Leszek Ojrzyński był rozdrażniony po meczu

PAP / Marcin Bielecki / Leszek Ojrzyński
PAP / Marcin Bielecki / Leszek Ojrzyński

Trener KGHM Zagłębia Lubin miał dużo zastrzeżeń do pracy sędziego Łukasza Kuźmy i VAR-u z Bartoszem Frankowskim na czele. - Szybko uciekli po meczu - mówi Leszek Ojrzyński po porażce 1:5 z Pogonią Szczecin.

Leszek Ojrzyński nie miał powodów do zadowolenia po porażce 1:5 w Szczecinie. Na początku drugiej połowy wyglądało na to, że przed KGHM Zagłębiem Lubin otwiera się szansa na dogonienie Pogoni, ale skończyło się na golu na 1:3 Mateusza Dziewiatowskiego i bezowocnej wideoweryfikacji przy potencjalnym rzucie karnym. Sędzia Łukasz Kuźma nie wskazał na "wapno" z powodu wcześniejszego spalonego. Była to jedna z sytuacji, która wzburzyła lubinian.

- Weszliśmy dobrze w drugą połowę, ale nie sprzyjały nam ani decyzje niedysponowanego sędziego, ani VAR-u. Sędziowie tak szybko uciekli z boiska, nawet nie mogłem im podziękować po meczu. Trzeba zrobić porządek z VAR-em, żeby trenerzy i kibice dostawali szybciej informacje. Podobno była jakaś awaria, wszystko przeciągało się za długo. Nie boję się krytycznych słów pod adresem sędziego - mówi trener Leszek Ojrzyński na konferencji prasowej.

- Musimy przełknąć gorzką pigułkę, dawno nie straciliśmy tak wielu goli. Rywale wygrali zasłużenie, zostaliśmy wypunktowani maksymalnie, skoro po sześciu strzałach celnych Pogoni było pięć bramek. Zaczęliśmy fatalnie od zagapienia przy rzucie rożnym. Obudziliśmy się trochę po tym golu i zagraliśmy agresywniej. Próbowaliśmy gonić, ale nie zamienialiśmy naszych sytuacji na bramki - mówi Leszek Ojrzyński na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Co oni zrobili! Niesamowity gol w ósmej sekundzie

Thomas Thomasberg zarażał optymizmem przed meczem z KGHM Zagłębiem Lubin. Jego piłkarze, zgodnie z pozytywnymi zapowiedziami, mocno postrzelali do bramki Miedziowych. Kanonada rozpoczęła się już w 3. minucie uderzeniem Dimitrisa Keramitsisa, a przed przerwą padły jeszcze dwie bramki. Dzieło zniszczenia dokończyli Rajmund Molnar oraz Sam Greenwood po zmianie stron.

- Dwa tygodnie temu wszyscy byliśmy rozczarowani porażką z Jagiellonią. Byliśmy przekonani, że zasłużyliśmy na więcej. Tym razem byliśmy dużo skuteczniejsi i zwyciężyliśmy zasłużenie. Cieszą mnie gole Molnara, Keramitsisa i Greenwooda. Czułem, że możemy grać jeszcze lepiej niż w pierwszej połowie i to powiedziałem piłkarzom w szatni. Ostatnia faza spotkania wyglądała już całkiem dobrze - mówi Thomas Thomasberg.

- Dla nas to ważne zwycięstwo przed trzema meczami, którymi zakończymy rok. Trzy punkty są dla nas kluczowe po dwóch porażkach - zaznacza Duńczyk. - Wcześnie zdobyta bramka podświadomie zepchnęła nas do bronienia. Z piłką byliśmy nieco spóźnieni, bez piłki za mało odważni. Później odzyskaliśmy kontrolę nad meczem. Strata gola nie jest tak istotna, kiedy strzeliliśmy aż pięć.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści