Jej setny występ przypadł na towarzyskie spotkanie z Ukrainą w Mielcu w miniony piątek. Biało-Czerwone zwyciężyły 4:0, a przy trafieniu na 1:0 Klaudii Jedlińskiej nasza rozmówczyni popisała się świetnym prostopadłym podaniem w tempo.
- Mam nadzieję, że ta asysta się wam podobała, bo mnie bardzo. Fajnie Klaudia wykończyła tą sytuację, więc wielkie brawa. Czy to najładniejsza asysta w życiu? Nie wiem, może by się jakaś jeszcze znalazła. Dzisiaj widziałam ogromną przestrzeń między obrończyniami. Trzeba było tam po prostu zagrać tą piłkę. Mam nadzieję, że takie przestrzenie też będziemy dostrzegać na Euro i będziemy to wykorzystywać - przyznała piłkarka.
Jubileusz z opaską kapitana
Ewelina Kamczyk została też wyróżniona przed tym spotkaniem. Otrzymała okolicznościową koszulkę z numerem 100, ale przede wszystkim założyła opaskę kapitańską reprezentacji Polski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to był strzał! Bramka z gatunku "stadiony świata"
- Oczywiście ogromnym zaszczytem było to, że mogłam dzisiaj wyprowadzić drużynę w tej roli, za co bardzo dziękuję. Mam nadzieję, że najlepsze wciąż przede mną. I bardzo się cieszę, że mogę reprezentować nasz kraj. Jestem dumna, że w dalej młodym wieku mam już rozegrane 100 meczów - podkreśla pomocniczka FC Fleury 91.
- Na pewno to jest odpowiedzialność. Ale mimo tego, że nawet jak ktoś nie ma tej opaski, to uważam, że każdy ponosi odpowiedzialność za tą drużynę. Zresztą ja powiedziałam w szatni, że każdy jest kapitanem tej drużyny. I każdy ponosi odpowiedzialność za tą drużynę. Aczkolwiek na pewno ta opaska jest ogromnym zaszczytem. Rozmawiałam na ten temat z Ewą Pajor. Powiedziała, że bym się cieszyła tą chwilą. I też tak zrobiłam - dodała.
Miała dość piłki
Ale na co dzień w tej kadrze Kamczyk oprócz zadań boiskowych, pełni też rolę... DJ'a. Zresztą w wolnym czasie, którego wiele nie ma, nagrywa vlogi, a także utwory muzyczne. Nie można więc było wybrać lepszej osoby na to "stanowisko".
- Myślę, że muzyka daje nam taką swobodę i dobrze nas nastraja na mecz. Muzyka w każdym sporcie jest takim też ważnym elementem, bo gdzieś tam uspokaja czy dobrze motywuje. Tutaj sobie stworzyłyśmy z dziewczynami playlistę i ja jestem tym DJ-em, ale to jest lista całej drużyny, wszystkie ją tworzymy - podkreśla.
To jest ta strona Eweliny Kamczyk, którą znamy - pozytywna i uśmiechnięta. Ale nie zawsze tak było. Zanim wyjechała z Polski, w latach 2015-2021 grała w Górniku Łęczna. W ostatnim sezonie piłka nożna przestała ją cieszyć.
- Miałam takie chwile, jeszcze za czasów gry w Łęcznej. Rzeczywiście bardzo mocno rozważałam koniec gry w piłkę. Tak bardzo, że chciałam dostać się do wojska, o czym rozmawiałam z bliskimi. Mogę śmiało powiedzieć, że to była depresja. Brałam zwolnienie lekarskie, dużo schudłam, nasiliły mi się migreny. Odrzuciłam też powołanie do kadry. Zadzwoniłam do trenera Miłosza Stępińskiego, który prowadził zespół i powiedziałam, że nie jestem gotowa psychicznie do gry, choć fizycznie było okej - mówi zawodniczka.
- Ja tego nie mówiłam, bo nie chciałam nikogo martwić, ale momentami czułam się tak źle, że bywałam pod kroplówką. Nadal się z tym zmagam, ale jakoś sobie radzę. Mam swoje leki. To nie jest łatwe życie. Czasem dziewczyny widzą, że jest coś nie tak, ale i tak dalej chcę trenować, o ile mogę - zdradza.
"Czas na błędy się skończył"
Gdy w grudniu polskie piłkarki wywalczyły pierwszy w historii awans na Mistrzostwa Europy, Ewelina Kamczyk mogła dać upust radości i przekonać się, że warto było zostać przy piłce. Choć kilka tygodni później w mediach społecznościowych przyznała się do depresji i myśli o porzuceniu futbolu. Jednocześnie zaznaczając, że te piękne chwile przeżyte w Wiedniu wynagrodziły to cierpienie.
- Na pewno to jest nagroda naszej ciężkiej, długoletniej pracy. W końcu jedziemy na wielki turniej i myślę, że każda zawodniczka, ale też każdy członek sztabu ogromnie się z tego cieszy. Będziemy czerpać z tego ogromną radość. Ale my nie jedziemy tam po to, żeby po prostu być na tym turnieju, a po to, żeby zaprezentować się jak najlepiej i żeby zajść jak najdalej. Ja wierzę w tę drużynę i wierzę, że jesteśmy w stanie wyjść z grupy, mimo tak trudnych rywali - mówi Ewelina Kamczyk.
- Aczkolwiek też uważam i zawsze powtarzałam, że czas na błędy się skończył i rok temu w Lidze Narodów uczyłyśmy się tego wszystkiego, bo tak naprawdę grałyśmy pierwszy raz co mecz z najlepszymi na świecie. Nauczyłyśmy się przede wszystkim tego, że w tych gorszych momentach możemy na siebie liczyć oraz jesteśmy jednością i to jest bardzo ważne - podkreśla.
Podczas treningów na zgrupowaniu w Arłamowie Polki trenowały za specjalną płachtą, by nie móc podglądać ich zajęć. Czy to oznacza, że na Niemki, Szwedki i Dunki szykują coś specjalnego?
- Ćwiczyłyśmy różne schematy, o których tutaj nie chciałabym mówić. Jakby to jest między nami, w naszej drużynie. Zobaczycie wy wszystko na Euro, co przygotowaliśmy - zapewnia reprezentantka Polski.
Euro 2025 startuje 2 lipca, a dwa dni później Polki przystąpią do rywalizacji meczem z Niemkami. 8 lipca zmierzą się ze Szwecją, a 12 lipca z Danią.
Krzysztof Sędzicki, dziennikarz WP SportoweFakty