"Nie jest to przyjemne uczucie". Bramkarz Lechii kajał się po meczu z Lechem

Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Szymon Weirauch
Getty Images / Mateusz Słodkowski / Na zdjęciu: Szymon Weirauch

- Prowadzisz 2:0, wychodzisz na drugą połowę i dostajesz cztery bramki. Musi być lepiej w kolejnych meczach, nie chcę już stracić czterech bramek - mówił bramkarz Lechii Gdańsk Szymon Weirauch po przegranym meczu z Lechem Poznań (3:4).

Po pierwszej połowie meczu Lechii Gdańsk z Lechem Poznań można było napisać, że Szymon Weirauch jest bohaterem gospodarzy. Bronił jak natchniony (poradził sobie m.in. ze strzałem Mikaela Ishaka z rzutu karnego), a ponadto sprzyjało mu szczęście i zawodnicy "Kolejorza" nie potrafili trafiać w bramkę.

Jednak w drugiej połowie karta się odwróciła. Weirauch nie popisał się bramce na 2:2. Interweniował tak nieporadnie po centrostrzale Filipa Szymczaka, że wbił sobie piłkę do własnej bramki i ostatecznie zapisano mu trafienie samobójcze.

- Nie jest to przyjemne uczucie. Prowadzisz 2:0, wychodzisz na drugą połowę i dostajesz cztery bramki. Musi być lepiej w kolejnych meczach, nie chcę już stracić czterech bramek - powiedział Weirauch w strefie mieszanej.

Bramkarz Lechii odniósł się do swojej interwencji przy zagraniu Szymczaka. - Myślę, że piłka mogła nie lecieć w kierunku bramki. Chciałem pomóc zespołowi i przeciąć to podanie. Nie trafiłem, zdarza się - powiedział.

ZOBACZ WIDEO: Przerażające sceny w trakcie meczu. Piłkarze padli na murawę

- Nie wiem z czego to wynika. Może za bardzo chciałem i wyszło nie tak, jak powinno? - zastanawiał się Weirauch.

Przed tygodniem w Zabrzu w bramce Lechii stanął Bohdan Sarnawśkyj. Nie zachwycił, a ponadto na jednym z treningów doznał poważnej kontuzji i między słupki wskoczył Weirauch. Nie wiadomo jednak czy utrzyma miejsce w składzie, bo sobotnie spotkanie z perspektywy trybun oglądał już Muhamed Sahinović, który ma być wypożyczony z Rakowa Częstochowa.

- Ciężko jest złapać regularność, ale jestem profesjonalistą. Jestem w klubie po to, by być gotowym w każdym momencie. Poza tym uważam, że obaj wyglądamy bardzo dobrze w treningu. Mamy naprawdę zaciętą rywalizację na pozycji bramkarza - stwierdził Weirauch.

Dodał też, że trener John Carver nie określił, kto jest numerem jeden.

- Nie było takiej rozmowy. Cały czas walczymy o skład i musimy udowadniać swoją wartość - przyznał golkiper gdańskiej drużyny.

- Musimy cały czas pracować nad defensywą, pokazywać większy charakter i przede wszystkim nie dopuszczać do tak dużej liczby strzałów przeciwnika - podsumował Weirauch.

Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
hamilkar
27.07.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Weirauch... to też nasz chłopiec??? 
Zgłoś nielegalne treści