43-letni szkoleniowiec w ostatnich latach pracował bowiem w ligach niedostępnych dla polskich szkoleniowców. W ubiegłym sezonie opiekował się w występującym we francuskiej ekstraklasie Stade Reims. Wcześniej awansował do Ligue 1 z Le Havre i też prowadził ten zespół w najwyższej klasie rozgrywkowej nad Sekwaną. Ma również w CV Standard Liege i belgijską ekstraklasę.
- Ekstraklasa to liga, która stanowi dla mnie wyzwanie i ciągle się rozwija. Staje się coraz bardziej atrakcyjna - dla kibiców, mediów, ale i dla piłkarzy. Finansowo liga jest coraz bardziej konkurencyjna, a udział w europejskich pucharach kładzie kluby na piłkarską mapę. To w zasadzie rozwój nie tylko sportowy, ale i krajowy - mówi nam Luka Elsner.
Na inaugurację 9. kolejki PKO Ekstraklasy jego Cracovia zagra na wyjeździe z GKS-em Katowice (piątek, g. 18). Przed startem tej serii spotkań Pasy są trzecie w ligowej tabeli.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
Dominik Stachowiak, WP SportoweFakty: Jak wyglądają pana postępy w nauce języka polskiego? Na konferencji prasowej przed meczem z Wisłą Płock przeczytał pan kilka zdań po polsku i wyszło to naprawdę dobrze.
Luka Elsner, trener Cracovii: Rozumiem już naprawdę sporo. Powiedziałbym, że na konferencjach prasowych jestem w stanie zrozumieć w 60 procentach o co chodzi w zadawanych pytaniach. Także kiedy rozmawialiśmy w Płocku z sędziami o tym, czy będziemy grać, nie potrzebowałem tłumaczenia. Uczę się w zasadzie każdego dnia, w środę miałem pierwszą oficjalną lekcję polskiego, ale sam też poświęcam na to sporo czasu. Oczywiście największy problem stanowi gramatyka i składnia zdania. Natomiast cieszę się z moich postępów i to oczywiście pomaga mi między innymi w komunikacji z mediami.
Po 7 rozegranych meczach jesteście w ścisłym czubie tabeli. Spodziewał się pan tak udanego wejścia w sezon?
Prawdę mówiąc, chcieliśmy po prostu zbudować skład, który będzie rywalizować w każdym meczu i będzie trudnym przeciwnikiem zdolnym wygrać z każdym. I myślę, że na ten moment to osiągnęliśmy. Natomiast urok Ekstraklasy jest taki, że nigdy nic nie wiadomo i każdy może wygrać z każdym. To wymagająca liga. Zatem cieszymy się, że jesteśmy w czubie, to daje nam pewność siebie i spokój na kolejne tygodnie. Ale piłka nożna nie skupia się na tym co już zrobiłeś, tylko na tym, co musisz zrobić, więc każdego tygodnia robimy co w naszej mocy, żeby rozwijać się jako zespół. Zwłaszcza, że musimy pracować nad wieloma rzeczami, jak chociażby kontrolowanie posiadania piłki i tworzenie szans pod bramką rywali. Ale moim zdaniem zmierzamy w dobrym kierunku.
Ekstraklasa to zupełnie inna liga niż ta, w których dotychczas pan pracował. Co tak skusiło pana, gdy przyjmował pan ofertę pracy w Cracovii?
Ekstraklasa to liga, która stanowi dla mnie wyzwanie i ciągle się rozwija. W Polsce widać zaangażowanie kibiców, dobrą infrastrukturę, rosnącą jakość piłkarzy i trenerów. To liga intensywna, niebojąca się gry pressingiem, coraz bliższa najlepszym ligom. To było dla mnie atrakcyjne. Od początku miałem dobre przeczucia co do Cracovii - zobaczyłem atmosferę, mentalność piłkarzy i nawet widząc to tylko na wideo, poczułem, że to coś dla mnie. Mam oczywiście ambicje, ale nie chodzi teraz o dopisywanie kolejnych linijek w CV. Uważam, że Ekstraklasa będzie się rozwijać, a ja chcę być częścią tego procesu.
To pan znalazł Cracovię czy Cracovia znalazła pana?
Cracovia i moi agenci zaczęli rozmowy. Byłem otwarty na ten projekt, a po pierwszych spotkaniach obie strony poczuły, że to ma sens.
W Śląsku Wrocław występował pana brat, Rok. Odegrał rolę w przenosinach do Krakowa?
Rozmawialiśmy o Polsce wiele razy. On zresztą przeżył tu chyba swój najlepszy okres w karierze i miał pozytywne wspomnienia. Oczywiście to też dało mi pewien obraz ligi, którą, gdy Rok grał w Śląsku, oglądałem w telewizji. Może nie miał decydującej roli, ale na pewno miało to znaczenie.
Mówił pan, że Ekstraklasa się rozwija. Mamy teraz dwa miejsca w eliminacjach Ligi Mistrzów i dwa w eliminacjach Ligi Konferencji. To pomaga na rynku transferowym?
Tak. Ekstraklasa staje się coraz bardziej atrakcyjna - dla kibiców, mediów, ale i dla piłkarzy. Finansowo liga jest coraz bardziej konkurencyjna, a udział w europejskich pucharach kładzie kluby na piłkarską mapę. To w zasadzie rozwój nie tylko sportowy, ale i krajowy.
Ma pan w kontrakcie klauzulę odejścia w przypadku zgłoszenia się słoweńskiej federacji bądź kogoś z lig TOP 5?
Nie. Jestem całkowicie zaangażowany w Cracovię. W tym momencie kariery liczy się dla mnie codzienna praca, relacje i poczucie, że rozwijamy klub w najlepszym możliwym kierunku. Moja rodzina też jest tu szczęśliwa, co daje mi dodatkową motywację. Nie przyszedłem tu na chwilę - chcę coś zbudować i zostać.
Sporo czasu spędza pan w klubie? Jest pan typem trenera, który lubi mieć wpływ na możliwie jak najwięcej rzeczy?
Czasami jestem w klubie od 7:00 do 21:00, czasami do 14:00. Nie chodzi o czas, ale o efektywność. Angażuję się w wiele decyzji, bo wszystko, co wpływa na grę drużyny, musi być zrobione dobrze. Ale mamy świetne struktury, coraz lepiej się rozumiemy i coraz więcej decyzji mogę oddelegować zaufanym ludziom wokół.
Jak się pan odnajduje w mieście i w kraju?
Bardzo dobrze. Mieszkamy blisko centrum, korzystamy z historii i kultury miasta. Początek był trudny - przeprowadzka z Francji, znalezienie szkoły dla dzieci. To kosztowało sporo stresu, głównie żonę... Ale teraz wszystko jest pod kontrolą i jesteśmy bardzo zadowoleni.
Pracował pan między innymi we Francji i w Belgii. Da się porównać Cracovię do klubów z tych lig?
Tak, w szczególności jeśli chodzi o infrastrukturę. Mamy dobre boiska, centrum treningowe, komfortowe warunki pracy. Organizacja sztabu stoi na wysokim poziomie. Mamy wielu ambitnych, młodych ludzi związanych z Cracovią, którzy kochają i rozumieją ten klub. Możemy pod pewnym względami porównywać się z klubami Ligue 1. Myślę, że jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia takiego poziomu, więc podchodzę do tego z entuzjazmem i optymizmem.
Przed laty pracował pan w Pafos i w Royale Union Saint-Gilloise, teraz te kluby grają w Lidze Mistrzów. Czy Cracovia jest w stanie podążać tym śladem?
Trzeba w to wierzyć. Zresztą, weźmy na przykład Bodo/Glimt, które gra wspaniałą piłkę, a są z malutkiego miasteczka. Wieloma takimi historiami możemy się zainspirować. Cracovia to klub z historią i wspaniałą atmosferą stworzoną przez fanów, która jest chyba nawet lepsza niż w ligach TOP 5. Zatem wierzymy, że i my możemy napisać taką historię. Oczywiście, to wymaga inwestycji w ludzi, struktury i młodzież i to nie wydarzy się z dnia na dzień. Trzeba jednak być gotowym, żeby w odpowiednim momencie wejść do Europy, bo jeśli zrobisz to za wcześnie, możesz zaraz się cofnąć. Dlatego ważna jest cierpliwość, planowanie i jednocześnie wiara w to, że uda się spełnić te marzenia.
Czyli pana długoterminowym celem w Cracovii są europejskie puchary?
To jest jeden z celów i im wcześniej się to stanie, tym lepiej, ale musimy ciężko pracować, żeby to osiągnąć. Tak samo jak w życiu - wiele rzeczy musi się ze sobą zgrać, żeby było to możliwe. Musimy zachować pokorę i myślę, że mamy aktualnie takie nastawienie.
Do klubu latem trafiło 12 piłkarzy, a kilka nazwisk jest naprawdę mocnych. Jak ocenia pan "okienko" w skali od 1-10?
Oceny można wystawiać dopiero po kilku miesiącach, kiedy wszyscy się zaaklimatyzują i zrozumieją czego oczekujemy. Mam jasne oczekiwania wobec każdego, niezależnie od tego, kiedy dołączył, ale nie jestem w stanie zagwarantować, że wszystko pójdzie po naszej myśli. Co do tego, czy jestem zadowolony, to tak, choć był to wymagający okres i niektóre rzeczy były realizowane późno. Ale mamy doświadczonych zawodników, którzy natychmiast są w stanie coś wnieść. Mam sporo opcji na wielu pozycjach, zwłaszcza gdy wróci Ajdin Hasić. Mamy kreatywnych piłkarzy. No i przede wszystkim przyszłościowych, bo zainwestowaliśmy w zawodników pomiędzy 20. a 23. rokiem życia.
Filip Stojilković wcale nie był najgłośniejszym nazwiskiem na tej liście, a wygląda na to, że klub znalazł idealnego następcę Benjamina Kallmana.
Patrząc na to, że ma 25 lat, to najlepsze lata kariery jeszcze przed nim. A to oczywiście oznacza, że jego potencjał jest naprawdę duży. Mieliśmy przeczucie, że to będzie dobry ruch i szczerze mówiąc wyszło lepiej, niż zakładaliśmy. Nawet rozmawiając z Filipem kilka dni temu powiedziałem mu, że oczekiwaliśmy, że będzie dobrze, a dostaliśmy piłkarza doskonałego. To również świetny gość poza boiskiem. Jeśli utrzyma ten poziom, to pomoże nie tylko klubowi, ale i swojemu rozwojowi. Ma olbrzymie ambicje i jest zawodnikiem kolektywnym. Cieszymy się, że jest z nami.
Głośnym echem odbił się transfer Mateusza Klicha. Jego doświadczenie sporo daje w szatni?
Zdecydowanie tak. Drużyna potrzebuje liderów i ludzi, którzy dają przykład, przekazują wartości i pomagają drużynie w trudnych chwilach. Klich i Kamil Glik są takimi zawodnikami. Zebrali doświadczenie w dobrych ligach i teraz naprawdę nam pomagają. To będzie ważne także w kryzysowych momentach, gdy na przykład przegramy dwa mecze z rzędu - pomogą uspokoić szatnię i dać poczucie kontroli. To co lubię u doświadczonych piłkarzy, to ich entuzjazm i radość z gry w piłkę. Mamy piłkarzy, którzy nie są tym zmęczeni i wciąż się tym cieszą.
Glik, z powodu kontuzji, ostatni raz na murawie pojawił się w październiku zeszłego roku. Zobaczymy go w tym sezonie na boisku?
Mam taką nadzieję. Myślę, że po październikowej przerwie na kadrę wróci do nas. Pracuje ciężko, a jego energia i chęć powrotu robi wrażenie. Kiedy rozmawiam z nim o powrocie, to tak, jakbym rozmawiał z 18-letnim chłopakiem, który chce zagrać swój pierwszy mecz. Jest niezwykle ważnym elementem w szatni i samą swoją obecnością daje drużynie spokój i pewność.
Ale nie będzie łatwo o powrót do składu, bo na początku sezonu oczarował Oskar Wójcik. To piłkarz, który zaskoczył pana pod względem umiejętności czy mentalności?
Szczerze mówiąc, zaskoczył mnie pod każdym względem. Mieliśmy czas, żeby przyjrzeć mu się w okresie przygotowawczym i pokazał, co potrafi. Myślę, że dla ludzi w klubie nie jest to żadną niespodzianką, bo każdy czuł, że Oskar ma coś w sobie, a my daliśmy mu możliwość, żeby to coś pokazać. Ma sporą jakość i jest tytanem pracy. Myślę, że słowa uznania należą się przede wszystkim trenerom, którzy prowadzili go w drużynach młodzieżowych. Bardzo doceniamy to, że mamy młodych wychowanków, którzy identyfikują się z drużyną i dobrze reprezentują jej wartości. I żeby było jasne, nigdy nie dam grać zawodnikowi tylko dlatego, że jest młody, albo dlatego, że jest wychowankiem. Szansę dostają ci, którzy pomogą nam wygrywać mecze.
Widzi pan kolejne takie talenty?
Musimy pamiętać, że młodzi piłkarze mogą za sześć miesięcy rozwinąć się w niesamowity sposób. Zatem nikt nie ma zamkniętych drzwi. Rozmawiamy na bieżąco z trenerami drużyn młodzieżowych, więc zobaczymy, czy ktoś taki się pojawi. Mam nadzieję, że coraz więcej młodych talentów będzie wchodzić do pierwszego zespołu.
Na koniec okienka do Żyliny odszedł Fabian Bzdyl. Nie było szans, by go zatrzymać?
Prowadziliśmy rozmowy przez kilka tygodni. Myślę, że transfer był w tym momencie dobrym rozwiązaniem - zbierze minuty, zdobędzie doświadczenie, dojrzeje piłkarsko. Oczywiście, szkoda że odszedł, bo ma potencjał, ale życzę mu jak najlepiej. Może kiedyś Fabian do nas wróci. Poza tym uważam, że z jego talentem zobaczymy go w naprawdę dobrej lidze.
Czy jest jakaś wiadomość, którą chciałby pan przekazać kibicom Cracovii?
Przede wszystkim chcę podziękować za atmosferę, którą tworzą. Kibice bardzo nam pomagają, nie tylko w domu, ale i na wyjeździe i to jest świetna rzecz dla mnie i dla zespołu. Czuję, że zostałem ciepło przyjęty i jestem za to wdzięczy. Mam nadzieję, że w dalszym ciągu będziemy przynosić im dumę i oddamy to, co oni dają nam.
Rozmawiał Dominik Stachowiak, dziennikarz WP SportoweFakty