Legia Warszawa w europejskich pucharach to zespół kozaków, natomiast w PKO Ekstraklasie jest trochę jak w filmie "Kosmiczny Mecz", gdy najlepsi koszykarze NBA tracą swoje wszystkie moce i grają dużo słabiej.
Po efektownym zwycięstwie z Omonią Nikozja w Lidze Konferencji trzeba było przestawić się na tryb ligowy i wyszło co najwyżej średnio. Legia zaprezentowała swoją gorszą twarz i tylko zremisowała ze Stalą Mielec 2:2, tracąc gola w doliczonym czasie gry po błędzie Gabriela Kobylaka.
- Uważam, że Mielec to bardzo trudny teren. Doceniam to, co robiła Stal, bo postawiła nam bardzo trudne warunki, natomiast jestem trenerem Legii i przede wszystkim muszę skupić się na mojej drużynie. Nie byliśmy w stanie grać na naszym poziomie, ale mimo wszystko dwa razy wychodziliśmy na prowadzenie - mówił trener Goncalo Feio na konferencji prasowej.
- Niestety tracone przez nas bramki są często kuriozalne, niekoniecznie wynikające z jakichś braków systemowych, braków zasad czy wykonywanych zadań. Dzisiejsze dwie bramki też mogą zaliczyć się do tej kategorii. Czemu tak jest? Nie jest tak, że w lidze chcemy mniej wygrywać lub zachować mniej czysty kont niż w Europie. Coś takiego nie istnieje. Na każdy mecz wychodzimy z takim samym nastawieniem - komentował Feio.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Wow. Takie gole to naprawdę rzadkość
W Mielcu zawaliło głównie dwóch zawodników: Radovan Pankov, który sprokurował rzut karny w pierwszej połowie i podłączył Stal do tlenu, a także Gabriel Kobylak. Bramkarz Legii nie może popełniać takich błędów, jak ten przy golu na 2:2, gdy wypuścił z rąk piłkę.
- Nie jestem zwolennikiem kultury winy. Wiem, że w tym kraju jest to popularne, ale to do niczego nie prowadzi. Jeżeli szukamy winnych, to ja jestem pierwszy winny, bo jestem głową tej drużyny - stwierdził Feio.
- Gol na 2:2 był konsekwencją naszych działań w ostatnich 15 minutach meczu. Straciliśmy kontrolę. Wiemy, że Stal nie kalkuluje, gdy trzeba gonić wynik. Wszyscy zawodnicy idą w pole karne, nawet Jakub Mądrzyk. Sami zaprosiliśmy się do tej sytuacji. Obwinianie za to jednego piłkarza jest niesprawiedliwe, bo bez jego wcześniejszych interwencji może nie dotarlibyśmy do momentu prowadzenia. Całkowicie nie zgadzam się z tym. To jest sport zespołowy. To, co się wydarzyło jest wynikiem wielu rzeczy, które powinniśmy zrobić lepiej - podsumował Feio.