Do głośnych wydarzeń doszło podczas festynu w Wiśniczu Małym. Okazało się, że Kewin Komar wdał się w bójkę z chłopakiem swojej byłej partnerki. Bramkarz Puszczy Niepołomice przypadkowo znokautował wtedy jednego z mężczyzn, który próbował ich rozdzielić.
Poszkodowany Dominik W. doznał złamania szczęki. - Chłop mi walnął sierpowego. Normalnie to nic by mi się nie stało, ale walnął mnie w czterech miejscach. Kciuka sobie rozwalił. Ja mu nic nie zrobiłem, nawet palcem go nie dotknąłem - mówił w rozmowie z Weszło TV (więcej TUTAJ).
Policja błyskawicznie potwierdziła, że zdarzenie nie było na tle kibicowskim. Rozpoczęto śledztwo, które miało całkowicie wyjaśnić głośną sprawę. W ustaleniach pomogły m.in. zapisy z monitoringu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wyjątkowe obrazki. Tak koledzy uczcili jubileusz Lewandowskiego
Portal sport.pl przekazał, że postępowanie Prokuratury Rejonowy w Bochni w tej sprawie zostało umorzone pod koniec czerwca. Wszystko wobec braku znamion czynu zabronionego, czyli faktu, iż Kewin Komar ostatecznie nie padł ofiarą pobicia.
Informację na łamach wspomnianego serwisu potwierdziła zastępca Prokuratora Rejonowego w Bochni Barbara Grądzka. - Postanowienie to nie jest prawomocne - stwierdziła.
Kewin Komar zapewne dostał sporą nauczkę. Na skutek bójki w Wiśniczu Małym złamał rękę i stracił miejsce w podstawowym składzie Puszczy Niepołomice w poprzednim sezonie PKO Ekstraklasy. Obecna kampania jest już dla niego znacznie lepsza, ponieważ rozegrał wszystkie dziewięć ligowych meczów w barwach "Żubrów".