Nie obchodzą go porównania z Haalandem. "Polska liga jest bardzo intensywna"

Materiały prasowe / Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa / Na zdjęciu: Jonatan Braut Brunes
Materiały prasowe / Jakub Ziemianin / Raków Częstochowa / Na zdjęciu: Jonatan Braut Brunes

Jonatan Braut Brunes strzelił w piątek swojego pierwszego gola dla Rakowa Częstochowa. - To niesamowite uczucie - przyznał. Trener Marek Papszun mówi, że Norweg jest na fali wznoszącej i wkrótce może przebić się do wyjściowego składu.

Gdy Jonatan Braut Brunes podpisał kontrakt z Rakowem Częstochowa, większość ludzi w Polsce w ogóle nie patrzyła na jego umiejętności. Każdy widział tylko jedno: jest kuzynem Erlinga Haalanda.

I trzeba przyznać, że Norweg nie zaczął najlepiej swojej przygody w zespole Marka Papszuna. W każdym z pięciu meczów wchodził na boisko z ławki, a podpadł już w swoim drugim występie, gdy dostał tzw. "wędkę" w Katowicach. Pojawił się na murawie w 61. minucie, ale już w 80. został zmieniony, bo nie wywiązywał się z założeń taktycznych.

- To bardzo inteligentny zawodnik i rozumiał tę decyzję. To było dla dobra zespołu - tłumaczył trener Papszun. - Jest na fali wznoszącej, ale to nie jest przypadek. Z dnia na dzień wygląda coraz lepiej - podkreślał trener Rakowa po meczu w Gdańsku.

Braut Brunes po raz kolejny wszedł z ławki, natomiast tym razem dał konkret. Został bohaterem Rakowa i zdobył zwycięską bramkę w 90. minucie. - Nie potrafię nawet tego opisać. To niesamowite uczucie - przyznał po spotkaniu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski sprawdził się z kolegą. Tylko spójrz

W poprzednim sezonie grał w lidze belgijskiej (3 gole, 2 asysty). W Polsce teoretycznie powinno być mu łatwiej. - Raków gra w zupełnie innym stylu niż mój poprzedni zespół, trenerzy wymagają ode mnie innych rzeczy. Potrzebuję jeszcze trochę czasu na adaptację, ale myślę, że powoli zmierza to w dobrą stronę. Każdego dnia mocno pracuję, by stawać się lepszym zawodnikiem - mówi nam 24-latek.

- Polska liga jest bardzo intensywna, szczególnie patrząc na nasz styl gry. Trenerzy wymagają od nas dużo biegania, agresji, ale mi to odpowiada. Przed wejściem na boisko w Gdańsku trener powiedział mi, żebym był aktywny, intensywny w pressingu i często wbiegał w pole karne. To zadziałało - powiedział.

Zapytaliśmy go też, czy zdawał sobie sprawę, że w Polsce większość osób patrzy na niego przez pryzmat wspomnianego już Haalanda. - Nawet nie wiedziałem, że mówi się o tym w Polsce i nie obchodzi mnie to. Chcę budować swoje nazwisko, a nie myśleć i słyszeć o tym, że Erling jest moim kuzynem - zaznaczył Braut Brunes.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)