Napastnik Wisły Piotr Ćwielong po raz drugi w piłkarskiej karierze miał okazję zagrać przeciwko Ruchowi przy Cichej. Po raz pierwszy "Pepe" wystąpił przeciwko zespołowi z Chorzowa we wrześniu 2007 roku. Wtedy Biała Gwiazda pokonała Niebieskich 3:0. W ubiegłorocznych meczach chorzowian z krakowianami Ćwielong, będąc wypożyczony do Ruchu, zgodnie z zapisem w umowie nie mógł wystąpić.
W kolejnym spotkaniu obu drużyn przy Cichej na plac gry w podstawowym składzie "Pepe" wyszedł pod nieobecność Pawła Brożka, ale po stracie gola przez wiślaków w 59 minucie, został zmieniony. Wtedy dopiero krakowianie zaczęli zdobywać bramki. Wcześniej, szczególnie przed przerwą, obydwa zespoły nie stworzyły zbyt wielu bramkowych okazji. - Taki to był mecz. Było w nim dużo walki i piłkarskich szachów. Ruch od początku prezentował się bardzo dobrze. My staraliśmy się go "rozciągać". Po przerwie na boisku było więcej miejsca i wykorzystaliśmy naszą przewagę - opisał boiskowe wydarzenia zawodnik Wisły, który podobnie jak koledzy nie przejął się zbytnio stratą gola. - Gdybyśmy nie wierzyli, że możemy odrobić straty, to nie wygralibyśmy tego pojedynku. Cały czas wiedzieliśmy, na co nas stać i dopięliśmy swego - przekonywał zawodnik.
Dla Wisły wygrana w Chorzowie była drugim wyjazdowym zwycięstwem z rzędu. - Mam nadzieję, że to dopiero początek dobrej serii. Przecież graliśmy pierwszy mecz rundy wiosennej i zdobyliśmy trzy punkty - stwierdził były zawodnik Niebieskich. - Teraz przed nami spotkanie z Zagłębiem Lubin. Będziemy chcieli wywalczyć w nim kolejne punkty i zapewnić sobie spokojne święta - dodał na koniec Ćwielong.