Z Łodzi - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty
Oba gole padły w samej końcówce spotkania. W 82. minucie skuteczną główką popisał się Michał Marcjanik, zaś w doliczonym czasie gry łódzki zespół dobił jeszcze Szymon Sobczak. Jednak Arkowcy przez długi czas mieli problem z dojściem do sytuacji bramkowych, szczególnie w pierwszej połowie.
- W przerwie zmieniliśmy strukturę bronienia, a bardzo dobrze na boisku spisał się wprowadzony wtedy Michał Rzuchowski. Ta zmiana dała taki pierwszy sygnał. Wiadomo, nie ustrzegliśmy się błędów i takich sytuacji podbramkowych, gdzie ŁKS miał swoje szanse - może nie stuprocentowe, ale dochodził do ostatniej tercji i tam tę piłkę utrzymywał. Ale ja uważam, że kluczowa okazała się zmiana ustawienia w końcówce na ustawienie 4-4-2, które też wcześniej funkcjonowało - stwierdził Tomasz Grzegorczyk.
- Oczywiście pomocna była też zmiana Szymona Sobczaka, który dał nam bramkę plus czerwoną kartkę. I tu nie chodzi o jednego zawodnika, a o to, że takich zabiegów taktycznych w drugiej połowie było dużo z naszej strony i to w gruncie rzeczy przyniosło nam bramki oraz efekt taki jaki mamy, czyli wynik 2:0 - dodał szkoleniowiec Arki Gdynia.
ZOBACZ WIDEO: Absurdalna sytuacja w amatorskiej lidze. Najbardziej groteskowe pudło roku
Kapitalny bilans Grzegorczyka
Słowa uznania - nie tylko za poniedziałkowe starcie, ale za całą rundę - należą się również Michałowi Marcjanikowi. To on jako pierwszy ukąsił ŁKS - zarówno w pierwszym meczu w Gdyni, jak i w rewanżu w Łodzi.
- Uważam, że rozwinęło się wielu chłopaków, nie tylko Marcjanik i naprawdę nie chcę tutaj wymieniać imienia i nazwiska wszystkich, ale ja widzę postęp tych chłopaków indywidualnie, a on w tym gronie jest. Po pierwsze fantastycznie bronił, dzięki czemu tracimy mniej bramek i tutaj mamy kolejny mecz "na zero". Michał jest tam, gdzie trzeba wyblokować i też strzela ważne bramki, tak jak w Łodzi. Uważam, że Michał Marcjanik do tej pory ma fantastyczną rundę i nie miał takiego zeszłego sezonu, gdzie też Arka była wysoko. Ale takich chłopaków jest więcej - podkreślił trener gdynian.
Ale od 10 grudnia już "były trener", bo wraz z ostatnim meczem 2024 roku kończy się przygoda z byciem "tymczasowym" szkoleniowcem Arki przez Tomasza Grzegorczyka. Wliczając także Puchar Polski poprowadził on żółto-niebieskich w 14 meczach. Wygrał 11, jedno zremisował i dwa przegrał.
- Tak jak powiedziałem, moim planem było zostawienie Arki na miejscu bezpośrednio dającym awans. Ja wiem, że te rozgrywki jeszcze się będą toczyć na wiosnę, ale już bez mojego udziału jako pierwszego trenera. Dlatego to była dla mnie ważna wygrana, bo zostawiam drużynę na pozycji wicelidera. Pokazaliśmy, że jednością, dobrą grą, zaangażowaniem oraz wiarą - nawet jeśli mecz się nie układa od początku - jesteśmy w stanie każdego rywala pokonać - ocenił.
- Z tego miejsca chciałem podziękować wszystkim pracownikom w klubie - od greenkeeperów, panie sprzątaczki, ludzi z biura, z mediów, z marketingu, którzy współpracowali ze mną w tym okresie, a także przede wszystkim sztabowi i wszystkim współpracownikom. To też jest również ich sukces. Ten efekt na boisku jest ogólnym kształtem tego, co się dokonało w ostatnim okresie w Arce - przyznał Grzegorczyk.
To, co dokonało się w klubie z Trójmiasta przez ostatnie miesiące, trudno nazwać "magią", ale zdaniem ustępującego szkoleniowca, wystarczyło wydobyć z tej grupy odpowiedni potencjał.
- Uważam, że w Arce mamy wspaniałych zawodników, jeżeli chodzi o umiejętności stricte boiskowe, ale też to są wspaniałe charaktery. To są ludzie, którzy mi zaufali, którzy mnie wspierali w też tych niełatwych momentach, bo to też nie był łatwy okres dla całego klubu. Tu podziękowania również i dla nich. Pokazaliśmy kolejny raz, że ta jedność odpłaca. To efekt naszej wspólnej pracy - stwierdził.
Będą dzwonić
A co dalej z Tomaszem Grzegorczykiem? Od 10 grudnia zespół przejmuje Dawid Szwarga. Jednak z pewnością do odchodzącego trenera Arki telefony z ofertami się rozdzwonią.
- Ja bym tego nie chciał komentować. To tak naprawdę czas pokaże. Media i kibice też ocenią tę całą sytuację z perspektywy czasu. Powiedziałem już wielokrotnie, każdą ofertę rozważę. Tak naprawdę teraz jest okres podsumowań i analiz, ale też takim okres, gdzie liczę się z tym, że mogą być jakieś zapytania odnośnie mojej osoby. A moje najbliższe plany to wyjazd na urlop z żoną i dziećmi - odpowiedział.
Arka Gdynia kończy 2024 rok na drugim miejscu w tabeli Betclic I ligi z 40 punktami na koncie. W pierwszej kolejce przyszłego roku zaplanowanej na trzeci weekend lutego zespół zmierzy się u siebie z Polonią Warszawa.