W sobotę Bartosz Frankowski prowadził mecz GKS Katowice - Raków Częstochowa w PKO Ekstraklasie. We wtorek miał być sędzią VAR przy okazji spotkania III rundy eliminacji Ligi Mistrzów Dynamo Kijów - Rangers FC.
Miał, bo ostatecznie został zastąpiony. Wszystko dlatego, że w noc przed meczem upił się, poszedł w miasto i narozrabiał - to tak w skrócie.
W nocy (o godz. 1.43) został zatrzymany przez lubelską policję razem z Tomaszem Musiałem. U jednego z nich badanie alkomatem wykazało około 1,8 promila alkoholu we krwi, drugi zaś miał niemal 1,7 promila. Powodem zatrzymania nie był jednak stan trzeźwości arbitrów, a ich zachowanie: ukradli znak drogowy i poruszali się z nim w kierunku centrum handlowego.
Pewne jest, że spotkają ich za ten występek surowe konsekwencje, co potwierdził już PZPN. Kolegium sędziów zawnioskuje do sekretarza generalnego federacji o rozwiązanie kontraktów z sędziami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zabawa Lewandowskiego na treningu. Co za technika!
Jako pierwszy milczenie przerwał Musiał (----> TU OŚWIADCZENIE). Następnie głos zabrał Frankowski, który wypowiedział się dla TVP Sport.
- W zasadzie do teraz próbuję znaleźć słowa, które dostatecznie oddadzą to, jak bardzo żałuję, że do tego zajścia doszło i jak bardzo jest mi przykro. Mam świadomość, że jednym takim występkiem przekreśliłem 22 lata pracy z gwizdkiem i budowania pozycji. Była to głupota, ułańska fantazja, nawet nie wiem, jakiego użyć określenia. Powinienem w spokoju przygotowywać się do meczu i nigdzie nie chodzić. Pewnie wtedy nic by się nie wydarzyło - powiedział Frankowski.
Zamiast przygotowywać się do meczu, polscy sędziowie spędzili kilka godzin w izbie wytrzeźwień. - Z tego co później przekazał mi jeden z policjantów, nasza eskapada została zauważona na monitoringu. Poproszono o interwencję. Chciałbym, aby to wybrzmiało, że nie zachowywaliśmy się w żaden sposób agresywnie. Były to głupie żarty. Nie podejrzewaliśmy, że to może zostać tak odebrane. Nie mieliśmy złych intencji. Ten znak to była idiotyczna zabawa… Teraz, jak patrzę na to wstecz, nie był to rozsądny pomysł - stwierdził arbiter.
- To był znak, który leżał przy robotach drogowych, takie tymczasowe rozwiązanie. Przechodziliśmy obok i tyle - powiedział Frankowski, zapytany o słynny już znak.
CZYTAJ TAKŻE:
Skandal w Krakowie. Szykują się surowe kary od Komisji Ligi
Kamil Grabara szczery do bólu. Do Wolfsburga poszedł dla kasy