Adriano, niegdyś gwiazda światowego futbolu, podzielił się intymnymi refleksjami na temat swojego życia. W liście zatytułowanym "List do mojej faweli" opisuje trudną drogę od chłopca z Vila Cruzeiro do "Cesarza" w Europie.
"Wiesz, co to znaczy być nadzieją? Ja tak. Nawet niespełnioną nadzieją. Największym marnotrawstwem w futbolu. Podoba mi się to słowo. Nie tylko dlatego, że brzmi melodyjnie, ale dlatego, że uwielbiam marnować życie. Dobrze mi tak, w szaleńczym marnotrawstwie" - wyznaje Adriano.
Piłkarz z sentymentem wspomina rodzinne strony. "Żyję od wielu lat w Barra da Tijuca. Ale moje serce jest w faweli. Vila Cruzeiro. Complexo da Penha. Tam czuję się najlepiej" - czytamy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Kompromitacja bramkarza. Kuriozalny gol w Meksyku
Kluczowym momentem w jego życiu była tragedia ojca.
"Mój ojciec został postrzelony w głowę na imprezie w Cruzeiro. Wszystko było przypadkowe. Nie miał nic wspólnego z bójką. Kula weszła przez czoło i utkwiła w karku. Po tym życie mojej rodziny nigdy nie było takie samo. Tata zaczął mieć częste ataki drgawek" - wspomina.
Adriano opisuje też trudności z adaptacją w Europie.
"Pierwsza zima w Mediolanie była dla mnie ciężka. Były święta, a ja zostałem sam w mieszkaniu. Straszny chłód w Mediolanie. Depresja, która uderza w chłodnych miesiącach północnych Włoch. Wszyscy ubrani na ciemno. Ulice były puste. Dni krótkie. Nie miałem ochoty nic robić" - dodaje.
Walka z alkoholizmem była nieustannym wyzwaniem.
"Próbowałem robić to, czego oni chcieli... Starałem się odstawić alkohol, trenowałem jak koń, ale zawsze kończyło się to powrotem do nałogu. Wszyscy mnie oceniali. Już tego nie wytrzymywałem. Piję co drugi dzień. Dlaczego osoba taka jak ja dochodzi do tego, że pije prawie codziennie?" - zastanawiał się.
42-latek podjął decyzję o powrocie do Brazylii. Jak oznajmił, była to dla niego powrotem do korzeni.
"Kiedy 'uciekłem' z Interu i opuściłem Włochy, ukryłem się tutaj. Nikt mnie nie znalazł. Nie mogli. Prawo numer jeden w faweli: nikt nie zdradza. Włoska prasa oszalała. Policja w Rio nawet przeprowadziła akcję, by mnie 'uratować'. Mówili, że zostałem porwany. Żartują sobie? Nikt nie mógłby mnie tu skrzywdzić. Jestem z faweli" - zaznacza.
Adriano podkreśla, że w życiu nie były dla niego najważniejsze pieniądze czy dobra zabawa.
"Ludzie mówili: 'Serio, Adriano zrezygnował z siedmiu milionów euro?' Nikt nie wie, dlaczego to zrobiłem. Potrzebowałem przestrzeni, robić to, co chcę. Nie chodziło o alkohol, kobiety czy tym bardziej o narkotyki. Chodziło o wolność. Chciałem spokoju. Chciałem żyć. Chciałem znów być człowiekiem. Choćby przez chwilę. Taka jest prawda" - podsumował.