Kanonada Pogoni Szczecin. "Podnieśliśmy się po ciosie"

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Marcin Bielecki / Robert Kolendowicz w czasie meczu ze Śląskiem Wrocław
PAP / Marcin Bielecki / Robert Kolendowicz w czasie meczu ze Śląskiem Wrocław
zdjęcie autora artykułu

Robert Kolendowicz po raz drugi cieszył się zwycięstwem prowadzonej przez niego Pogoni Szczecin. Po pokonaniu 5:3 Śląska Wrocław wskazał również mankamenty w grze zespołu. Coraz mniej przyjemna robi się z kolei sytuacja zespołu Jacka Magiery.

Robert Kolendowicz nawiązał do poprzedniego, przegranego 0:2 meczu Pogoni Szczecin z Lechem Poznań. Przy Bułgarskiej drużyna Kolendowicza dostała najniższy wymiar kary po katastrofalnym występie. Dokładnie tydzień później Pogoń, choć znów broniła karygodnie, to nadrobiła braki przebojową grą w ofensywie. Efektem było zdemolowanie obrony Śląska Wrocław i wygrana 5:3.

- To dla mnie bardzo istotne, że podnieśliśmy się po ciosie otrzymanym w Poznaniu. Pokazaliśmy, że nie jest ważne, ile ciosów dostaniesz, ale liczy się to, ile jesteś w stanie przyjąć i ciągle iść naprzód. Od wtorku widziałem na treningach zespół, który był gotowy i przełożyliśmy to na mecz - mówi Kolendowicz na konferencji prasowej.

- Byliśmy fantastyczni w momentach z piłką. Przy budowaniu gry. Korzystaliśmy z naszej jakości bardzo rozsądnie, wchodziliśmy w pole karne i wykorzystywaliśmy okazje. Generalnie kontrolowaliśmy spotkanie. Oczywiście, zawsze jest coś do poprawy. Źle zachowywaliśmy się po dośrodkowaniach, przy stałych fragmentach gry - wskazuje trener Pogoni.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

Robert Kolendowicz zaalarmował, że spowodowana urazem absencja Mariusza Malca nie musi zakończyć się od razu po przerwie reprezentacyjnej. Ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, czy Pogoń wzmocni kadrę w ostatnich dniach okna transferowego. Jest to jednak mocno prawdopodobne.

Przed przerwą reprezentacyjną Śląsk Wrocław został ostatnim klubem w PKO Ekstraklasie, który jeszcze ani razu nie zwyciężył. Wicemistrz Polski spędzi kolejne dwa tygodnie na przedostatnim miejscu w tabeli. Nawet zdobycie trzech goli w meczu na wyjeździe nie pozwoliło Śląskowi zapunktować.

- Padło osiem goli. Pewnie widzowie przed telewizorami powiedzieli, że było to widowisko, na które dobrze się patrzyło. Jako trener Śląska patrzę na to inaczej. Popełnialiśmy za dużo błędów, żeby myśleć o dobrym wyniku. Po raz pierwszy, odkąd pracuję w Śląsku, straciliśmy pięć goli w meczu. Widać, że musimy wrócić do podstaw. Będziemy męczyć się z tym wynikiem kilkanaście dni. W tym momencie przerwa reprezentacyjna na pewno nie jest dla nas korzystna - mówi Jacek Magiera.

- To nie jest tak, że za defensywę odpowiada bramkarz i czterech obrońców. To zajęcia dla całego zespołu. Rozdaliśmy prezenty Pogoni, nie obudziliśmy się po nieuznanym golu na początku meczu. Nie przystoi nam, żeby do tylu strzałów głową dochodziła drużyna, która nie ustępuje nam na pewno pod względem warunków fizycznych - dodaje szkoleniowiec niedawnego pucharowicza.

Czytaj także: Pogoń Szczecin podjęła decyzję w sprawie bramkarza Czytaj także: Był jedną nogą w Ekstraklasie, celuje w awans. "Żona jest z Kenii i wierzy w przeznaczenie"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty