Sporo szumu pojawiło się w poniedziałek (10 listopada) wokół Roberta Lewandowskiego. Najpierw Anna Lewandowska poinformowała, że razem z mężem wybiera się do Nowego Jorku. Brakowało jednak wskazania powodu wyjazdu, natomiast jasne było, że napastnik FC Barcelony nie stawi się przez to na czas na zgrupowaniu reprezentacji Polski.
Lewandowski miał wziąć udział w "okołoświątecznej ceremonii". Dopiero później okazało się, że piłkarz został zaproszony do Stanów Zjednoczonych po to, by dokonać uroczystego włączenia świateł, które podświetliły Empire State Building w polskich barwach narodowych (z okazji Narodowego Święta Niepodległości).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: mecz przerwany. Trudno uwierzyć, co zrobili piłkarze
Zawodnik w rozmowie z dziennikarzami przyznał, że całe wydarzenie dużo dla niego znaczy.
- Jest to wspaniały dzień. To światło kierowane jest do wszystkich Polaków - w Stanach, w Polsce i na całym świecie. Jestem zaszczycony, że mogę być z państwem w tym wyjątkowym dniu. Jest to wielkie wyróżnienie dla wszystkich Polaków i dla całej ojczyzny, że możemy świętować naszą niezależność - powiedział.
Lewandowski został poproszony o to, by zdradził, co myśli, gdy słyszy "Polska".
- Wiadomo, że jest 11 listopada, więc pierwsze nawiązanie to niepodległość. To, jak jesteśmy wspaniałym krajem, jakich mamy wspaniałych ludzi, którzy wspierają naszą ojczyznę. Niezależnie od tego, gdzie jesteśmy, zawsze pokazujemy, mówimy o tym, że jesteśmy z Polski - podkreślił.
Po uroczystości w Stanach Zjednoczonych Lewandowski miał w planach powrót do kraju, gdzie rozpoczęło się już zgrupowanie reprezentacji Polski przed listopadowymi meczami eliminacji do mistrzostw świata 2026.
My Polacy jesteśmy dumni z takiego przedstawiciela na uroczystości w Nowym Jorku.