Reprezentacja Polski przegrała 0:1 w drugim meczu Ligi Narodów z Chorwacją. I choć wynik wydaje się być całkiem bliski, to różnica klas na murawie była aż nadto widoczna.
Ironią losu był jednak fakt, że Polacy byli o włos od wywalczenia remisu.
- Trochę szkoda, bo mieliśmy tę sytuację Świderskiego na 1:1 w końcówce. Wiadomo jednak, że Chorwacja to nie jest Szkocja, nie oszukujmy się. Szkoda tej sytuacji, ale równie dobrze mogliśmy też przegrać dużo wyżej. Nie ma się co oszukiwać, mieliśmy też w tym meczu dużo szczęścia - ocenia w rozmowie z naszym serwisem 96-krotny reprezentant naszego kraju, Jacek Bąk.
Obrona "na radar"
Mecz z Chorwacją miał pewien szczególny wymiar. Po raz pierwszy od 27 spotkań, nasza kadra wystąpiła bez Jakuba Kiwiora w wyjściowym składzie. Defensor Arsenalu spisał się jednak na tyle słabo ze Szkotami, że dla nikogo taka decyzja Michała Probierza nie była zaskoczeniem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jak się żegnać, to z przytupem. Klopp nieźle zaszalał!
- Nie było widać jakoś specjalnie braku Kiwiora. Walukiewicz grał naprawdę poprawnie. Jasne, była ta jedna sytuacja, po której odgwizdany był rzut wolny, z którego padł gol. Tam mógł rywala puścić nieco wcześniej. Mógł go przytrzymać, ale nie tak długo, i sędzia odgwizdał faul. Ogólnie jednak było to poprawne spotkanie Walukiewicza - ocenia Bąk.
Były reprezentacyjny obrońca dostrzega jednak sporo mankamentów w grze naszej defensywy.
- Coś w tej obronie idzie nie tak, jak powinno. Napastnicy rywali dochodzą do zbyt wielu sytuacji, my kryjemy na radar, a w polu karnym jednak trzeba kryć blisko. Chorwaci oddawali bardzo wiele strzałów, na szczęście niecelnych. Obrońcy muszą być tutaj bardziej skoncentrowani zwłaszcza w polu karnym - komentuje.
- Nasi obrońcy muszą też grać trochę inteligentniej. Ja nie rozumiem, czemu napastnik zawsze jak ma tego obrońcę z tyłu, to czuje gdzie on jest. Wówczas zawsze go sobie ustawi. Napastnik ma nie czuć, gdzie jest obrońca, bo w każdej chwili może go wyprzedzić, a dzisiaj nasi obrońcy tak się przepychają - mówi Bąk.
- Też byłem obrońcą, pamiętam chociażby jak mi we Francji podpowiadano, to zawsze mi mówiono, żeby napastnik nie czuł obrońcy, a oni się po prostu przepychają i napastnikom jest łatwiej coś zrobić. Wiadomo też łatwo się krytykuje, mi nie o to chodzi, chciałbym po prostu jakoś pomóc tym zawodnikom, zwłaszcza w obronie - dodaje nasz rozmówca.
Zapytany o to, jak zestawiłby linię obrony w kolejnych meczach, Jacek Bąk odpowiada jasno. - Jeżeli Kiwior nie będzie grał w klubie, a nie zanosi się na to by grał, choć mu tego życzę, a Walukiewicz będzie regularnie grał, to ja bym korzystał z takiej obrony jak z Chorwacją. Nie mamy też za bardzo innych zmienników, a trzeba to zgrywać, nie mieszać w każdym meczu.
Nieudany debiut
Obrona to jednak nie jedyna formacja, do której można było mieć zastrzeżenia po meczu z Chorwacją. Tak naprawdę poza Nicolą Zalewskim, trudno jakkolwiek wyróżnić którego z naszych graczy. Dużo łatwiej wygląda to niestety w drugą stronę.
Jednym z niewątpliwych przegranych meczu z Chorwacją był debiutujący w kadrze Mateusz Bogusz.
- Spodziewałem się jednak po nim trochę więcej. Wiadomo, Chorwacja to nie Szkocja, ale powinien trochę więcej dać od siebie, jakiś drybling, gra 1 na 1, jakieś strzały. Coś tam w nim drzemie, ale tutaj za mało się pokazał. Na dzień dzisiejszy mamy lepszych od niego zawodników w napadzie, choć oczywiście nie ma co go skreślać, to był pierwszy mecz - komentuje Bąk.
Innym piłkarzem, do którego pewne zastrzeżenia miał nasz rozmówca, był Łukasz Skorupski. - Mógł się trochę lepiej zachować moim zdaniem przy tej bramce. Wyglądał, jakby bał się zaczepić o słupek. Oczywiście, był to trudny strzał, ale wydaje mi się, że gdyby poszedł z trochę większym zdecydowaniem, to może by miał szansę to wybronić - kwituje.
Bartłomiej Bukowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Jego żona strzeże prywatności jak ognia
- Znakomity start Pajor w Barcelonie