Wielki talent trafił do Polski. Ujawniamy kulisy

Krzysztof Porębski
Krzysztof Porębski

Pierwsze powołanie i szybki debiut w reprezentacji, a wcześniej zainteresowanie ze strony Barcelony, głośny transfer do Tottenhamu i... wypożyczenie do Radomiaka. Jak diament chorwackiej piłki trafił do Polski?

Lamine Yamal, Pau Cubarsi, Warren Zaire-Emery, Myles Lewis-Skelly i Luka Vusković - co łączy tych piłkarzy oprócz tego, że każdy z nich należy do klubów z europejskiej czołówki? Otóż cała piątka znalazła się w prestiżowym rankingu NXGN 2025, największych nastoletnich talentów na świecie. Chorwata umieszczono na 26. miejscu.

Doborowe towarzystwo to nie przypadek. Jeszcze przed tym, gdy Tottenham Hotspur wyłożył za niego 14 mln euro, bacznie przyglądały mu się takie kluby jak FC Barcelona i Manchester City. Najbardziej konkretni byli w północnym Londynie i teraz to oni mogą zacierać ręce, patrząc na to, jak rozwija się Chorwat.

ZOBACZ WIDEO: Kto nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Kibice zabrali głos

Obowiązujące przepisy dotychczas uniemożliwiały mu występowanie w barwach Kogutów, ponieważ Anglia w 2020 roku opuściła struktury Unii Europejskiej. Miało to wpływ także na piłkarski świat. Według regulaminu FIFA, piłkarz może wyjechać do kraju znajdującego się poza wspólnotą, dopiero gdy ukończy 18 lat. Vusković stał się pełnoletni w lutym bieżącego roku, dlatego Tottenham po sfinalizowaniu zakupu zdecydował się na wypożyczenie.

W tamtym okresie Radomiak usilnie poszukiwał środkowego obrońcy, który byłby w stanie pomóc drużynie walczącej o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Grzegorz Gilewski.

Od Zahaviego do Jurcevicia - kulisy wielkiego transferu Radomiaka

Były sędzia, który dziś działa na rzecz Radomiaka, jest jednym ze współwłaścicieli klubu. To on włączył się w proces sprowadzenia Vuskovicia do Radomia.

- Prowadziłem rozmowy z różnymi osobami. Kontaktowałem się między innymi z Pinim Zahavim oraz jego współpracownikami: Humberto Paivą i Jerzym Kopcem. Odezwałem się także do mojego kolegi z Chorwacji, Frana Jurcevicia - mówi WP Sportowe Fakty Gilewski.

To właśnie Jurcević odegrał znaczącą rolę w przenosinach Vuskovicia do Radomia. 37-latek był opiekunem młodego piłkarza w Hajduku Split. - Zapytałem, czy nie pomógłby znaleźć mi jakiegoś ciekawego chłopaka i podesłał mi właśnie profil Luki. Jak go zobaczyliśmy wspólnie z trenerem, to długo się nie zastanawialiśmy - przyznaje Gilewski.

Mimo powszechnej wiedzy o potencjalne Vuskovicia, Hajduk nie dał mu poważnej szansy zaistnienia w pierwszym zespole. 18-latek spędził wówczas rundę jesienną na ławce
rezerwowych i dla Tottenhamu było jasne, że musi znaleźć mu klub, w którym będzie zbierał seniorskie doświadczenie.

- Miał jasno sprecyzowane cele i dla niego to był ważny krok w rozwoju - zaistnienie w fizycznej Ekstraklasie. On miał tego świadomość od samego początku. Wiedział, na co się pisze. Pierwszy raz przyleciał do Radomia z mamą i spodobało mu się tutaj, bo na własne oczy zobaczył, że ma tutaj zapewnione wszystko co potrzebne do rozwoju. Do dzisiaj zresztą bardzo mile wspomina pobyt w Radomiu - wspomina Gilewski.

- Powiedziano mi, że Polska to idealny krok między Chorwacją a miejscem, gdzie będę później. Rozmawialiśmy o tym, że Ekstraklasa pomoże mi się rozwinąć fizycznie jako piłkarz. Pokazano mi miasto, Radomiaka od środka i wszystko mi się podobało. Było to moje pierwsze doświadczenie zagraniczne, natomiast nie sprawiało mi to problemu. Funkcjonowałem tak samo jak w Hajduku. Trener powiedział mi, że jeśli tylko będę dobrze trenował, to będę grał. Tak właśnie było - potwierdził Vusković w wywiadzie z TVP Sport.

Zdecydowanie trudniejszym partnerem w negocjacjach okazał się Tottenham. - Chcieli wiedzieć, jak wygląda szkolenie w Radomiaku, jak gramy, jakim systemem, jaki mamy pomysł na Lukę, jak funkcjonuje klub, jakie mamy warunki treningowe, jak wygląda odnowa biologiczna i obsługa medyczna - zdradza Gilewski.

Londyńczyków w rozmowach reprezentował Andy Scoulding, szef departamentu rozwoju, który po dopięciu wszelkich formalności regularnie pojawiał się w Radomiu, obserwując z trybun poczynania Vuskovicia w meczach ligowych. Gdy Radomiak przedstawił swój plan, pokazał zaplecze, potencjał i uzgodnił warunki, Scoulding dał zielone światło, a utalentowany Chorwat został wypożyczony do Radomiaka.

Niespotykane predyspozycje. "To będzie wielki piłkarz"

Gdy radomianie rozpoczęli proces oceny Vuskovicia pod kątem przydatności do gry w pierwszej drużynie, od razu w oczy rzuciły się niespotykane warunki fizyczne, którymi dysponował wówczas zaledwie 16-letni Chorwat. - Bardzo mało jest zawodników o takiej budowie, takim sposobie poruszania się po boisku. To było największe zaskoczenie. W pierwszym momencie wręcz nie dowierzaliśmy, czy on na pewno ma 16 lat! - opowiada Gilewski.

- Fran bardzo go zachwalał i nie mylił się w swojej ocenie. Poza tym Luka to niezwykle profesjonalny człowiek. Sama jego obecność w szatni to była wielka nauka dla naszych młodych chłopców, którzy mogli z bliska zobaczyć, jak on się przygotowuje, jak pracuje, co robi po zajęciach, jakie ma nastawienie i jak on się piłce poświęca - kontynuuje nasz rozmówca.

Radomiak w przerwie między rundami znajdował się w trudnej sytuacji. Wiosną czekała go walka o utrzymanie. Zazwyczaj w takich sytuacjach kluby sięgają po doświadczonych piłkarzy.

- Trudniej ogrywać młodego bramkarza czy środkowego obrońcę niż piłkarzy z innych pozycji, bo te pierwsze to są obarczone dużą odpowiedzialnością, ale pokazaliśmy, że potrafimy to robić. Od wielu lat graliśmy młodzieżowcem na bramce i później ten pomysł był także kopiowany przez inne kluby. Luka był nastolatkiem, ale w praktyce nie wyglądał na nastolatka. Właściwie po pierwszych treningach już było widać, że on będzie grał i to tylko kwestia czasu. Pamiętam, że pierwszy mecz, w którym był dostępny, to było wyjazdowe spotkanie z Cracovią i już wtedy się zastanawialiśmy, czy on czasami nie powinien od razu wskoczyć do pierwszego składu i grać od początku - wspomina Gilewski.

Zderzenie Vuskovicia z Ekstraklasą nie należało do najprzyjemniejszych. Zieloni przegrali z Cracovią 0:6, a Chorwat wszedł na boisko na niespełna pół godziny. W kolejnym meczu zagrał już w pełnym wymiarze czasowym. I tym razem nie było łatwo. Radomianie przegrali 0:4 z Pogonią Szczecin. Dopiero po tym spotkaniu złapali wiatr w żagle. W trzech kolejnych meczach zdobyli siedem punktów. Vusković zdobył w nich dwie bramki. Swój pobyt w Polsce przypieczętował efektownym trafieniem z dystansu w wyjazdowym starciu z Legią Warszawa, który radomianie wygrali 3:0.

- Nie ma wątpliwości, że ten chłopak osiągnie wiele w piłce. Gdyby pan kogokolwiek z naszego ówczesnego zespołu zapytał o niego, wszyscy wypowiedzieliby się w ten sam sposób: to będzie wielki piłkarz. Każdy z nas był do tego przekonany. Zastanawialiśmy się zresztą, czy nie powinien zostać z nami kolejne pół roku. To była jedna z opcji. Druga zakładała, że od razu odejdzie do Belgii. Po konsultacjach z agentem i Tottenhamem podjęli decyzję, żeby odejść od razu i to była moim zdaniem słuszna decyzja. Ten sezon pokazał, że radzi sobie doskonale - podsumowuje Gilewski.

Vusković w barwach KVC Westerlo rozegrał 36 meczów, w których strzelił siedem goli, a przy trzech asystował. Belgijskie i światowe media zachwycały się jego instynktem strzeleckim, jednak przede wszystkim wzorowo wywiązywał się z obowiązków defensywnych.

Fantastyczna forma zaowocowała pierwszym powołaniem do seniorskiej reprezentacji Chorwacji na mecze el. MŚ 2026 z Gibraltarem (7:0) i Czechami (5:1). To pierwsze spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych, ale w drugim piłkarz urodzony w 2007 roku zadebiutował w jednej z najmocniejszych europejskich drużyn narodowych.

Maciej Ławrynowicz, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Jaagafan na banie
14.06.2025
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Gościu napisz więcej wierszówki - oni płacą 
Zgłoś nielegalne treści