16 wojowników, którzy idą na całość - II część rozmowy z Bogusławem Baniakiem, nowym trenerem Motoru Lublin

Sytuacja lublinian w tabeli po rundzie wiosennej stanowi dla szkoleniowca nie lada wyzwanie. Motor traci dziesięć punktów do bezpiecznej strefy, ale Bogusław Baniak nie zamierza się poddawać i chce zbudować podwaliny mocnego zespołu.

Paweł Patyra: Jak będzie starał się pan zmotywować drużynę, która w dwóch ostatnich rundach wygrała po jednym meczu?

Bogusław Baniak: Absurdalnie to zabrzmi... i zagrała kapitalny mecz z bardzo silną Wartą. Gdyby nie Reiss, to my nie wygralibyśmy tego meczu. Ja byłem pod wrażeniem postawy Białka, który mógł załatwić nas już w pierwszej połowie i mieliby trzy dodatkowe punkty. Jak będę motywował? Kto nie chce żyć w tym mieście, to niech szuka sobie innej pracy, bo nie ma innego rozwiązania.

Jakie są pańskie podstawowe oczekiwania wobec działaczy?

- Proszę zarząd o wypłacenie w ratach zaległych pensji piłkarzom, zatrzymanie historii tego klubu - Siergieja Michajłowa. Chciałbym, żeby on pozostał a szuka pracy, aby utrzymać rodzinę. Trzeba zrobić wszystko, żeby w tym szarym klubie do 7. marca pojawił się uśmiech.

Szczególnie istotny będzie początek rundy wiosennej?

- Muszę zrobić wszystko, żeby w Motorze, nawet bez pieniędzy, stworzyć coś, aby marzec i kwiecień były tymi miesiącami, które pokażą w jakim kierunku pójdzie klub. Ważne jest wygranie pierwszych meczów i wiara, która zaistnieje w psychice chłopców. Do tego dochodzi nadzieja utworzenia sportowej spółki akcyjnej z udziałem miasta lub inwestora. Ja uważam, że te miesiące odpowiedzą, czy mamy prawo utrzymać się w lidze.

Porozmawiajmy o konkretnych pozycjach. Dla kogo widzi pan miejsce między słupkami?

- Z Mioduszewskim muszę poważnie porozmawiać o pozycji bramkarza. Ja bardzo cenię Oszusta, ale uważam, że taki chłopak musi uczyć się przy dobrym bramkarzu i tak fajnym szkoleniowcu, jak Mioduszewski. Mamy jeszcze Gieresza, ale mówię szczerze, że proponuję zarządowi - ściągnijmy bramkarza.

W jakim ustawieniu zagra prowadzony przez pana Motor i kogo, na ten moment, wystawiłby pan w obronie?

- 4-2-3-1 to jest mój ulubiony system i tak będę próbował ustawić zespół. Co do prawej obrony, to w tym momencie postawiłbym na Marcina Syrokę. Oczywiście, byłby jeszcze jakiś jego zmiennik, o którego nazwisku nie chciałbym mówić. Maciejewski i Żmuda to dla mnie para obrońców, do których trzeba by dokooptować jednego stopera, kiedy Maciejewski będzie zbierał czerwone kartki za głupie gadki, które pokazał w sparingu z Świtem. U mnie takie numery nie przechodzą. Ja już miałem Błażeja Jankowskiego, który osłabiał zespół, a był piłkarzem z górnej półki. Z kolei Żmuda to kawał fajnego faceta. Na lewej obronie wpadł mi w oko Wojdyga. Nawet nie wiedziałem wcześniej, że jest on synem Piotra, byłego bramkarza i mojego przyjaciela.

Linia pomocy...

- Przed czwórką w obronie jest dwóch ludzi. To Król i Kursa. Jeżeli za Żmudę przyszedłby stoper, to można przesunąć go na tę pozycję. Na pozycji rozgrywającego wpadł mi w oko taki mikroskopijny piłkarz - Niemczyk. Myślę, że ma on zmysł organizacji gry. To taki playmaker, na którego będę stawiał. Gdyby prezes znalazł "gdzieś na stacji CPN" pieniądze, to trzeba by kupić playmakera. Miałem na myśli Sergio Batatę, który był na testach w Zawiszy Bydgoszcz. Na prawej stronie postawiłbym na Białka. To jest szybki chłopak, potrafi odnaleźć się w sytuacji sam na sam, ale nie zawsze potrafi ją wykorzystać. On coś w sobie ma i można jeszcze wzbogacić jego kulturę gry. Po przeciwnej stronie Popławski. Poza tym, wpadł mi w oko Hempel. Oczywiście, na razie nie mówię o zmiennikach.

Pozostał jeszcze ten jedyny napastnik.

- Największy problem Motoru to napastnik, właściwie dwóch napastników. Prezes obwieścił mi, że podpisał kontrakt z Fundakowskim, ale ja bym tego nie zrobił. Poczekałbym na kolejne sparingi. Jestem też po rozmowie z trenerami Widzewa, gdzie przebywał na testach, i pozytywnie wyrażają się o nim. To jest tak młody człowiek, że nie można określić go po jednym sparingu. Na tę pozycję szukałbym zawodnika.

Co z pozostałymi piłkarzami, dla których zabraknie miejsca w pańskiej koncepcji?

- Potrzebuję szesnastu wojowników, którzy idą na całość i próbują ratować Motor. Reszta trenuje oczywiście z nami, ale gra głównie u trenera Sawy, a ja skupiam się nad 16-17 ludźmi, którzy dopóki nie zginą w tym ciężkim boju, to tylko w nich inwestuję. Co z chłopcami, którzy się nie odnajdą w tej strategii? Na pewno nikt o nich nie zapomni. Chciałbym, żeby próbować im załatwić, aby nie zmarnowali tego półrocza. To też rola trenerów z regionu, by grali w klubach niższej klasy, a my będziemy ich obserwować.

Jak zapatruje się pan na możliwość poprawy kondycji finansowej Motoru?

- Ja pochodzę z Szczecina, gdzie budżet miasta wcale nie jest bogatszy od Lublina. My walczyliśmy jako trenerzy bardzo mocno, żeby to piłka nożna była wizytówką miasta. W piątek była decyzja i prezydent przekazał 3,5 mln na to, aby Pogoń awansowała do ekstraklasy. Nie trzeba czekać na pieniądze z nieba, tylko chodzić i szukać różnych rozwiązań. Dzisiaj można odbić się od drzwi: Ja bym dał, ale na Motor to nie dam. To jest błędne koło, które zawiązało się wokół Motoru.

Komentarze (0)