Nie milkną echa po niezwykle emocjonującym pojedynku Rakowa Częstochowa z Lechem Poznań. Spotkanie zakończyło się remisem 2:2 i nie zabrakło w nim także kontrowersji. VAR nie uznał aż czterech goli, czerwoną kartkę otrzymał Luis Palma po brutalnym wejściu w nogi Zorana Arsenicia, a Szymon Marciniak podyktował rzut karny dla gospodarzy, co do którego pojawiło się mnóstwo wątpliwości.
Swoją opinią w tym temacie postanowił podzielić się już na chłodno Niels Frederiksen, trener "Kolejorza". Szkoleniowiec skrytykował decyzję sędziego o wskazaniu na "wapno" w 65. minucie przy stanie 2:1 dla mistrzów Polski.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni przeżyła koszmar. "Mój mąż wtedy pierwszy raz zemdlał"
- Byliśmy bardzo zadowoleni z pierwszej połowy, a w drugiej chętnie wymieniłbym sędziego, który podyktował rzut karny, którego nie było. To nie było nawet blisko rzutu karnego, więc to był jasny błąd i dla mnie to dziwne, że on nie został wezwany do obejrzenia powtórki - powiedział trener Lecha podczas piątkowego briefingu prasowego.
- Wciąż uważam, że jest dobrym sędzią, więc nie o to chodzi. Nawet najlepsi sędziowie czasami popełniają błędy, podobnie jak trenerzy oraz zawodnicy. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie zaprosił go do obejrzenia tej sytuacji, bo ja widziałem to po meczu ze 100 razy z każdej pozycji i absolutnie nie dostrzegłem tam żadnego przewinienia - dodał.
Duńczyk ocenił postawę swoich zawodników po czerwonej kartce, która sprawiła, że Lech od 55. minuty musiał poradzić sobie w osłabieniu. Krótko po tej sytuacji Raków złapał kontakt po rzucie rożnym, a po kolejnych kilkudziesięciu sekundach sędzia Marciniak odgwizdał "jedenastkę".
- To mentalna kwestia i byliśmy trochę przerażeni. Myślę, że to naturalne w takiej sytuacji. Masz 2:0, kontrolujesz spotkanie i nagle tracisz zawodnika oraz dwie bramki, jedna za drugą. Większość drużyn w takim momencie byłaby przestraszona, ale oczywiście mogliśmy poradzić sobie z tym lepiej - zaznaczył Frederiksen.
- Moi piłkarze wykonali dobrą robotę w ostatnim fragmencie meczu. Zrobiliśmy w obronie wszystko, by utrzymać ten punkt. Powiedziałem moim zawodnikom w szatni, że to ogromna różnica zdobyć punkt lub całkiem go stracić - podkreślił.
Teraz przed Lechem kolejne trudne zadanie. "Kolejorz" przed własną publicznością zmierzy się z Jagiellonią Białystok, a początek tego spotkania zaplanowano na niedzielę 28 września o godz. 14:45.