listkiewicz. Nawiązał tym samym do oszustwa w jednej z niższych polskich lig, którego przed laty sam też się dopuścił.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze tydzień temu piłkarscy kibice żyli wydarzeniami, które miały miejsce podczas Euro 2024. Teraz fani polskiej piłki mogą już emocjonować się rywalizacją na krajowych boiskach. Wystartowały bowiem zmagania w naszych ligach, na czele oczywiście z PKO Ekstraklasą.

W tej okazji były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz podzielił się w felietonie na łamach "Super Expressu" swoimi przemyśleniami. Stwierdził, że chciałby, aby polskie kluby zaczęły nawiązywać poziomem do zespołów z ligi hiszpańskiej, ale sam określił to mianem "naiwnych oczekiwań". Zaznaczył też, że interesuje się polskimi rozgrywkami na każdym szczeblu, łącznie z tymi ze swojej gminy.

W tym momencie przytoczył szokującą sytuację, która miała miejsce w klubie z jego miejscowości. "W moim wiejskim klubie pauzujący za kartki zawodnik zagrał na lewe nazwisko i teraz długo poczeka na debiut w nowym sezonie" - napisał Listkiewicz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zbigniew Boniek wciąż to ma! Cóż za opanowanie piłki

Po chwili zdecydował się na szczere wyznanie, w którym przyznał się, że sam kiedyś znalazł się w takiej sytuacji. "Myślałem, że takie numery skończyły się pół wieku temu, gdy zaczepiono mnie na ulicy pod stadionem Marymontu, proponując grę pod obcym nazwiskiem, bo składu nie było. Po kwadransie podziękowali mi za współpracę, więcej było ze mnie szkody niż pożytku na boisku" - skwitował były sędzia piłkarski.

Listkiewicz nie krył również swojej opinii względem rozgrywek na najniższych szczeblach, które określił wprost mianem "ułudy".

71-latek nawiązał również do innej kwestii, a mianowicie do dobrobytu piłkarskich "ekspertów". Jego zdaniem nie każdy, kto dostaje zaproszenia od stacji telewizyjnych, powinien być tak nazywany. Wytknął między innymi, że przy doborze ekspertów głównymi argumentami są wygląd i znane nazwisko, a nie zwraca się uwagi na wady wymowy czy znajomość tematu.

Zobacz także:
Przywiązali mu jedną nogę. Kadrowicz Probierza sprawdził się w ampfutbolu
To byłby hit! Media: FC Barcelona złożyła ofertę gwieździe Euro 2024

Źródło artykułu: WP SportoweFakty