Kibice Wisły Kraków znowu nie mogli zobaczyć swojej drużyny w akcji w meczu wyjazdowym. Tym razem nie wpuszczono ich na stadion Wisły Płock. Gospodarze tłumaczyli, że to ze względów bezpieczeństwa. Problem w tym, że choć krakowianie nie przyjechali, to i tak bezpiecznie nie było.
Pod koniec niedzielnego meczu fani "Nafciarzy" zaprezentowali efektowną oprawę. W sektorze ultrasów odpalono race i fajerwerki. Niestety, niektóre środki pirotechniczne poleciały w stronę sektora VIP.
- Widzieliśmy sytuację bardzo dobrze. Ze stadionu uciekały dwie osoby dorosłe i jedno dziecko. Wyglądało na to, że dziecko ma poparzoną twarz. Wprost ze stadionu udały się do szpitala - mówi anonimowy informator na stronie TVP Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "kradzież" w końcówce meczu. Co tam się działo!
Sytuację miał dobrze widzieć prezes płockiej Wisły. Piotr Sadczuk zabrał głos na temat niebezpiecznego zdarzenia, które miało miejsce na jego obiekcie.
- Nie mam jeszcze szczegółowych informacji na temat tego zdarzenia. Siedziałem w innym rejonie, więc nie wiem dokładnie, co się stało i nie jestem w stanie tego skomentować. Jeśli będziemy komunikować w tej sprawie to nadchodzący tygodniu - powiedział Sadczuk.
W sieci można trafić na nagrania, pokazujące oprawę przygotowaną przez płockich ultrasów. Na pierwszym filmie jest moment, w którym zostały wystrzelone fajerwerki.
Mecz zakończył się zwycięstwem Wisły Kraków 3:1. "Biała Gwiazda" dzięki temu awansowała na 10. miejsce w Betclic I lidze.