Do Nowego Stawu nigdy wcześniej nie przyjechał zespół pokroju ŁKS-u Łódź. To było prawdziwe święto dla miejscowej publiczności. Do 83. minuty zanosiło się na sporego kalibru niespodziankę, bo czwartoligowiec bezbramkowo remisował z przedstawicielem Betclic I ligi. Zanosiło się na dogrywkę, ŁKS prezentował się mizernie, ale po jednym z rzutów rożnych udało się wepchnąć piłkę do siatki.
Zrobił to rezerwowy Andreu Arasa, który najpierw trafił w poprzeczkę, ale po chwili znalazł już drogę do bramki. Ten sam zawodnik dobił gospodarzy w czasie doliczonym, wykorzystując akcję i dośrodkowanie Pirulo.
ŁKS był zdecydowanym faworytem, ale bardzo długo się męczył. Grał wolno, przewidywalnie, najczęściej w poprzek boiska. Tam nie było żadnego elementu zaskoczenia. Na stojąco nie da się ograć nawet drużyny, która na co dzień występuje w czwartej lidze. Pomógł stały fragment gry, natomiast zespół Jakuba Dziółki zaprezentował się po prostu beznadziejnie.
To taki mecz z cyklu zagrać i zapomnieć. Raczej nikt nie będzie wracał do tej rywalizacji podczas niedzielnego obiadu z rodziną.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co za strzał! Gol "stadiony świata" w Argentynie
Robert Zieliński na co dzień jest nauczycielem wychowania fizycznego. Rano był w szkole, następnie zagrał mecz w Pucharze Polski, a po wszystkim wraca do pracy, by poprowadzić kolejne zajęcia. Szczęście w nieszczęściu, że nie było dogrywki, bo mógłby mieć problemy u przełożonego.
Zawodnicy Gromu musieli wziąć wolne w pracy, by być do dyspozycji trenera Dawida Lelenia, który jednocześnie jest zawodnikiem i wystawił się w bramce. Przy obu golach nie miał nic do powiedzenia.
Początek był nawet obiecujący, obejrzeliśmy parę strzałów z dystansu, sporo ochoty do gry miał choćby Husein Balić, ale zawsze czegoś brakowało. Grom ograniczał się do defensywy, sporadycznie wychodził z akcjami ofensywnymi, ale parę razy można było zaskoczyć defensywę rywala. Dwie dobre okazje miał m.in. Mateusz Borowski, jednak w pierwszej połowie źle przyłożył głowę, a w drugiej strzelił obok słupka w dużym zamieszaniu w polu karnym.
ŁKS gra dalej, a Grom nie ma się czego wstydzić.
Grom Nowy Staw - ŁKS Łódź 0:2 (0:0)
0:1 Andreu Arasa 83'
0:2 Andreu Arasa 90+2'
Składy:
Grom: Dawid Leleń - Marek Jaryczewski, Tomasz Panek, Krzysztof Błażek, Dominik Góźdź - Fabian Urbański (90' Szymon Szopiński), Cezary Dusza (89' Robert Wójcik), Robert Zieliński (89' Adam Głodek), Łukasz Kopka (90' Filip Prykaszczyk), Norbert Hołtyn (89' Amadeusz Mielnik) - Mateusz Borowski.
ŁKS: Łukasz Bomba - Aleksander Pawlak, Łukasz Wiech, Artemijus Tutyskinas, Antonio Majcenić - Jędrzej Zając (62' Antoni Młynarczyk), Pirulo, Mateusz Kupczak, Mateusz Wysokiński (62' Jorge Alastuey), Husein Balić (79' Maksymilian Sitek) - Stefan Feiertag (62' Andreu Arasa).
Żółte kartki: Tutyskinas (ŁKS).
Sędzia: Karol Arys (Szczecin).