Jestem realistą - Łukasz Mierzejewski przed wylotem reprezentacji Polski na turniej o Puchar Króla

W czwartek popołudniu reprezentacja Polski w krajowym składzie wyruszy w podróż do Tajlandii na towarzyski turniej o Puchar Króla. Wśród 20 wybrańców Franciszka Smudy znalazł się obrońca Cracovii, Łukasz Mierzejewski.

Co ciekawe, 28-letni zawodnik, dla którego to pierwszy kontakt z seniorską reprezentacją będzie w tym gronie najbardziej utytułowanym zawodnikiem. Mierzejewski ma bowiem na koncie dwa tytuły mistrza Polski wywalczone z Legią Warszawa i Zagłębiem Lubin, a przede wszystkim złoty i srebrny medal Mistrzostw Europy U18 i U16. Jednak w pamiętnej drużynie Michała Globisza był jednym z napastników, a Franciszek Smuda widzi go w roli skrajnego obrońcy.

To właśnie aktualny selekcjoner przed rundą wiosenną sezonu 2005/2006 przekwalifikował "Mierzeja" z ataku do obrony. Mimo tego w kolejnych klubach Mierzejewski przez kolejnych trenerów próbowany był na innych pozycjach. Do wystawiania go w obronie wrócił były opiekun Cracovii, Artur Płatek, który rok temu sprowadził go do Pasów. - W kadrze widzę się na obronie. Poza tym to trener Smuda zrobił ze mnie obrońcę, więc u niego ta pozycja będzie optymalna. Na początku, kiedy trener Smuda przesunął mnie do obrony, nie byłem zadowolony. Pamiętam, że nie byłem do tego do końca przekonany, ale z czasem okazywałem się dużo skuteczniejszy niż w przodzie i przekonałem się do tej pozycji - tłumaczy Mierzejewski.

Dobra runda jesienna bieżącego sezonu w jego wykonaniu zaowocowała powołaniem do kadry, ale to nie przeszkadza zachować mu trzeźwej oceny sytuacji: - Nie budziłem się często z tą myślą. Jestem realistą. Wiem, że to dla mnie wyróżnienie, ale muszę pokazać się z jak najlepszej strony selekcjonerowi. To jest moje zadanie, żeby móc dostać następne powołanie.

Smuda, kiedy jesienią już w roli selekcjonera oglądał spotkania Cracovii, sam stwierdził, że przygląda się Mierzejewskiemu. Większość komentatorów i kibiców nie wzięła tego na poważnie, ale znający Smudę z wcześniejszych lat Mierzejewski widział światełko w tunelu prowadzącym do reprezentacji: - Ja wziąłem to na poważnie. Wiedziałem, że trener ogląda wszystkich, ale kiedy wspomniał, że przygląda się mi i może mnie powołać, patrzyłem na to realnie. Rozmawiałem z nim potem krótko, ale nie sugerował jeszcze jednoznacznie, że mnie powoła.

A jak sam Mierzejewski ocenia rundę, która uchyliła mu furtkę do drużyny narodowej? - Była to solidna runda, ale nie było rewelacji. Myślę, że stać mnie na jeszcze lepszą grę i będę starał się to potwierdzić - twierdzi.

Na dobre występy Mierzejewskiego wpływ miała na pewno praca Oresta Lenczyka, który w trakcie rundy objął Cracovię. Doświadczony szkoleniowiec w swoim stylu zareagował też na nominację podopiecznego: - Trener na powołanie zareagował oczywiście żarcikiem. Chodził za mną i powtarzał: "reprezentant, reprezentant". Będę musiał się do tego przyzwyczaić - zdradza z uśmiechem obrońca Pasów.

Mierzejewski opuści Cracovię w środku obozu kondycyjnego w Spale. Zapowiada jednak, że przez wyjazd z kadrą nie zamierza stracić przygotowań. - Trenerowi Lenczykowi pewnie trochę w niesmak, że jadę, bo ucieknie mi trochę czasu przygotowań. Będę się jednak starał na kadrze robić coś więcej - zapewnia.

Dla Mierzejewskiego ze wspomnianymi juniorskimi Mistrzostwami Europy do lat 18., kiedy Polska zdobyła złoty medal wiąże się także mniej radosna historia. Cztery lata po sukcesie na boiskach Finlandii, gdy był zawodnikiem Zagłębia i przebywał z "Miedziowymi" na zgrupowaniu w Niemczech został aresztowany przez Interpol w sprawie domniemanego gwałtu na Fince. Po ekstradycji do Finlandii i kilku miesiącach oczekiwania na proces, fiński sąd oczyścił go z wszelkich zarzutów. Sprawę tę w kontekście wyprawy reprezentacji do słynącej z różnych uciech Tajlandii przypomniało kilka mniej poważnych redakcji. - Nie czytam tego i nie wracam do tego. Coś takiego mnie na pewno nie ruszy - zapewnił piłkarz Pasów.

Komentarze (0)