Chciał go wielki Real Madryt
- A wie pan, był w Polsce jeden zawodnik, który mógłby grać w każdym klubie na świecie, również w Realu. Nazywał się Lucjan Brychczy - mówił przed laty legendarny czeski piłkarz Josef Masopust w rozmowie z Markiem Wawrzykowskim. To tylko pokazuje, zawodnikiem jakiej klasy był "Kici". Taki pseudonim otrzymał Brychczy.
Skromny, cichy człowiek, codziennie dojeżdżający do pracy autobusem numer 171 z centrum Warszawy. Taki właśnie był Lucjan Brychczy, jeden z najlepszych polskich piłkarzy i absolutna legenda Legii Warszawa.
Z Brychczym stołeczna ekipa osiągnęła swoje największe sukcesy. Został jej piłkarzem w 1954 roku i grał tam przez kolejnych 19 sezonów. W tym czasie klub zdobył po cztery mistrzostwa kraju i Puchary Polski, a sam "Kici" trzykrotnie został królem strzelców ligi. Do Legii trafił ze Śląska. Trzeba przyznać, że okoliczności były dość niezwykłe.
- Przyszedłem do Warszawy na dwa lata, w celu odbycia służby wojskowej. Miałem trafić na Łazienkowską pół roku później, ale przyjechali do mnie panowie z wojska z zapytaniem czy dałbym radę rozpocząć służbę trochę wcześniej. Pomyślałem sobie, że fajnie się złożyło, dzięki temu wrócę pół roku wcześniej. I zamiast powrotu zostałem w Legii do dziś – opowiadał kilka lat temu, w rozmowie z Legia.Net.
A jak sprawa miała się z Realem Madryt? Brychczy odniósł się do słów Masopusta w rozmowie z Wawrzykowskim. - Pan sobie nie żartuje. Nigdy nie mogłem grać w Realu, bo wtedy nie było sensu nawet marzyć o wyjeździe… No, pomarzyć to może było można. Tylko po cichu - mówił.
W 1959 roku Polska przegrała w Chorzowie z Hiszpanią 2:4. Brychczy zdobył bramkę podobną do tej autorstwa słynnego Alfredo Di Stefano. Wtedy zauważyli go skauci z Półwyspu Iberyjskiego. Do bezpośrednich rozmów z przedstawicielami Realu jednak nie doszło. Można jednak przypuszczać, że gdyby miał taką okazję, grałby poza Polską. Dodajmy, że w narodowych barwach rozegrał łącznie 59 meczów. Zdobył w nich 19 bramek.
Ślązak, który został legendą Legii
Brychczy podkreślał, że pochodzi z tradycyjnej śląskiej rodziny. Urodził się 13 czerwca 1934 roku w Nowym Bytomiu, dzisiejszej dzielnicy Rudy Śląskiej. Jego ojciec był urzędnikiem, a matka zajmowała się domem. W dzieciństwie zapisał się do sekcji bokserskiej. Był niskim, barczystym chłopcem. Robił szybkie postępy. Został nawet wytypowany do walki pokazowej, ale jego ojciec zabronił mu kontynuować karierę, uznając boks za niebezpieczny i ogłupiający. Niedługo później rozpoczęła się jego wielka piłkarska przygoda.
Na testy zaprosił go Ruch Chorzów. Brychczy nie przeszedł ich z powodu... za dużych butów, jakie otrzymał. Zainteresowanie wykazały nim inne śląskie kluby, w tym Piast Gliwice. Jego talent dostrzegł również ówczesny trener Legii Warszawa Janosz Stainer. Młody piłkarz otrzymał powołanie do wojska, co rozpoczęło jego piłkarską karierę w stolicy.
Z czasem Legia, tworząc zespół oparty na Ślązakach, zyskała miano największego klubu w Polsce. Ernest Pohl, Edmund Kowal i Lucjan Brychczy tworzyli formację nie do zatrzymania, realizując zalecenia trenera Steinera.
- Mówił trochę po niemiecku, trochę po węgiersku, trochę po polsku. Taktyka Steinera była prosta: Kowal podaje do Brychczego, on do Ernesta Pola, który strzela, i Legia prowadzi 1:0 -wspominał "Kici". Był niskim zawodnikiem, ale wyróżniał się nadzwyczajną techniką. Imponował nią nawet wiele lat po zakończeniu kariery sportowej.
Całą ją spędził w Legii Warszawa. Dla tego klubu rozegrał 452 mecze, w których zdobył 226 goli. Chociaż kilkukrotnie rozważał powrót na Śląsk, ostatecznie pozostał wierny "Wojskowym". Po przejściu na piłkarską emeryturę kilkukrotnie obejmował funkcję pierwszego trenera i asystenta. W 2014 roku został ogłoszony honorowym prezydentem Legii. Funkcję tę pełnił aż do śmierci.