Upadek na schodach Marcina Kikuta mógł mieć dużo większe konsekwencje. Na szczęście lechita za jakieś dwa tygodnie powoli będzie wchodzić w trening. - Krwiaki się wchłonęły, ale zdjęcie rentgenowskie pokazało, że czaszka nie jest jeszcze zrośnięta. Wciąż mam pęknięcie, ale lekarze uprzedzali mnie, że głowa zacznie się zrastać dopiero po 6-8 tygodniach od wypadku. No a tyle właśnie teraz upływa - mówi na łamach Gazety Wyborczej obrońca Kolejorza.
Kikut nie zamierza ryzykować i zrobi wszystko, aby chronić głowę. Niedługo może przypominać Petra Cecha z Chelsea Londyn, który gra w z kaskiem na głowie. - Prawdopodobnie będę musiał grać w kasku ochronnym. Wolę uprzedzić kibiców Lecha, żeby nie byli zaskoczeni. Trudno, cokolwiek będzie trzeba założyć na głowę, by ją chronić, zrobię to. Nie mam zamiaru ryzykować, bo chce grać, a takie urazy mogą się odnowić po uderzeniu w to samo miejsce - dodaje Kikut.
27-letni zawodnik czuje się już coraz lepiej i powinien wyjechać z zespołem na zgrupowanie do Turcji, na które poznaniacy udadzą się na początku lutego.