O wiośnie 2025 roku w Chorzowie wszyscy chcieli jak najszybciej zapomnieć. Lekiem na całe zło miał być nowy sezon. W nim Ruch w rozgrywkach Betclic 1. ligi wystartował przeciętnie, jeśli nie powiedzieć, że słabo.
Najpierw punkt w Niepołomicach z Puszczą, na który Niebiescy nie zasłużyli. Remis został uratowany w końcówce. Dawid Szulczek tłumaczył słabszą grę m.in. tremą oraz specyficznym boiskiem. Tydzień później chorzowianie, dość szczęśliwie, pokonali Górnika Łęczna 2:1.
W tamtym spotkaniu Niebiescy otworzyli wynik, ale po przerwie dali się zdominować i rywal wyrównał. W końcówce, po stałym fragmencie Ruch zadał decydujący cios. Tym razem kolejny raz problemy zdrowotne stanęły na przeszkodzie, aby pokazać pełnię możliwości. Do tego doszły problemy mentalne, gdzie zespół prowadząc cofnął się. To oczywiście tłumaczenia szkoleniowca.
Z dużym niepokojem kibice, z których wielu zaufanie do Dawida Szulczka straciło już kilka miesięcy temu, oczekiwali na mecz we Wrocławiu. Po siedmiu minutach było 0:2. Mogło skończyć się kompromitacją, ostatecznie Ruch przegrał 1:3 z rywalem, który był spokojnie do ogrania. Obie drużyny popełniały masę prostych błędów. Piłkarze z Cichej w 1. połowie mogli nawet doprowadzić do remisu. W 2. części chorzowianie nic nie potrafili zdziałać i zasłużenie przegrali.
ZOBACZ WIDEO: Nowy trener RB Lipsk zaskoczył piłkarskimi umiejętnościami
Trzy kolejki, cztery punkty. Wygrana, remis i porażka, a patrząc na grę wynik lepszy niż postawa na boisku. Dawid Szulczek w Ruchu jest już niemal rok. - Mamy do czego dążyć. Mam nadzieję, że po przerwie na kadrę będziemy już też na tym poziomie jeśli chodzi o taktykę, motorykę i nie będzie nam potrzeba tyle szczęścia, żeby wygrać mecz. Nie chcę też być zbyt surowy, nie ma co ukrywać, że zrobiliśmy ogromny progres. Jak pamiętam Ruch w momencie, kiedy przychodziłem, a dzisiaj, to są dwie różne drużyny - mówił na początku listopada 2024 roku Szulczek, po szczęśliwej wygranej w Łodzi na ŁKS-em.
Trener jest trochę ofiarą swojego jesiennego sukcesu. Ruch jesienią złapał świetną serię, wygrywał 5:0 i 6:0. Wskoczył do strefy barażowej i zaostrzył apetyty na awans. Wiosną kibice mieli zobaczyć autorski zespół Dawida Szulczka. Tymczasem dostali drużynę, która częściej się kompromitowała, niż czarowała. Dwie klęski po 0:5 na Superauto.pl Stadionie Śląskim wpłynęło na postrzeganie zespołu i trenera.
Szkoleniowiec irytował wielu tłumaczeniem każdego niepowodzenia różnymi problemami. Wszystko można było skojarzyć ze słowami Rene ze świetnego serialu "Allo Allo", który za każdym razem potrafił wyjaśnić żonie swoje zawiłe relacje z kobietami. "Ty głupia kobieto..." - zaczynał i Edith mu wierzyła.
Dawid Szulczek otrzymał kredyt zaufania. Latem doszło do przebudowy kadry, zmian w sztabie szkoleniowym i... słyszymy, że potrzeba czasu. A wtedy wszystko ruszy. Do głowy przychodzą słowa piosenki "Zdjęcie" autorstwa Bogdana Łyszkiewicza z "Chłopców placu broni": Mijają lata, a u mnie, cóż, nie zmienia się nic. Te same snują się historie, te same wciąż słowa".
Czy w Chorzowie już należy bić na alarm? Do pierwszej przerwy na kadrę do żadnych ruchów nie dojdzie. Co będzie później? Jest pewien trener...