W ramach Ligi Narodów UEFA reprezentacja Polski poniosła porażkę 1:3 z Portugalią, a Jan Bednarek golem samobójczym przypieczętował zwycięstwo gości. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy sędzia nie powinien był podyktować rzutu karnego dla Biało-Czerwonych.
W 88. minucie Michael Ameyaw przegrał pojedynek z Nelson Semedo, po czym przewrócił się w polu karnym. Następnie Portugalczycy wyprowadzili kontratak, po którym niefortunnie interweniował Bednarek.
Serdar Gozubuyuk poczekał ze wznowieniem gry, ale finalnie uznał bramkę Portugalii na 3:1. Michał Listkiewicz ocenił cała sytuację w rozmowie z WP SportoweFakty. Były sędzia międzynarodowy uważa, że Holender podjął prawidłową decyzję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
- Sytuacja była kompletnie statyczna. Zawodnik był ustawiony tyłem do bramki i ten kontakt był minimalny. To nawet nie było kopnięcie czy podcięcie, tylko był kontakt nogi obrońcy, który włożył ją z tyłu, ale absolutnie nie było nadmiernej siły. Piłka już wychodziła z pola karnego. Sędzia był świetnie ustawiony. Jak to się mówi, miał to na patelni. Gdyby to był faul taki bezdyskusyjny, to przecież VAR musiałby zainterweniować. Sam widziałem takie sytuacje, że padła już bramka po drugiej stronie, sędzia poczekał na środku, nie uznał tej bramki - tak jak to było w sobotę - i podyktował rzut karny po drugiej stronie. Nie byłby to więc przypadek pierwszy w historii, bo takie sytuacje się zdarzały - przypomniał Listkiewicz.
Tego samego zdania jest Adam Lyczmański. - W mojej ocenie był to wyolbrzymiony kontakt ze strony Ameyawa. Nie na rzut karny... - przekazał nam były sędzia i ekspert stacji Canal+ Sport.
Reprezentanci Polski zgłaszali pretensje do sędziego. Gozubuyuk zachował stoicki spokój i po krótkich konsultacjach z asystentami, wskazał na środek boiska. 38-latek osobiście nie sprawdzał sytuacji na monitorze.
- Protokół VAR nie pozwala na to, żeby sędzia sam pobiegł do monitora, dlatego są często nieporozumienia. Marciniaka kiedyś krytykowano bez powodu, ponieważ to nie sędzia decyduje, czy chce obejrzeć, tylko VAR decyduje, czy zasugerować mu, że powinien to obejrzeć. Sędzia nie wie, co jest w kamerach. Tych kamer jest dużo. Nie wiem dokładnie, ile jest kamer na meczach Lidze Narodów, ale osiem na pewno, a czasami w Lidze Mistrzów jest ich nawet kilkanaście. Gdyby jakąkolwiek wątpliwość miał VAR, to tak by zrobiliby. Przed wznowieniem gry, a po golu samobójczym, zasugerowaliby mu, żeby pobiegł do monitora i obejrzał, także wszystko było tutaj w rękach VAR-u - dodał Michał Listkiewicz.
Jak przyznał sam Ameyaw po meczu, jeden z Portugalczyków obawiał się, że sędzia wskaże na wapno (więcej TUTAJ). Krytycznie do pracy Gozubuyuka odniósł się również autor bramki samobójczej. - Reakcja sędziego była jednoznaczna i agresywna w stosunku do nas - narzekał Bednarek.
- Protokół VAR mówi, że to musi być czarno-biała sytuacja, najczęściej taka, której sędzia nie widział, natomiast on tę sytuację widział, bo gestykulacją, mową ciała i ustawieniem na boisku w tym momencie, wskazał, że on zdecydował, że karnego nie ma. Często są sytuacje, że sędzia po prostu nie widział wszystkiego, bo na przykład był zasłonięty lub sytuacja była tak ukryta, że nie mógł z boiska tego widzieć. Wtedy VAR oczywiście to wychwytuje. Szczególnie to dotyczy zagrania ręką, które czasami jest trudne do zauważenia. Tutaj sędzia podjął decyzję, że karnego nie ma. Aby VAR mógł wejść mu w to i powiedzieć: "biegnij, zobacz", po pierwsze musiałby zakwestionować jego decyzję, a po drugie sytuacja musiałaby być czarno-biała. Jak czytałem wypowiedzi naszego trenera czy piłkarzy, mówili, że to była kontrowersyjna sytuacja. Słowo "kontrowersyjna" samo w sobie zawiera, że może być tak, może być siak - stwierdził były prezes PZPN.
Reprezentanci Polski byli rozczarowani decyzją Gozubuyuka i dali wyraz swojemu niezadowoleniu. Żółtymi kartkami zostali ukarani Krzysztof Piątek i Łukasz Skorupski, którzy zgłaszali pretensje na murawie.
- Sędzia mógłby wytłumaczyć decyzję tylko kapitanowi, Robertowi Lewandowskiemu. Nasi piłkarze chyba zapomnieli, że są nowe przepisy od ostatnich mistrzostw Europy, które mówią, że tylko kapitan ma prawo interweniować u sędziego i stąd się wzięły dwie żółte kartki w jednej chwili dla naszych zawodników - zakończył Michał Listkiewicz.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
U nas same gwiazdy!
Ten bo jeździł z siostrą do Blattera?