Dla Sebastiana Mili spotkanie z Arką Gdynia miało szczególne znaczenie. Były reprezentant Polski powszechnie deklaruje, że jest kibicem Lechii Gdańsk, a wiadomo jakie relacje są na linii Arka - Lechia. W niedzielę Śląsk zremisował w Gdyni z żółto-niebieskimi, a jedyną bramkę dla wrocławian zdobył właśnie Mila. - Na terenie Arki Gdynia jeszcze nie strzeliłem gola - do niedzielnego spotkania - powiedział blondwłosy pomocnik. - To dla mnie wyjątkowe uczucie. Nie gra mi się łatwo w Gdyni. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy wiedzą, iż jestem kibicem Lechii i dla mnie najważniejsze jest to, co się dzieje z klubem z Gdańska, a nie z Arką. To jest jakby zrozumiałe, aczkolwiek nigdy nie ulegam presji i nie zamierzam zachowywać się nieelegancko wobec fanów, którzy zgromadzili się na trybunach. Wtedy pokazałbym brak klasy, a nie mogę sobie zarzucić, że tej klasy nie mam - dodał.
Niedzielne zawody toczyły się w bardzo szybkim tempie. Arkowcy bramkę zdobyli już w 2. minucie. 60 sekund później było 1:1. - Piłkarze Arki rzucili się do ataku, chcieli nas szybko zneutralizować i strzelić bramkę. To drugie im się udało. My jesteśmy jednak taką drużyną, że jesteśmy w stanie trafić do siatki przeciwnika na jego terenie. Udało nam się i uważam, że z perspektywy całego spotkania remis jest sprawiedliwy - opisywał pomocnik Śląska.
Następnym rywalem piłkarzy Ryszarda Tarasiewicza będzie Cracovia. Spotkanie zostanie rozegrane w Sosnowcu. - Cracovia się rozpędziła, gra naprawdę dobrze i zdobywa dużo punktów. My nie mamy jednak ciśnienia, by za wszelką cenę wygrać to spotkanie, bo jeżeli nie zwyciężymy, a zanotujemy remis, to to nie będzie dla nas ujmą. Uważam, że nie przegrać na wyjeździe to już coś pozytywnego, zwłaszcza na trudnym terenie - stwierdził "Roger".