Dzięki jego bramce Arka pokonała Motor. W kolejnej rundzie chce trafić na Pogoń

PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Kamil Jakubczyk
PAP / Piotr Matusewicz / Na zdjęciu: Kamil Jakubczyk

- Chyba każdy zauważył, że byliśmy bardziej zdeterminowani. Z boiska odnosiłem wrażenie, że Motor trochę gra na przetrwanie, a my chcieliśmy wygrać - mówi Kamil Jakubczyk po meczu Arki Gdynia z Motorem Lublin (1:0) w Pucharze Polski.

W 103. minucie Kamil Jakubczyk strzelił zwycięskiego - jak się okazało - gola dla Arki Gdynia w meczu z Motorem Lublin. To on zapewnił żółto-niebieskim awans do kolejnej rundy Pucharu Polski.

- Od momentu, gdy byłem na boisku czułem, że ten mecz wygramy. Dla regeneracji przed kolejnym spotkaniem byłoby lepiej, gdybyśmy zrobili to w podstawowym czasie, ale najważniejszy jest awans. Takie mecze budują drużynę. Myślę, że wszyscy obecni na stadionie widzieli trochę inną Arkę, bardziej odważną, nastawioną na atak, choć znowu brakowało nam trochę spokoju w trzeciej tercji. Sam miałem sytuację na początku dogrywki i muszę ją wykorzystać. Mogliśmy wygrać znacznie wyżej - powiedział Jakubczyk w strefie mieszanej.

Mówisz, że czułeś, że wygracie. A czułeś, że to ty strzelisz gola?

Z taką myślą wchodziłem na boisko. Byłem trochę wyżej ustawiony i chciałem strzelić gola bardzo mocno. Z tego rozlicza ofensywnych zawodników.

Spodziewaliście się tak ciężkiej przeprawy?

Na pewno. Motor ma swoją jakość, nieprzypadkowo w poprzednim sezonie zajęli 7. miejsce w Ekstraklasie. To nie jest słaby zespół, ale pokazaliśmy w jaki sposób można się im przeciwstawić: jednością, intensywnością, odwagą. To rzeczy, które musza nas wyróżniać jako drużynę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Argentyńska gwiazda nadal zachwyca. Co za gol

Rozmawialiście o sytuacji w polu karnym Motoru, gdy Mathieu Scalet zagrywał piłkę ręką

Z mojej perspektywy zagranie ręką było na pewno. Nie mi to oceniać, bo do końca nie znam przepisów. One cały czas się zmieniają. Zawodnik Motoru wykonał ruch ręką, ona nie była naturalnie ułożona.

Anulowany gol tuż przed końcem dodatkowo was rozzłościł?

Na pewno. Kiedy wszystkie okoliczności są przeciwko tobie, to jeszcze bardziej się napędzasz. Taki mecz był nam potrzebny. Mimo nieuznanej bramki i braku rzutu karnego cały czas pchaliśmy do przodu i chcieliśmy zdobyć zwycięską bramkę. Chyba każdy zauważył, że byliśmy bardziej zdeterminowani niż Motor. Z boiska odnosiłem wrażenie, że Motor trochę gra na przetrwanie, a my chcieliśmy wygrać.

Jak zapatrywałeś się na rywalizację z Karolem Czubakiem?

Byłem w nim w szatni przez pół roku i wspominam go bardzo dobrze. Jakby nie było jest to legenda tego klubu, najlepszy strzelec w historii. Należy mu się duży szacunek.

Zdążycie się zregenerować? 120 minut w nogach, a w poniedziałek gracie w Lubinie.

Mamy na tyle kompetentny sztab, który wie jak sobie radzić. Trener Szwarga ma doświadczenie z gry co trzy dni w europejskich pucharach. Na pewno minusem jest długa podróż, ale na pewno nie będziemy chcieli szukać wymówek, tylko wyjść i zdobyć upragnione trzy punkty na wyjeździe.

Zagłębie też grało dogrywkę, więc jest na remis.

Przede wszystkim inaczej przebiega regeneracja po wygranym meczu. W piłce 80-90 proc. znaczy głowa. Inaczej regenerujemy się po wygranych, inaczej po przegranych. Po takim spotkaniu jutro każdy przyjdzie do klubu z uśmiechem na twarzy, napędzony.

Masz swojego wymarzonego rywala w kolejnej rundzie?

Myślę, że tutaj nikogo nie zaskoczę. Chciałbym trafić na rywala z najwyższej półki, najlepiej u siebie. Fajnie, jakby przyjechała do nas Pogoń Szczecin.

Ale z trenerem Tomaszem Grzegorczykiem w roli pierwszego trenera? Ostatnio było nerwowo, gdy się spotkaliście.

Ta sprawa była dość mocno roztrząsana w mediach. Uważam, że niepotrzebnie. Może niektórym zależało, by odwrócić uwagę od wyniku spotkania. Dla mnie zawsze najważniejsze jest to, co dzieje się na boisku. Przeprosiłem za swój gest, uważam że był niepotrzebny, ale taka jest piłka. Wszyscy kochamy piłkę, bo to są emocje. Czasami ciężko nad nimi zapanować, a ja też jako zawodnik nie będę na siłę tłumił w sobie tych emocji, bo one nas napędzają.

rozmawiał i notował Tomasz Galiński, WP SportoweFakty

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści