Smuda to pasjonat, który może dokonywać rzeczy niemożliwych - rozmowa z Danielem Purzyckim, trenerem w Swansea City

W przeszłości był piłkarzem, a obecnie zajmuje się szkoleniem młodzieży. Jest wymieniany jako jeden z potencjalnych następców Jose Marii Bakero w Polonii Warszawa. Sam wcześniej zajmował się poszukaniem trenera dla tego klubu. Sam Daniel Purzycki marzy na razie o poprowadzeniu seniorskiego zespołu. Ofert z naszego kraju (na razie) jednak nie ma.

Artur Długosz: Był pan piłkarzem m.in. Świtu Nowy Dwór Mazowiecki i Stali Stalowa Wola. Coraz większą sławę w Polsce zyskuje pan jednak jako trener na Wyspach Brytyjskich. Proszę tak pokrótce opisywać szczeble swojej kariery trenerskiej, jak i to w jakich klubach odbywał pan staże trenerskie.

Daniel Purzycki: Wyjechałem z Polski, bo musiałem myśleć o przyszłości mojej rodziny. Niestety kontuzje w tym czasie nękały mnie cały czas, więc gdy nadarzyła się okazja wyjechałem na miesiąc sam, a później moja rodzina do mnie dojechała. Na początku o piłce mogłem tylko pomarzyć. Tak naprawdę nie spodziewałem się, że będę mógł wrócić do niej w roli trenera. Bez znajomości języka początki były bardzo trudne, a aby zrobić kwalifikację potrzebna była jego znajomość. Należę do osób, które w życiu stawiają sobie cele i nie lubią siedzieć bezczynnie - w wieku 29 lat uznałem, że jeśli nie zrobię nic w tym kierunku, aby zostać trenerem to pozostanie mi oglądanie meczów w telewizji i trenowanie mojego syna. Dzięki temu, że przez kilka lat grałem w Polsce zawodowo mogłem uczęszczać do szkoły trenerów przy FA (angielskiej federacji). Kurs na licencję UEFA B otworzył mi drogę do pracy w piłce, jak to bywa poznałem sporą grupę ludzi, którzy pomogli mi, abym mógł dalej kontynuować pracę trenera. Poznawałem tajniki "trenerki" i tak teraz mogę powiedzieć, że kończę UEFA A i dzięki temu pracuję w klubie z aspiracjami, aby grać w Premier League. Fakt, że jest to tylko młodzież - no cóż - jeszcze jestem młody i perspektywiczny, jak na trenera, więc mam czas, aby przejść do dorosłej piłki.

Jeśli chodzi o staże to najdłużej za czasów Strachana byłem w Celticu - bardzo ekscytujący miesiąc. Był to czas w którym poznałem filozofię klubu i ludzi tam pracujących, dzięki którym nauczyłem się wiele. Alex McLeish i Birmingham City to drugi klub w którym miałem okazję mieć staż. Alex to człowiek z prawdziwą charyzmą. Nauczył mnie wiele i jak widać po awansie do Premier League radzi sobie świetnie. W Swansea City pracuję od trzech lat. Zdaję sobie sprawę, jak wiele czasami dzieli polskie kluby, ale i jak wiele można poprawić jeśli chodzi o organizację i pracę klubów zawodowych. Mam także możliwość podpatrywania klubu West Ham z Londynu.

Dużo trzeba było pracy i wysiłku, aby móc w tej chwili poszczycić się kontaktami z tak wybitnymi osobami jak np. Gianfranco Zola?

- To był czysty przypadek, ponieważ w tym samym czasie rozpoczęliśmy kurs UEFA A i co miesiąc spotykamy się na zjazdach. Poza tym to bardzo miły, pomocny i wręcz przespokojny człowiek o niesamowitym doświadczeniu jako piłkarz. Bardzo trzymam kciuki za prowadzony przez niego West Ham. Wiadomo jest przecież, że od lat ten klub promuje młodych zawodników, którzy występują na boiskach lig angielskich, co również jest niezbędne do zarządzania klubem.

Chce pan być bardziej menadżerem piłkarskim czy trenerem? Nie ukrywał pan, że był pan jedną z osób pomagających w znalezieniu trenera dla Polonii Warszawa.

- Bycie menadżerem to mój zawód, dlatego odnajduję się w tym dobrze. Ukończyłem potrzebne szkoły tutaj w Anglii i ciągle się kształcę w tym kierunku. Natomiast piłka to pasja i przyszłość. Mam okazję podpatrywać najlepszych trenerów w najlepszej lidze w Europie. Piłka to marzenie osiągnięcia czegoś co nie udało mi się jako zawodnikowi. Teraz dopiero mam ochotę na naukę i pochłanianie wiedzy, jako chłopak bywało z tym różnie. Do bycia trenerem trzeba być odpowiednio przygotowanym jako menadżer, zarządzając materiałem ludzkim na boisku. To, że mogłem brać udział w poszukiwaniach trenera Polonii to niesamowite doświadczenie. Poznałem wielu ciekawych szkoleniowców , co może procentować w przyszłości.

Jak to się stało, że to właśnie pan pomagał w znalezieniu opiekuna dla Czarnych Koszul? Dlaczego to właśnie do pana zwróciło się kierownictwo Polonii?

- Poznałem pana Wojciechowskiego w ubiegłym roku. To on zaproponował mi współpracę której się podjąłem. Wielu kandydatów było naprawdę wspaniałych i sama rozmowa z nimi to dla mnie było ogromne przeżycie. Cel był jeden - aby znaleźć kandydata mogącego tchnąć ducha w zespół, który niefortunnie znalazł się na dole tabeli. Jak wiemy trenerem został Jose Maria Bakero i jest to dobre rozwiązanie dla Polonii, ale również dla całej polskiej piłki, ponieważ metody stosowane w Europie i Hiszpanii mogą tylko podnieść nasz poziom w ekstraklasie.

Jest pan młodą, energiczną osobą, która zapewne ma własną wizję piłki nożnej. Ma pan pomysły na uzdrowienie naszego futbolu? Pomysły na to, aby nasza reprezentacja grała na światowym poziomie, kluby występowały w europejskich pucharach?

- Myślę, że jest to szeroki temat, nad którym można dyskutować godzinami. Przede wszystkim masowy dostęp do piłki w szkołach poprzez samorządy, dostosowanie infrastruktury, tworzenie boisk i terenów rekreacyjnych. Wydaje mi się, że to tylko niektóre różnice między Polską a Europą. Nieodzownym elementem jest przeprowadzenie młodego zawodnika przez wszystkie etapy szkolenia do piłkarza ukształtowanego. Do tego potrzebni są mądrzy trenerzy, ale także rodzice, którzy stworzą dziecku odpowiednie warunki i będą chronić przed niespodziankami wieku młodzieńczego. Dziś czasy są inne, coraz mniej podwórek wypełnia się dziećmi biegającymi za piłką. To my dorośli musimy znaleźć drogę do zainteresowania dzieci piłką, co w przyszłości przyniesie osiągnięcie sukcesów na arenie międzynarodowej. 40-milionowe państwo ma utalentowanych piłkarzy i trenerów. Osoby zarządzające polską piłką mają obowiązek do znalezienia odpowiednich rozwiązań stosowanych na zachodzie lub programów autorskich. W interesie klubów powinno być szkolenie młodzieży, która w jakimś stopniu może reperować budżety. Jeśli wyszkoli się dobrych piłkarzy, którzy będą mogli nas reprezentować w pucharach i reprezentacji. Według mnie wiele można podpatrzyć u najlepszych i w odpowiednich proporcjach przenieść w nasze polskie realia.

Od trzech lat korzystam z programów do analizy spotkań i treningów. Prozone, Amisco dają ogromne możliwości w tak ważnym elemencie w dzisiejszej piłce jakim jest analiza. Jeśli wszyscy zaczną pchać ten sam wózek to jestem pewien, że przyniesie to sukcesy za jakimi tęsknimy i pamiętamy na arenie międzynarodowej.

Pracuje pan na Wyspach Brytyjskich. Jak tu odbierani są piłkarze z Polski? Uważa się ich pracowitych, zdolnych, czy nie do końca?

- Nie sądzę, aby umiejętności czysto piłkarskie polskich zawodników odbiegały na tyle, że nie mogą grać na Wyspach Brytyjskich. Liczba występujących zawodników, statystyki w Premier League mówią jednak co innego. Myślę, że polscy piłkarze nie do końca są przygotowani mentalnie do profesjonalnej pracy i rozgrywania sześćdziesięciu spotkań w sezonie. Poza tym, jak na polskie warunki, są opłacani w kraju i nie śpieszy im się z wyjazdem z Polski. Wydaje mi się, że perspektywa gry w najlepszej lidze świata powinna być wystarczającym bodźcem do pracy dla wszystkich młodych zawodników, a na pewno wielu z nich otrzyma taką szansę. Istnieje jeszcze coś takiego jak ambicja i chęć osiągnięcia czegoś więcej niż tylko bycie najlepszym w Polsce. Sytuacja zmienia się. Od sześciu lat jesteśmy w Unii Europejskiej, niedługo na pewno przyniesie to efekty. Emigracja z Polski pokazuje, że dużo zawodników szkoli się lub gra na zachodzie, trenerzy mają łatwy dostęp do materiałów i staży. Tak więc bądźmy cierpliwi, a na pewno doczekamy się większej liczby zawodników w silnych ligach.

Angielska Premier League uchodzi za jedną z najsilniejszych lig na świecie. Nie brakuje tam reprezentantów wielu państw świata. Poza bramkarzami brakuje jednak Polaków. Dlaczego? Czy nasi piłkarze nie byliby sobie w stanie poradzić w takiej lidze? Czy może nie są dostatecznie promowani?

- Brak promocji wydaje się być problemem, ale czy ktoś promuje specjalnie bramkarzy? Nie - to po prostu fachowcy w tej dziedzinie. Nikt w Anglii nie zapłaci i nie będzie trzymał średniaków. Konkurencja jest bardzo silna. Podporządkowanie się temu reżimowi może stanowić duży problem dla naszych zawodników. Brakuje jakiegoś przełomu, aby jeden zawodnik wyjechał i zrobił dobrą reklamę. Polski rynek jest mało dostrzegany i obserwowany też ze względu na wymagania klubów. Czasami taniej jest sprowadzić zawodnika z Holandii lub Hiszpanii niż z Polski. Proszę mi jednak wierzyć - są sposoby, aby nasi zawodnicy trafiali do ligi angielskiej. W ubiegłym okresie przygotowawczym byłem zaangażowany w organizację zgrupowania polskiego zespołu w Anglii. Uzgodniłem spotkania z drużynami takimi jak Birmingham City, Swansea City, Bristol City, lecz polski zespół wycofał się. Według mnie byłaby to doskonała promocja i możliwość konfrontacji dla polskich zawodników.

Może pan wymienić jakiegoś polskiego zawodnika, który mógłby na równi rywalizować w angielskim klubie? Może to być Robert Lewandowski z Lecha Poznań? Jakub Błaszczykowski z Borussii Dortmund? A może ktoś inny?

- Już na wstępie powiedziałem, że w Polsce jest wielu utalentowanych i zdolnych zawodników. Z każdej polskiej drużyny można kogoś wybrać, ale ilu tak naprawdę utrzyma się w tamtych realiach? Jak są prowadzeni i co się im doradza to bardzo istotne. Piłkarz powinien skupić się na grze i w każdym treningu udowadniać swoją przydatność , a z tym nasi zawodnicy mogą mieć czasami kłopot, bo z gwiazd polskiej ligi staja się jednymi z wielu w szerokich kadrach profesjonalnych klubów. Dlatego uważam, że psychologia sportu to dziedzina której powinno poświęcić się więcej czasu w procesie szkolenia.

Co do nazwisk to z wymienionych na pewno daliby radę, ale jest grupa zawodników jak Grosicki, Małecki, Glik, Rybus którzy w piłce mogą osiągnąć wiele, aczkolwiek tylko talent i ciężka praca tego nie zagwarantują - trzeba mieć trochę szczęścia.

Wymienia się pana jako jednego z tych, który w przyszłości może zostać trenerem Polonii Warszawa. Jak się pan do tego odniesie?

- To bardzo miłe i motywujące - szczególnie, że tak naprawdę to początek bycia trenerem. Miałem okazję przez ostatni rok poznać wielu polskich trenerów, rozmawiać i wysnuwać wnioski z rozmowy z nimi, a także poznać ich wizję i filozofię, czyli polskie realia. Z drugiej strony szkolenie trenerów w Anglii to indywidualne zajęcia z wykładowcami, możliwość spotykania się z fachowcami z najlepszej ligi na świecie. Każde spotkanie to nowe doświadczenia i wyzwanie. Trener uczy się przez całe życie. Szersze horyzonty i wiedza na pewno pomogą w moim rozwoju. Nikt tak naprawdę nie wie co mu los przyniesie. Polonia to klub z tradycjami, który idzie w dobrym kierunku, a doświadczenie i charyzma prezesa Wojciechowskiego już niedługo na pewno przyniesie pozytywne rezultaty. Jeśli będzie dana mi szansa bycia częścią tego projektu to będę się cieszył i na pewno ciężko pracował.

Czy już teraz otrzymywał pan propozycję z Polski? Jeżeli tak to z ekstraklasy czy jakiejś niższej ligi?

- Nie. Sam podejmowałem możliwości współpracy, gdyż po 9 latach spędzonych poza krajem nie miałem kontaktu praktycznie z polską piłką. Zrozumiałem, że przejście przez etapy trenera grup młodzieżowych jest niezbędne, aby zrozumieć proces szkolenia i pracy pierwszego zespołu, dlatego praca w Swansea City - klubie, który ma aspirację na grę w Premier League to doskonała możliwość dla mojego rozwoju. Możliwość kontaktu z menadżerami takimi jak Roberto Martinez, a obecnie Paulo Sousa. Obserwacja to zdobywanie doświadczenia. Moja rola nie tylko ogranicza się do obserwacji, ale i czynnego udziału w zajęciach pierwszego zespołu oraz skautingu w Polsce. Trener Paulo Sousa jest niesamowitym człowiekiem, interesuje się także polskim rynkiem i w ubiegłym roku obserwowałem kilku zawodników z jego polecenia. Na pewno następnym etapem musi być podjęcie pracy w klubie jako asystent lub trener drużyny seniorów, ale nic na siłę. Jeśli będzie możliwość na pewno podejmę się pracy, wtedy tak naprawdę okaże się czy droga obrana jest skuteczna i ma sens.

Co musi się jeszcze zmienić, aby polskie drużyny osiągały jakieś wyniki w Europie? Tak, abyśmy nie musieli się ich wstydzić?

- Euro 2012 przyciągnie wszystko co jest związane z piłka nożną. Musimy to wykorzystać na każdej płaszczyźnie. Organizacja, zarządzanie, mentalność to na pewno. Infrastruktura, nastawienie niektórych organizacji to pomoże osiągnąć sukces.

Nigdy się nie wstydzę, bo sport to czasami wyniki, których nie da się przewidzieć. Jestem przekonany, że wspaniałe stadiony, które się budują i Euro pomogą w rozwoju sportowym, aby zgromadzeni kibice byli dumni ze swoich zespołów. Już wkrótce nadejdą lata dobre dla polskiej piłki.

Co jest pana marzeniem? Praca z silnym europejskich klubem? A może poprowadzenie reprezentacji?

- Moim marzeniem jest rozpoczęcie pracy z seniorami w klubie, w którym będę miał możliwości rozwoju oraz sprawdzenia się. Myślę, że Polska jest doskonałym miejscem. Później osiągnięcie sukcesów, a następnie powrót do kraju w którym kształcę się jako trener czyli Anglii. Praca wśród najlepszych, spotkania co trzy dni - niesamowite wyzwanie. Może zabrzmi to naiwnie, ale wierzę, że marzenia się spełniają.

Jak pan, jako młody, ale już znany w świadku trenerskim człowiek, oceni dotychczasową pracę jaką z Polską reprezentacja wykonał Franciszek Smuda? Pochwala pan jego metody?

- Nie wypada mi oceniać trenerów. Mogę tylko odnieść się do pracy pana Smudy, gdyż jeszcze daleko mi do niego i nie byłoby to na miejscu. To pasjonat, który czasami może dokonywać rzeczy niemożliwych. Jego inteligencja emocjonalna i pasja, którą zaraża innych pokazuje, że może osiągnąć sukces, ale sam też nic nie zrobi. Musi mieć w około siebie sztab ludzi, którzy pójdą z nim w ogień i będą walczyć do końca z poświęceniem. Przygotowania i spotkania towarzyskie, które ma rozegrać Polska na pewno przyniosą wiele dobrego jeśli chodzi o doświadczenie dla zawodników, monitorowanie ich w klubach też powinno przynieść skutki pozytywne. Ogólnie powołania pokazują, że utalentowani piłkarze dostają szansę i od nich zależy czy ją wykorzystają.

Co prawda do mistrzostw Europy, które zostaną rozegrane w naszym kraju pozostało jeszcze dużo, ale według pana z europejskiego średniaka będziemy w stanie na tyle podnieść swój poziom sportowy, aby przynajmniej wyjść z grupy?

- Dwa lata to dużo czasu i na pewno będzie lepiej. Proszę zauważyć, że nie było aż tak źle. Graliśmy na EURO 2008 i w mistrzostwach świata. Gorzej z piłką klubową na arenie europejskiej. Sukces buduje się latami, a u nas nie było podstaw do jego realizacji przez lata poprzednie.

Tak samo jak na reprezentacji powinniśmy koncentrować się na piłce klubowej, aby poziom rozgrywek podnosił się z roku na rok. Raz na zawsze zakopać topór wojenny pomiędzy związkiem i innymi instytucjami, stworzyć plan, który będzie monitorowany i zarządzanie przez profesjonalistów. Stworzyć długoterminowe programy rozwoju zawodników i trenerów. To wszystko musi przynieść rezultaty. Jeśli spełnimy to na pewno wyjdziemy z grupy, ale czy to zadowoli apetyty polskich fanów?

Komentarze (0)