Piotr Ćwielong: "Rozciągaliśmy" Ruch

Chyba niewielu spodziewało się, że po bezbramkowej pierwszej połowie spotkania Ruchu z Wisłą, gdzie obydwa zespoły oddały niewiele strzałów na bramkę, w drugiej odsłonie padną aż cztery gole. Jednak gdy do siatki trafiali wiślacy, Piotra Ćwielonga nie było już na placu gry.

Michał Piegza
Michał Piegza

Napastnik Wisły Piotr Ćwielong po raz drugi w piłkarskiej karierze miał okazję zagrać przeciwko Ruchowi przy Cichej. Po raz pierwszy "Pepe" wystąpił przeciwko zespołowi z Chorzowa we wrześniu 2007 roku. Wtedy Biała Gwiazda pokonała Niebieskich 3:0. W ubiegłorocznych meczach chorzowian z krakowianami Ćwielong, będąc wypożyczony do Ruchu, zgodnie z zapisem w umowie nie mógł wystąpić.

W kolejnym spotkaniu obu drużyn przy Cichej na plac gry w podstawowym składzie "Pepe" wyszedł pod nieobecność Pawła Brożka, ale po stracie gola przez wiślaków w 59 minucie, został zmieniony. Wtedy dopiero krakowianie zaczęli zdobywać bramki. Wcześniej, szczególnie przed przerwą, obydwa zespoły nie stworzyły zbyt wielu bramkowych okazji. - Taki to był mecz. Było w nim dużo walki i piłkarskich szachów. Ruch od początku prezentował się bardzo dobrze. My staraliśmy się go "rozciągać". Po przerwie na boisku było więcej miejsca i wykorzystaliśmy naszą przewagę - opisał boiskowe wydarzenia zawodnik Wisły, który podobnie jak koledzy nie przejął się zbytnio stratą gola. - Gdybyśmy nie wierzyli, że możemy odrobić straty, to nie wygralibyśmy tego pojedynku. Cały czas wiedzieliśmy, na co nas stać i dopięliśmy swego - przekonywał zawodnik.

Dla Wisły wygrana w Chorzowie była drugim wyjazdowym zwycięstwem z rzędu. - Mam nadzieję, że to dopiero początek dobrej serii. Przecież graliśmy pierwszy mecz rundy wiosennej i zdobyliśmy trzy punkty - stwierdził były zawodnik Niebieskich. - Teraz przed nami spotkanie z Zagłębiem Lubin. Będziemy chcieli wywalczyć w nim kolejne punkty i zapewnić sobie spokojne święta - dodał na koniec Ćwielong.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×