KGHM Zagłębie Lubin poniosło porażkę 3:4 w meczu o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Szczególnie pierwsza połowa nie wyszła zespołowi Marcina Włodarskiego, pod którego bramką mnożyły się szanse na gole dla Pogoni Szczecin. Skończyło się na trafieniach Kamila Grosickiego oraz Wahana Biczachczjana i wyniku 1:2 do przerwy.
- W pierwszej połowie za bardzo oddaliśmy pole Pogoni i to ona dłużej utrzymywała się przy piłce i rozgrywała ofensywne akcje. U nas niestety zabrakło utrzymania się przy piłce i gry do przodu, bo często po odbiorze szybko traciliśmy piłkę - mówi Dawid Kurminowski, którego cytuje oficjalna strona Zagłębia.
Sytuacja lubinian, po bramce na 1:3, wydawała się bardzo trudna, mimo to potrafili doprowadzić w Szczecinie do remisu 3:3. Zagłębie pokazało waleczne oblicze, mimo to nie awansowało do ćwierćfinału Pucharu Polski. W dramatycznym meczu decydowało uderzenie Patryka Paryzka na 4:3 dla Pogoni w 88. minucie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
- Zagraliśmy o wiele odważniej w drugiej połowie meczu. Nawet, jak Pogoń chciała rozgrywać piłkę od tyłu, to miała z tym duży problem i albo odbieraliśmy piłkę już na jej połowie, albo była zmuszona do długiego zagrania na naszych obrońców - wspomina napastnik.
Dawid Kurminowski strzelił w Szczecinie dwa gole. Były to pierwsze trafienia 25-letniego napastnika od lipca i zremisowanego 2:2 meczu z Pogonią w PKO Ekstraklasie. Trener Marcin Włodarski wprowadza piłkarza do gry po kontuzji, przez którą Dawid Kurminowski stracił dużą część rundy jesiennej. Pechowiec stracił w drugim półroczu ponad dwa miesiące.
- Czuję się z dnia na dzień coraz lepiej i coraz mocniej. Wiadomo, że trafienie do siatki zawsze cieszy i bardzo mi tego brakowało, bo nie mogłem pomagać drużynie na boisku. Tym bardziej cieszą te zdobyte gole, bo mogę je zadedykować mojemu nadchodzącemu dziecku - mówi Kurminowski, który po wyrównaniu na 3:3 celebrował z piłką pod koszulką.