Po roku przerwy Lechia Gdańsk wróciła do PKO Ekstraklasy. Na początek nowego sezonu udała się na wyjazdowy mecz ze Śląskiem Wrocław. Prowadziła 1:0 po pięknym golu Tomasza Neugebauera, ale później drużyna cofnęła się zbyt głęboko i w doliczonym czasie straciła bramkę.
Dla 21-letniego pomocnika był to dopiero czwarty mecz w Ekstraklasie i pierwszy gol.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Zgadzasz się z trenerem Grabowskim, który mówił o niedosycie?
Tomasz Neugebauer, piłkarz Lechii Gdańsk
: Oczywiście. Mieliśmy swoje momenty, Śląsk również. W ostatnich dziesięciu minutach praktycznie tylko oni mieli piłkę przy nodze, my ją wybijaliśmy i próbowaliśmy się bronić. Niestety to się nie udało. Co mogę powiedzieć? Pierwszy mecz w Ekstraklasie, w dodatku na wyjeździe, z wicemistrzem Polski. Dla większości drużyny to był debiut na tym poziomie. Remis 1:1 też jest sztuką. Mamy niedosyt, ale szanujemy ten punkt, bo wiemy, że Śląsk jest ciężkim rywalem.
Gola zapamiętasz do końca życia. Pierwszy w Ekstraklasie i od razu takiej urody (----> ZOBACZ).
Jasne, że cieszą takie momenty. Bardzo się cieszę z tej bramki, ale smakowałaby o wiele lepiej, gdyby dała nam zwycięstwo.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Anglicy otoczyli policjanta. Od razu wyciągnął telefon
Miejscowi dziennikarze zwracali uwagę, że w drugiej połowie graliście na czas, symulowaliście, leżeliście na murawie. Wytrzymaliście kondycyjnie? Jest duża różnica w intensywności pomiędzy I ligą i Ekstraklasą?
Na pewno. To najwyższy poziom w Polsce. Różnica jest, natomiast myślę, że dawaliśmy radę. Jak nas faulują, to leżymy, taka jest prawda. Niektórzy byli bardzo zmęczeni, ale to chyba normalne, bo zostawiliśmy całe serce na murawie. Pewnie gdyby zawodnicy Śląska leżeli na boisku, to nic by nie powiedzieli na ten temat.
Nie szumi trochę w głowie po strzale Mateusza Żukowskiego? Chwilę później musiałeś zejść z boiska.
Jak tylko podchodził do piłki, to wiedziałem, że będzie mocny strzał i niestety akurat dostałem w głowę. Na szczęście wszystko jest w porządku, choć w pierwszej chwili mocno bolała mnie głowa. Stwierdziłem, że przy takim wyniku nie ma sensu ryzykować, bo wejdzie ktoś inny i pomoże drużynie.
W defensywie graliście solidnie, ale z przodu nie pokazaliście zbyt wiele.
To prawda. Gdyby nie stracony gol, to powiedziałbym, że w defensywie spisywaliśmy się wyśmienicie. Staraliśmy się wychodzić z kontratakami. W pierwszej połowie udało nam się to więcej razy, w drugiej już trochę mniej.
Czy klub rozmawiał już z tobą o przedłużeniu kontraktu? Ten obecny wygasa 30 czerwca 2025 roku.
Są pewne rozmowy, a poza tym mam w umowie zapis, który przedłuży kontrakt, także spokojnie.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty