GKS Katowice coraz lepiej radzi sobie w PKO Ekstraklasie. Ekipa beniaminka w piątkowy wieczór w Krakowie rozbiła Puszczę Niepołomice aż 6:0. Jednym z kluczowych graczy "Gieksy" jest w tym sezonie doświadczony obrońca Lukas Klemenz.
Były gracz Jagiellonii Białystok czy Wisły Kraków w styczniu 2021 przeniósł się z Krakowa do węgierskiego Honvedu Budapeszt. Po powrocie do Polski zakotwiczył w Górniku Łęczna, ale latem tego roku zdecydował się na transfer do "Gieksy". To był dla niego powrót do Katowic, gdzie występował w sezonie 2017/18.
W rozmowie z WP SportoweFakty Klemenz chwali Mateusza Kowalczyka z GKS-u, którego na poprzednie zgrupowanie reprezentacji powołał selekcjoner Michał Probierz. Na październikowe mecze kadry Kowalczyk powołania nie otrzymał, ale zdaniem Klemenza wszystko przed nim. - To jest chłopak z dużą pokorą do pracy. To kwestia czasu, gdy będzie w pierwszej kadrze na stałe - podkreśla. Obrońca ocenia też obecną sytuację w swoim byłym klubie, Wiśle Kraków.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Czeski kibic dokonał tego jako pierwszy. Zarobił okrągły milion!
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Skala waszego zwycięstwa nad Puszczą może szokować, wszak jako beniaminek rozbiliście rywala aż 6:0.
Lukas Klemenz, obrońca GKS Katowice: Osobiście nie pamiętam, żeby beniaminek wygrał 6:0 na wyjeździe w Ekstraklasie. Na pewno nas to bardzo cieszy. Wiadomo, że Puszcza jest już ograna na tym poziomie rozgrywkowym, więc taki wynik satysfakcjonuje. Jest w nas jednak duża pokora. Teraz trzeba się cieszyć, ale niebawem przyjdą kolejne mecze, trzeba patrzeć cały czas przed siebie.
Wyglądało to tak, jakbyście podmienili znaną wszystkim Puszczę - solidną w defensywie - na zupełnie inny zespół. Nie poznawaliśmy ekipy Tomasza Tułacza w tym meczu.
Tak, to jest fakt. Myślę, że po pierwszej i drugiej bramce już to powietrze z zespołu Puszczy zeszło. Mniej już biegali. Widać było też jakieś kłótnie w drużynie Puszczy. A my wykorzystaliśmy po prostu każdy ich błąd. Te dwa karne były ewidentne, po dwóch błędach w defensywie.
Już w meczu z Pogonią Szczecin było dobrze, bo wygraliście 3:1, teraz z Puszczą - jeszcze lepiej. Wychodzi na to, że ta przerwa reprezentacyjna to wam jest całkiem niepotrzebna?
Nie, nie, jest potrzebna. Mamy kilka urazów w zespole, więc czekamy na powroty tych kontuzjowanych, by doszli do siebie. Będziemy jeszcze mocniejsi w meczu ze Śląskiem Wrocław po przerwie na kadrę.
Pojawiły się komentarze, że szkoda, iż Mateusz Kowalczyk nie dostał ponownie powołania do kadry, zwłaszcza, że przeciw Puszczy zdobył bramkę. Pan zresztą zaliczył przy tym trafieniu asystę. Jak poprzednio Michael Ameyaw nie otrzymał powołania, to odpowiedział bramką, teraz Kowalczyk zrobił tak samo.
Chyba w takim razie chodzi o to, żeby kogoś nie powołać, to zareaguje bramką! A tak serio to "Kowal" ma bardzo duży potencjał, pracuje ciężko na każdym treningu, pokazuje się w meczach, więc jestem przekonany, że prędzej czy później zagości w reprezentacji na dłużej. O to się nie ma co martwić. To jest chłopak z dużą pokorą do pracy. To kwestia czasu, gdy będzie w kadrze na stałe.
To chyba dobrze, że trener Michał Probierz wysyła takie sygnały, że obserwuje Ekstraklasę wnikliwie, posyłając mniej oczywistym graczom kolejne powołania. Niektórzy selekcjonerzy nie byli przekonani do graczy z polskiej ligi.
Niektórzy selekcjonerzy nawet nie przyjeżdżali na mecze Ekstraklasy. Fajnie, że trener Probierz jeździ, ogląda. W efekcie są też w kadrze niespodzianki, takie jak Mateusz Skrzypczak czy Maximilian Oyedele z Legii. W naszym przypadku też nie jest tak, że to beniaminek z którego nie można brać zawodników. Nie chodzi tylko o "Kowala". Mamy zawodników, którzy mogliby być powołani. Są chłopcy u nas w takim wieku, że mogliby kiedyś pomóc kadrze.
Co sprawiło, że zdecydował się pan na powrót do GKS Katowice? Występował pan w tym klubie kilka lat wcześniej. Co było decydujące?
Za pierwszym razem bardzo dobrze czułem się w "Gieksie". To zdecydowało. Podobnie, jak osoba pana Dawida Dubasa, dyrektora sportowego, który mnie przekonywał. Wiadomo, że miałem jeszcze ważny kontrakt w Łęcznej. Trochę było perturbacji, by Górnik Łęczna się zgodził, ale ostatecznie ja też bardzo mocno naciskałem na te przenosiny, wraz z trenerem Rafałem Górakiem i dyrektorem sportowym. Bardzo się cieszę, że jestem w Katowicach.
Faktem jest, że Katowice stają się coraz lepszym miastem do życia, co potwierdzają rozmaite rankingi. Wiele się tam zmieniło na plus.
Jak przyjeżdżałem w 2017 roku to jeszcze było inaczej, ale Katowice bardzo się od tamtej pory rozwinęły. Myślimy z rodziną o tym, żeby osiąść w tym mieście na stałe.
Swego czasu grał pan w Krakowie, w Wiśle. Nie dziwi pana, że od tamtej pory klub nadal nie potrafi złapać stabilizacji? Ostatnio znów zwolniono trenera po trzech miesiącach od jego zatrudnienia - Kazimierza Moskala. Posypały się też inne zwolnienia. Jak pan patrzy na sytuację krakowskiego klubu z boku?
Byłem akurat teraz na spotkaniu z jednym z przedstawicieli Wisły. Mówił, że tak to tylko wygląda z zewnątrz. Wewnątrz - jak mówi - jest duży spokój. Wiedzą, co robią. Ta decyzja o zwolnieniu kilku osób z krakowskiego klubu była przemyślana. Kiedy patrzyłem tylko przez pryzmat tego, co czytałem w komentarzach w serwisie X, to też wydawało mi się z boku, że jest tam chaos. Jednak jak to się rozbije na czynniki pierwsze, przeanalizuje, to wychodzi, że jest to wszystko przemyślane. Osobiście wierzę w to, co robi prezes Jarosław Królewski i dyrektor Vullnet Basha. I tyle.
Rozmawiała: Justyna Krupa, WP SportoweFakty
[b]
[/b]
[b]
[/b]