Już w poniedziałkowy wieczór, reprezentacja Polski po raz kolejny wybiegnie na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie, gdzie w ostatnim meczu Ligi Narodów, podejmie Szkotów.
Domowe mecze kadry od dłuższego czasu charakteryzuje jednak całkowity brak atmosfery trybun. Jest to tym bardziej znamienne, że kibice poszczególnych polskich klubów, zwłaszcza Lecha i Legii, słyną w Europie z prowadzenia niezwykle głośnego i żywiołowego dopingu.
"Niemoc" polskich trybun jest tym bardziej zauważalna, gdy zestawić je z najbardziej fanatycznymi krajami. W Chorwacji np. w zależności od tego, w jakim mieście rozgrywany jest akurat mecz kadry, doping prowadzą kibice lokalnego klubu czy to Dinama Zagrzeb, czy Hajduka czy Rijeki.
W Polsce również nie brakowałoby chętnych do przejęcia dopingu. Stawiają oni jednak warunek, na który w żaden sposób nie zamierza przystać PZPN.
- Próbowaliśmy spotykać się z różnymi podmiotami, które deklarowały doświadczenie w prowadzeniu dopingu i zapowiadały możliwość zintensyfikowania go - wyjawił sekretarz generalny PZPN, Łukasz Wachowski w rozmowie z Interią.
- Co do zasady wszyscy deklarowali pomoc pod jednym warunkiem: wytworzenie powtarzalnej grupy byłoby możliwe, jeśli konkretna pula biletów każdorazowo kierowana byłaby do określonych środowisk. To jest niezgodne z polityką PZPN: jedna osoba, pięć biletów - powiedział Wachowski.
Czy jednak jest jakaś szansa na osiągnięcie kompromisu między stronami?
- Mam świadomość, że ożywienie Stadionu Narodowego będzie trudne do przeprowadzenia. Zorganizowany doping, który widzieliśmy na przykład w Chorwacji, wiąże się z przekazaniem części biletów kibicom bardziej zaangażowanym, którzy mieliby poprowadzić resztę - nie ukrywał Wachowski.
Czytaj także:
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi i spółka świętowali. Mieli ku temu ważny powód