Co tam się działo!? Niewiarygodne sceny w meczu Cracovii z Gieksą!

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Zawodnicy Cracovii David Kristjan Olafsson (tył), Mikkel Maigaard (P) oraz Adam Zrelak (L) z GKS Katowice
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Zawodnicy Cracovii David Kristjan Olafsson (tył), Mikkel Maigaard (P) oraz Adam Zrelak (L) z GKS Katowice

Dublet nieoczywistego bohatera, piękne bramki i ogromne zwroty akcji! Mecz Cracovii z Gieksą miał wszystko i zakończył się niespodziewanym zwycięstwem gości 4:3!

Cracovia jest największym zaskoczeniem tego sezonu PKO Ekstraklasy. W Krakowie od lat mówiono o walce o najwyższe cele, ale życie za każdym razem brutalnie weryfikowało te zapowiedzi. Tym razem może być inaczej, bo po czternastu kolejkach Pasy plasują się tuż za podium, a przy ewentualnym zwycięstwie nad GKS-em Katowice i korzystnych wynikach na innych stadionach, podopieczni Dawida Kroczka mogli zakończyć tę serię gier na szczycie tabeli.

Wiadomo jednak było, że Gieksa nie będzie łatwym rywalem. Beniaminek radzi sobie nadspodziewanie dobrze i już nieraz napsuł krwi teoretycznie wyżej notowanym rywalom. Od trzech kolejek katowiczanie jednak nie wygrali, więc chcieli się przełamać i usadowić w środku tabeli.

ZOBACZ WIDEO: Parada sezonu? Niewykluczone. Jak on to wyjął?!

Początek meczu należał do Cracovii, która jednak szybko straciła piłkę na rzecz rywala. GKS cierpliwie szukał dziur w obronie Pasów i znalazł po kwadransie gry. Patryk Sokołowski sfaulował przed polem karnym Mateusza Kowalczyka, a do piłki podszedł Mateusz Mak. Jego uderzenie było fatalne, bo prosto w mur, ale futbolówka do niego wróciła, więc długo się nie namyślając uderzył bez przyjęcia z woleja. Henrich Ravas się wyciągnął, ale na nic się to zdało, więc pozostało mu wyciągnąć jeszcze raz, ale tym razem piłkę z siatki.

Krakowanie dostali obuchem w głowę i nie potrafili zareagować. Goście mieli pełną kontrolę, więc podwójnie żałować może Adam Zrelak sytuacji z 24. minuty. Ravas fatalnie zagrał piłkę, a napastnik do niej dopadł i przymierzył. Zrobił to źle, więc golkiper Cracovii się zrehabilitował. Problem w tym, że Słowak bez kontaktu z rywalem nabawił się urazu. Zamiast gola musiał opuścić boisko.

Rafał Górak z pewnością martwił się o losy swojej drużyny bez jej lidera. Bartosz Nowak wypadł z powodu kontuzji, a zastępował go strzelec pierwszej bramki, więc po pierwszym trafieniu szkoleniowiec pewnie odetchnął. Gdy Mak po raz drugi wpisał się na listę strzelców, to trener z pewnością pomyślał, żeby jego kluczowy zawodnik spokojnie przygotował się do powrotu. Jakub Jugas popełnił fatalny błąd, Mak piłkę przejął, "zezłomował" po drodze resztki defensywy i przebiegł - tak, przebiegł, nie minął - obok Ravasa, który się przyglądał, i trafił do pustej siatki.

Beniaminek rządził na boisku i wydawało się, że do szatni zejdzie ze świetnym rezultatem. Tymczasem w ostatniej akcji pierwszej połowy Cracovia zdobyła gola z niczego. Może nie z niczego. Z przypadku. David Kristjan Olafsson nie najlepiej wrzucał piłkę w pole karne, bo ta odbiła się od Marcina Wasielewskiego. Ta jednak szczęśliwie spadła pod nogi Mikkela Maigaarda, który szczęściu chciał pomóc strzałem z dystansu. Futbolówka po drodze... znowu odbiła się od rywala, tym razem Oskara Repki, co zmyliło Dawida Kudłę, a pozwoliło uwierzyć gospodarzom.

Ich wiara trwała całą przerwę i nieco ponad piętnaście minut drugiej połowy. Wówczas na strzał z dalszej odległości zdecydował się Błąd i nie było w tym żadnego błędu! Jego uderzenie było kapitalne, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki niemal w samym okienku! Kilkadziesiąt sekund później powinno być 1:4. Hat-tricka mógł ustrzelić Mak, ale trafił w słupek, a z dobitką Sebastiana Bergiera z bliska jakoś poradzili sobie gospodarze.

Zamiast zamknięcia meczu, katowiczanie zgotowali sobie nerwową końcówkę. Ponownie do odbitej przed pole karne piłki dopadł Maigaard i przymierzył jeszcze lepiej, aniżeli przed zmianą stron. Kudła tylko patrzył, jak futbolówka wpada do jego bramki tuż przy słupku. Festiwal pięknych goli przy Kałuży.

W samej końcówce GKS znowu zawiodła koncentracja. Bartosz Biedrzycki dośrodkował z lewej strony, a w doliczonym czasie gry Benjamin Kallman trafił na 3:3. To miał być koniec emocji, ale nic z tego! Kilka chwil później ostatnią akcję przeprowadziła Gieksa, a gola na 3:4 z kilku metrów zdobył Sebastian Milewski!

Cracovia - GKS Katowice 3:4 (1:2)
0:1 - Mateusz Mak 15'
0:2 - Mateusz Mak 39'
1:2 - Mikkel Maigaard 45+3'
1:3 - Adrian Bład 62'
2:3 - Mikkel Maigaard 70'
3:3 - Benjamin Kallman 90+3'
3:4 - Sebastian Milewski 90+7'

Składy:
Cracovia:

Henrich Ravas - Andreas Skovgaard, Arttu Hoskonen, Jakub Jugas (72' Amir Al-Ammari) - David Kristjan Olafsson (72' Bartosz Biedrzycki), Mikkel Maigaard, Patryk Sokołowski (81' Mateusz Bochnak), Otar Kakabadze - Filip Rózga (60' Mick van Buren), Ajdin Hasić - Benjamin Kallman.

GKS Katowice: Dawid Kudła - Alan Czerwiński, Arkadiusz Jędrych, Lukas Klemenz - Marcin Wasielewski, Mateusz Kowalczyk, Oskar Repka, Borja Galan (90+4' Mateusz Marzec) - Adrian Błąd, Mateusz Mak (83' Sebastian Milewski) - Adam Zrelak (27' Sebastian Bergier).

Żółte kartki: Sokołowski, Ravas, Hoskonen, Al-Ammari (Cracovia) oraz Klemenz, Bergier, Mak, Błąd (GKS).
Sędzia:

Damian Sylwestrzak (Wrocław).

Źródło artykułu: WP SportoweFakty