Trener zdradził szokujące kulisy. "Nie możemy czekać 2-3 dni na lekarza"

PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Mariusz Misiura
PAP / Marian Zubrzycki / Na zdjęciu: Mariusz Misiura

- Uważam, że tak jak robimy postęp na boisku, tak musimy go robić też w innych obszarach. Nie możemy czekać 2-3 dni aż lekarz będzie miał czas, by zobaczyć naszego zawodnika - mówi trener Wisły Płock Mariusz Misiura.

O samym meczu za bardzo nie ma sensu dłużej dyskutować. Wisła Płock zagrała na tyle, na ile mogła, ale komplet punktów ostatecznie pojechał do Białegostoku. Afimico Pululu w 82. minucie wykorzystał rzut karny, w związku z czym Jagiellonia wygrała 1:0.

- Czułem niesamowitą dumę, widząc jak wyglądała Wisła Płock na tle najlepszej drużyny w Polsce. Zdaję sobie sprawę, że żyjemy w środowisku, w którym ciągle jest nam mało, tylko nie zapominajmy, gdzie byliśmy 15 miesięcy temu, a gdzie jesteśmy dzisiaj - mówił trener Mariusz Misiura na konferencji prasowej.

- W pierwszych 40 minutach byliśmy bliżej zdobycia bramki niż Jagiellonia. W drugiej, zwłaszcza po zmianach, Jagiellonia miała coraz większą kontrolę i spychała nas do niskiej obrony, ale koniec końców nic z tego nie wynikało, nie było jakichś stuprocentowych sytuacji. Nam niestety zabrakło zmian w ofensywie. Jestem zadowolony z tego meczu, ale ciężko jest mi się pogodzić, że nie zdobywamy nawet jednego punktu. Ta liga jest niesamowita - jeden błąd i brak odpowiedzialności kończy się bramką - komentował trener Wisły.

- Nienawidzę przegrywać. Najbardziej boli mnie to ile włożyliśmy w przygotowania do tego meczu, a przegrywany przez rzut karny. Wisła wyglądała bardzo dobrze na tle Jagiellonii. Dziękuję kibicom, że nas oklaskiwali, skandowali nasze nazwiska. Świetny gest, ale proszę mi wierzyć, że nie poprawi to mojego samopoczucia. To trudny moment, natomiast wierzę, że będziemy wszyscy razem i szybko się podniesiemy - dodał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Argentyńska gwiazda nadal zachwyca. Co za gol

Misiura zwrócił też uwagę na sprawy - nazwijmy to - medyczne. I przedstawił naprawdę szokujące kulisy. W Płocku nie mają łatwo, gdy jakiś zawodnik zgłosi uraz. A przecież mówimy o drużynie, która jeszcze przed chwilą była liderem PKO Ekstraklasy.

- Nie lubię za bardzo mówić, co się dzieje wewnątrz klubu, ale uważam, że jeżeli zawodnik zgłasza kontuzję, to diagnoza musi być znana trochę szybciej. Nie możemy czekać 2-3 dni aż lekarz będzie miał czas, by zobaczyć naszego zawodnika. Musimy znaleźć rozwiązanie, jak to zrobić, by wiedzieć kiedy zawodnik będzie do gry czy treningu. Jestem pod wrażeniem pracy dyrektora, który czasami dwoi się i troi, szuka rozwiązania, żeby zawodnik poznał diagnozę jak najszybciej - czy to w Warszawie czy w innym mieście. Uważam, że tak jak robimy postęp na boisku, tak musimy go robić też w innych obszarach. Na pewno w medycznym. Widzimy po jakim czasie z takimi samymi urazami wracają zawodnicy w innych klubach, a po jakim u nas. To pozostawia trochę do życzenia - powiedział trener Misiura.

- Nasi fizjoterapeuci dają z siebie wszystko, poświęcają dużo czasu zawodnikom. Bardziej chodzi mi o firmę zewnętrzną, z którą współpracujemy i od dłuższego czasu mamy trudne sytuacje, bo z góry wiemy, że lekarz może nas przyjąć we wtorek lub w czwartek w jakichś godzinach. Mamy piątek wieczór, wypadł nam Jime i z moich informacji wynika, że lekarz może go zobaczyć we wtorek. W samym Płocku niestety jesteśmy ograniczeni. Te same problemy mają piłkarze ręczni, to nie jest nic nowego - dodał trener "Nafciarzy".

W meczu z Jagiellonią z powodu kontuzji nie mógł wystąpić m.in. Giannis Niarchos. Deni Jurić narzekał na ból i po rozgrzewce stwierdził, że nie będzie w stanie pomóc drużynie.

- Chciałbym znać odpowiedź. Zawodnik czuje dyskomfort, ból i ja dziś tak naprawdę bazuję na jego opinii i zaufaniu do niego - powiedział trener Misiura.

Komentarze (1)
avatar
Romuald
20.09.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ludzie płacą składki na NFZ i czekają do specjalisty rok a piłkarzyk beztalencie bez kolejki miałby być przyjęty. 
Zgłoś nielegalne treści