Nie tak wyobrażał sobie pierwszy mecz w PKO Ekstraklasie w Gdańsku trener Szymon Grabowski. Lechia po absolutnie dramatycznie słabej grze przegrała z Motorem Lublin. Przez 90 minut udało się jej wypracować zaledwie jedną w miarę groźną sytuację, po której minimalnie obok słupka strzelał Tomasz Neugebauer.
- Dziękuję kibicom, że w tak licznym gronie nas dopingowali, ale niestety nie daliśmy im powodów do radości. Przegraliśmy zasłużenie. Gratulacje dla drużyny Motoru, która wykorzystała nasze błędy. Na ten moment nie przypominamy zespołu, który znamy. Nasze akcje były konstruowane zbyt powolnie, zbyt mozolnie. To jeden z głównych powodów, dlaczego stwarzaliśmy tak mało zagrożenia. Jesteśmy łatwi do rozszyfrowania dla przeciwników i musimy to poprawić w kontekście przyszłości - powiedział wprost trener Grabowski na konferencji prasowej.
- Motor wykorzystał naszą złą organizację w defensywie. Pozwalaliśmy na zbyt dużo, a nawet ułatwiliśmy przeciwnikowi zdobycie tych bramek. Coś takiego nie przystoi na poziomie I ligi, a w Ekstraklasie tym bardziej. Mamy duże pole do poprawy. W Ekstraklasie musimy się prezentować zdecydowanie lepiej - komentował trener Lechii.
Miał też pretensje do siebie o brak reakcji na wydarzenia boiskowe w drugiej połowie. - Teraz już wiem, że powinienem szybciej zdecydować się na zmiany. Zgodzę się, że powinny być przeprowadzone wcześniej - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Niesamowite trafienie. Takie bramki zdarzają się naprawdę bardzo rzadko
A niektórzy zawodnicy aż prosili się o zmianę. Fatalnie grał Kacper Sezonienko, tymczasem przebywał na boisku aż do 76. minuty, zresztą podobnie jak prezentujący się niewiele lepiej Miłosz Kałahur. Najszybciej, bo już sześć minut po przerwie z boiska zdjęty został beznadziejny Bohdan Wjunnyk, który popsuł wszystko, co tylko się dało.
- To nie może tak wyglądać, jeśli chodzi o jakość gry. Bohdan też zdaje sobie sprawę, że nie rozegrał dobrego spotkania. Był tu ściągany jako pozycja "dziewięć" lub "jedenaście". Ten chłopak potrzebuje czasu, bo nie rozegrał praktycznie żadnego sparingu, długo nie trenował z nami i to widać. Nie ma pół automatyzmu, które wcześniej były wypracowane - mówił Grabowski.
W ofensywie był dramat, ale równie źle wyglądało to w tyłach. Lechia straciła kuriozalne gole. To był modelowy przykład, który powinno się pokazywać na kursach - jak nie grać w defensywie.
- Po części jest to kwestia zmęczenia, po części tego, że cały czas jesteśmy w okresie przygotowawczym. Nie chodzi tylko o końcową fazę. Pierwsza bramka wzięła się z bardzo czytelnego diagonalnego podania Gueho i później mamy problemy w defensywie. Przy drugim golu mieliśmy przewagę w polu karnym, piłka zagrana z półprzestrzeni, odbudowa pozycji przez Gueho nie była najlepsza, Piła dał się wyprzedzić. To nie był błąd jednego czy dwóch zawodników - analizował szkoleniowiec.
Jednym z powodów tak dziurawej obrony był brak Eliasa Olssona. Szwed jest jednym z liderów zespołu, ale w meczu ze Śląskiem Wrocław doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry z Motorem. Wychodząc ze stadionu wyraźnie kulał i nie jest pewne, czy będzie do dyspozycji na kolejne spotkanie z Lechem Poznań.
- Sytuacja z Eliasem rozgrywała się do końca. Jeszcze wczoraj miałem nadzieję i były zapewnienia, że będzie mógł wystąpić. Niestety uraz jest na tyle poważny, że nie wiem czy Elias rozpocznie z nami kolejny mikrocykl. Jest naszym liderem defensywy i jego brak był widoczny. Mam nadzieję, że wróci do nas jak najszybciej, a po drugie środkowy obrońca cały czas jest jedną z głównych pozycji, na które poszukujemy zawodników - podsumował trener Lechii.
CZYTAJ TAKŻE:
Efekt Rakowa pomógł drużynie Motoru. "Pokazaliśmy dojrzałość i doświadczenie"
Wisła Kraków ukarana przez UEFA. Chodzi o mecz Białej Gwiazdy z Rapidem Wiedeń