Pisali o nim "zdalny trener". Uratował klub przed upadkiem

Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: John Carver
Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: John Carver

John Carver był raczej chłodno przyjęty przez kibiców Lechii Gdańsk, gdy pojawiła się informacja o zatrudnieniu go w roli pierwszego trenera. Po paru miesiącach nikt nie wyobraża sobie jednak drużyny bez niego.

To był chłodny, listopadowy wieczór w Katowicach. Lechia Gdańsk przegrała z GKS-em Katowice 0:2 po bardzo złej grze i wydawało się, że jest to kolejny krok w stronę spadku z PKO Ekstraklasy.

Na ławce Lechii obecny był duet Kevin Blackwell - Radosław Bella, bo tydzień wcześniej zwolniony został Szymon Grabowski, o co gdańscy kibice mieli sporo pretensji do zarządu.

Następcą Grabowskiego został John Carver. Powiedzieć, że był chłodno przyjęty przez kibiców, to byłoby za mało.

"Amatorzy", "totalny cyrk", "zdalny trener", "gratuluję spadku", "tragedia".

To tylko niektóre wpisy pod komunikatem Lechii o zatrudnieniu Anglika.

Jednak czas pokazał, że wybór okazał się najlepszy z możliwych. Tak jak kibice słusznie uderzają w prezesa Paolo Urfera, tak akurat w tym przypadku trzeba przyznać, że klub podjął kapitalną decyzję.

Carver przejmował Lechię po 17. kolejce, gdy ta była w strefie spadkowej z dorobkiem 11 punktów. Sytuacja była po prostu fatalna i niewiele osób dawało gdańskiej drużynie szanse na utrzymanie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Szaleństwo! Tak zareagowali na awans do Ekstraklasy

Anglik wielokrotnie powtarzał, że nie ma czarodziejskiej różdżki, ale faktem jest, że wykonał w Gdańsku fantastyczną pracę. I to pomimo wszelkich problemów finansowo-organizacyjnych.

Nigdy nie narzekał. Zakasał rękawy i zabrał się do roboty. Dostał misję utrzymać się w Ekstraklasie i ją wykonał. Zrobił coś, czego nie spodziewał się prawdopodobnie nikt.

Gdyby ktoś się zastanawiał, jak wygląda tabela Ekstraklasy za okres, gdy Carver jest trenerem Lechii, to służymy pomocą. Otóż Lechia plasuje się na szóstym miejscu. Zdobyła 25 punktów (o pięć mniej niż Raków Częstochowa i o trzy mniej niż Lech Poznań). Wynik fenomenalny.

I to pomimo wspomnianych problemów.

Carver podjął się misji, ponieważ otrzymał obietnicę, że zespół zostanie solidnie wzmocniony w zimowym oknie transferowym. Miało przyjść pięciu zawodników, natomiast okazało się, że na klub nałożony został zakaz transferowy i nikt nowy nie dołączy.

W dodatku w zasadzie nie było miesiąca, gdy o Lechii rozmawiało się źle w kontekście zarządzania. Co chwilę wypływały kolejne informacje o problemach finansowych. Zresztą, decyzja o tym czy Lechia w ogóle dostanie licencję na grę w rundzie wiosennej zapadła dosłownie na kilka dni przed meczem z Motorem Lublin.

Kadra zespołu - mówiąc delikatnie - nie należała do najszerszych w lidze. Sama wyjściowa jedenastka była w porządku, natomiast za bardzo nie było kogo wpuszczać z ławki, stąd też jakość gry Lechii spadała w końcówkach spotkań. Mimo to dał radę i utrzymał Lechię na dwie kolejki przed końcem sezonu. Piszemy wyłącznie o względach sportowych, bez oczekiwania na werdykt Komisji Odwoławczej ds. Licencji Klubowych PZPN.

Pracował w Premier League, był trenerem m.in. Alana Shearera. I to działało na tych młodych zawodników (podkreślmy, że Lechia ma najmłodszy zespół w Ekstraklasie). Oni by poszli za Carverem w ogień. Zaufali mu, bo widzieli w nim autorytet.

Warto zaznaczyć, że Carver nie dał sobie wejść na głowę. Wcześniej pojawiały się zarzuty, że dyrektor techniczny Kevin Blackwell pozwala sobie na zbyt dużo we współpracy z trenerem Grabowskim. U Carvera coś takiego nie miało miejsca. Blackwell poznał swoje miejsce w szeregu i choć był przełożonym Carvera, to nawet nie śmiał mu podskoczyć.

Co dalej? To już zależy od Urfera i jego działań. Carver miał w kontrakcie zapis o automatycznym przedłużeniu współpracy o kolejne dwanaście miesięcy. Jednocześnie bez problemu znajdzie pretekst, by rozwiązać umowę z winy klubu, bo trochę się tego nazbierało. W obecnej formule Carver nie będzie chciał zostać w Lechii. Musiałoby się sporo pozmieniać (oczywiście na lepsze).

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
tomas68
13.05.2025
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Kawał brytola na właściwym miejscu. 
Zgłoś nielegalne treści