Arbiter z Białegostoku podczas spotkania Polonii Warszawa z Lechem Poznań, przy dwubramkowej przewadze gości, w 75. minucie dopatrzył się faulu Seweryna Gancarczyka na szarżującym w szesnastce Kolejorza Januszu Gancarczyku. Siejewicz wskazał w pierwszym odruchu na "wapno", ale chwilę później - po skonsultowaniu się z liniowym, który lepiej widział całe zajście - zmienił swoją decyzję i ukarał byłego piłkarza Śląska Wrocław żółtą kartką za symulowanie i próbę wymuszenia jedenastki. Szkoda tylko, że asystenci naszego eksportowego arbitra nie byli tak uważni przy dwóch akcjach Lecha, kiedy to bezzasadnie podnosili chorągiewki, sugerując spalonego napastnika gościa. Nie zmieniło to jednak samego wyniku meczu, a poznaniacy pewnie, bo 3:0 pokonali Polonię.
Kontrowersje i dyskusje wzbudziła za to czerwona kartka pokazana Dicksonowi Choto przez Tomasza Mikulskiego w 25. minucie meczu Legii z Cracovią. Po jednym z fauli na połowie Wojskowych Afrykańczyk nie mógł pogodzić się z decyzją arbitra, a swoją złość wyładował na jego asystencie. Mimo wołania kolegów, którzy starali się uspokoić krewkiego obrońcę, ten w nieparlamentarny sposób dał wyraz swojej frustracji, co musiało się skończyć dla niego kartką. Trwały dyskusje, a niektórzy twierdzili, że pokazany bezpośrednio czerwony kartonik to zbyt surowa kara. Trzeba jednak pamiętać, że osoba sędziego na boisku jest świętością, choćby nie wiadomo jak źle się prezentował. Na pretensje jest czas po meczu. Sam trener Jan Urban przyznał, że za wykluczenie odpowiada sam Choto, bo w trudnych momentach należy trzymać nerwy na wodzy. Wojskowi nie powinni mieć jednak pretensji do pana Mikulskiego, bo ten sam arbiter w drugiej połowie oszczędził Ariela Borysiuka i Jakuba Rzeźniczaka, którzy mając na koncie po żółtej kartce, bezpardonowo przerywali akcje gospodarzy.
Jeszcze dwaj inni zawodnicy w miniony weekend nie dotrwali do końca spotkań swoich zespołów. W Bytomiu na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego drugą żółtą kartkę zobaczył Sebastian Dudek. W Wodzisławiu końcówkę spotkania przymusowo spoza boiska obejrzał Paweł Nowak, który podobnie jak pomocnik Śląska obejrzał kolejne "żółtko".
Ogółem po przerwie zimowej sędziowie pokazali 39 żółtych kartek i jedną czerwoną. Jednocześnie dwóch zawodników dwukrotnie było upominanych przez arbitrów "żółtkami" i w konsekwencji zostali odesłani do szatni. Średnia wynosi 4,87 kartki na mecz. Najbardziej pobłażliwy dla piłkarzy był Marcin Borski, który na sztucznej murawie w Gdyni trzykrotnie sięgał do kieszonki. Najbardziej aktywny na tym polu był natomiast lider naszego zestawienia - Paweł Gil - który w Bełchatowie ukarał ośmiu zawodników.
Hubert Siejewicz (Białystok): 4 żółte kartki - 2 gospodarze, 2 goście / Polonia Warszawa - Lech Poznań 0:3
Włodzimierz Bartos (Łódź): 5 żółtych kartek - 2 gospodarze, 3 goście / Zagłębie Lubin - Piast Gliwice 1:1
Paweł Gil (Lublin): 8 żółtych kartek - 5 gospodarze, 3 goście / PGE GKS Bełchatów - Wisła Kraków 1:0
Szymon Marciniak (Płock): 4 żółte kartki - 3 gospodarze, 1 goście / Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 1:0
Marcin Borski (Warszawa): 3 żółte kartki - 1 gospodarze, 2 goście / Arka Gdynia - Ruch Chorzów 0:3
Marcin Szulc (Warszawa): 4 żółte kartki - 1 gospodarze, 3 goście (czerwona - Dudek) / Polonia Bytom - Śląsk Wrocław 0:0
Tomasz Mikulski (Lublin): 6 żółtych kartek - 2 gospodarze, 4 goście; 1 czerwona (Choto za obraźliwy gest) / Cracovia - Legia Warszawa 1:2
Mariusz Torfimiec (Kielce): 5 żółtych kartek - 1 gospodarze, 5 goście (czerwona - Nowak) / Odra Wodzisław - Lechia Gdańsk 0:0