Wysokie temperatury w Nowym Jorku budzą niepokój przed przyszłorocznym finałem mundialu. 24 czerwca termometry wskazały tam 39 stopni, a prognozy na kolejne dni przewidują 30-34 stopnie. Stadion, na którym odbędzie się finał, nie ma możliwości całkowitego zamknięcia dachu, co dodatkowo komplikuje sytuację.
Profesor Mike Tipton z uniwersytetu w Portsmouth w rozmowie z BBC zaproponował, aby finał rozpoczął się o 9 rano. - Przeniósłbym go na klimatyzowany stadion z dachem, najlepiej w chłodniejszą porę roku. Ale jedyne, co można zrobić, to przejść na chłodniejszą porę dnia. Z perspektywy termiczno-fizjologicznej, zarówno ze względów zdrowotnych, jak i wydajnościowych, chciałbym rozpocząć mecze tak wcześnie, jak to możliwe, ale rozumiem zastrzeżenia logistyczne - powiedział.
ZOBACZ #dziejesiewsporcie: Krychowiak wpadł w zachwyt podczas podróży
Ekspert podkreślił, że zagrożenie dotyczy nie tylko zawodników, ale także sędziów i widzów. - Zagrożenia dla zdrowia nie dotyczą wyłącznie zawodników, ale także sędziów i widzów, z których wielu jest w znacznie, znacznie gorszej formie. Jeśli będziesz grać w warunkach, w których wszystkie racjonalne dane naukowe mówią "stop", to organizatorzy wezmą na siebie sporą część odpowiedzialności - ostrzegał.
FIFA nie podała jeszcze oficjalnej godziny finału. Wiadomo jedynie, że mecze mundialu mają być rozgrywane o 12, 15, 18 i 21 czasu nowojorskiego. Oznacza to, że wiele spotkań odbędzie się w porze największych upałów, co może wpłynąć na komfort i bezpieczeństwo uczestników.
Profesor Tipton zaproponował także inne rozwiązanie. - FIFA powinna zastanowić się, gdzie, kiedy i jak rozgrywać takie mecze. Nie jest niemożliwe, żeby mecz podzielić na kwarty zamiast na połowy - proponuje. W trakcie Klubowych Mistrzostw Świata w USA piłkarze i trenerzy narzekali na trudne warunki, a przerwy na picie stały się koniecznością.