I-ligowiec rozstał się z Tomaszem Wietechą w kontrowersyjnych okolicznościach. Pod koniec ubiegłego roku otrzymał on wypowiedzenie, a dyrektor Dariusz Szlage zarządził również zakaz treningów z drużyną. - Dużo się na ten temat powiedziało, nie będę tego roztrząsał. To dotyczyło jednej osoby. Byłem w poniedziałek na rozmowach z panem prezesem Kaczmarskim, bo z panem dyrektorem Szlage nie dało się do niczego dojść, to człowiek niepoważny. Dobrze, że nie ma go już w Stalowej Woli. Doszliśmy do porozumienia i rozstaliśmy się w przyjaznej atmosferze - wyjaśnia.
Wietecha przez lata był pewnym punktem Stali Stalowa Wola.
W rundzie jesiennej Wietecha rozegrał dwanaście meczów, z których siedem jego zespół przegrał. Po 19. kolejkach stalowowolska jedenastka zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Czy uda jej się utrzymać w I lidze? - Chłopcy muszą w to wierzyć, bo inaczej nie da się grać. Kibicom w Stalowej Woli życzę tego, żeby mieli drużynę w I lidze, bo mimo kłopotów finansowych to miasto na nią zasługuje - uważa 32-letni bramkarz.
Wychowanek Stali Stalowa Wola przeniósł się o klasę niżej i zdecydował się wiosną grać dla imienniczki z Rzeszowa. Nie opuszcza więc województwa podkarpackiego. - Nie mówię, że nie miało to znaczenia. Do tej pory nie byłem nigdzie dalej. Prezes Szczepaniak zgłosił się do mnie na początku tego zamętu wokół mojej osoby. Najpierw miałem pozwolenie na treningi w Stali Rzeszów i raczej tu zostanę. Już wszystko jest w miarę dograne. Jeszcze będę rozmawiał z prezesami i myślę, że na pewno do czerwca będę w Stali Rzeszów - przekonuje Wietecha.