Tomasz Wójtowicz gra obecnie w Lechii Gdańsk, ale latem był bardzo bliski przenosin do Jagiellonii Białystok. Występowałby obecnie w Lidze Konferencji, a w PKO Ekstraklasie walczyłby o mistrzostwo Polski.
Wybrał jednak przeprowadzę nad polskie morze. Wejście do drużyny miał raczej średnie, bo przyplątała się jedna kontuzja, potem druga. W dodatku Lechia - mówiąc delikatnie - nie zachwyca i znajduje się obecnie w strefie spadkowej. Wójtowicz jednak nie żałuje tego wyboru.
- Jestem człowiekiem, który nie rozpamiętuje długo takich rzeczy. Wybrałem Lechię, bo uznałem, że jest to fajne miejsce do rozwoju i dalej tak to postrzegam. Jeżeli będę grał regularnie i prezentował swój poziom, to jestem w stanie się rozwijać, a przy okazji pomagać drużynie. Nie żałuję swoich decyzji - mówi nam Wójtowicz.
Co nie zmienia faktu, że może mieć obecnie tzw. flashbacki z poprzedniego sezonu, gdy walczył o utrzymanie w Ekstraklasie z Ruchem Chorzów. I wówczas nie udało się pozostać w lidze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Hat-trick to jedno. To trafienie można oglądać bez końca!
- Nie nazwałbym tego flashbackami, ale wiem z czym to się je. Cały poprzedni sezon spędziliśmy w strefie spadkowej lub jej okolicach. Łatwo jest wtedy stracić wiarę, a ciężej szukać motywacji. Zdecydowanie nie chcę tego powtórzyć. W szatni staramy się nakręcać pozytywnie, bo nic innego nam nie pozostało. Chcemy się odbić i wyjść ponad kreskę. Takie nastawienie towarzyszy nam każdego dnia. Jeżeli ktoś ma inną wizję i nie widzi nas utrzymujących się w lidze, to nie powinien tutaj być - komentował Wójtowicz.
Sytuacja Lechii jest trudna. Dziesięć punktów w czternastu meczach, najwięcej straconych goli w lidze, ogólna (niezbyt dobra) sytuacja wokół właściciela klubu.
Indywidualnie Wójtowicz też nie ma łatwo. - Początek w Lechii nie był taki, jak sobie wyobrażałem. Dwie kontuzje, mało gry, natomiast teraz wszystko zostało wyleczone i mogę w pełni oddać się drużynie. Tak się złożyło, że jestem obecnie podstawowym zawodnikiem. Jestem na to gotowy. Przychodziłem do Lechii, żeby pomóc i teraz mam szansę to udowodnić - powiedział.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty