W trybie awaryjnym FC Barcelona szukała zastępstwa dla kontuzjowanego Marca-Andre ter Stegena i niezwłocznie zgłosiła się do Wojciecha Szczęsnego. Działacze potrafili namówić bramkarza, by ten wrócił z piłkarskiej emerytury.
Wcześniej Szczęsny podkreślał, że decyzja o zakończeniu kariery jest nieodwracalna. Negocjacje z Katalończykami przebiegły jednak sprawnie i 34-latek związał się rocznym kontraktem z nowym pracodawcą.
Bramkarz "Blaugrany" udzielił obszernego wywiadu na łamach "Mundo Deportivo". Wybitny Reprezentant Polski oczywiście nie uciekł od pytań o swoją przyszłość.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
- Jeśli klub będzie chciał przedłużyć kontrakt, to rozważę to z szacunku dla klubu. Wtedy będziemy musieli to rozważyć, ale to nie jest odpowiedni moment, żeby o tym myśleć - wyjaśnił golkiper.
Tym razem Szczęsny nie składał żadnych deklaracji najbliższym. Przechodząc do FC Barcelony zakładał, że w połowie 2025 roku ponownie zawiesi buty na kołku.
- Obiecałem to mojej rodzinie już wcześniej i teraz jesteśmy tutaj. Jest to bardzo szczególna i delikatna sytuacja. Jestem tutaj, żeby pomóc, ale moja głowa tak naprawdę nie myśli o tym, co będzie dalej. Na razie jestem tu przez osiem miesięcy i ponownie odchodzę na emeryturę - dodał.
Szczęsny jest bramkarzem z najwyższej półki i być może w nowym sezonie będzie godnym konkurentem dla ter Stegena. Z biegiem czasu w każdym klubie, w którym był, stawał się numerem "jeden".
W Arsenalu Szczęsny skorzystał na nieszczęściu Łukasza Fabiańskiego i Manuela Almunii. Na początku profesjonalnej kariery dość niespodziewanie został pierwszym bramkarzem u Arsene'a Wengera.
Następnie strzegł dostępu do bramki AS Roma. Sam Szczęsny nie mógł się nadziwić, że wygrywał rywalizację z Alissonem Beckerem, który jego zdaniem już wtedy znakomicie spisywał się na treningach.
Po przeprowadzce do Juventusu pierwotnie grał na zmianę z Gianluigim Buffonem. Szczęsny przejął schedę po legendarnym Włochu, kiedy ten zmienił klub.