- Bardzo żałujemy pierwszej połowy, bo do utraty bramki nic nie wskazywało na to, że możemy to spotkanie przegrać. Trafienie Rachwała ustawiło mecz - powiedział po końcowym gwizdku sędziego pomocnik Piasta, Jakub Biskup.
Po tym jak goście po raz pierwszy znaleźli drogę do siatki, Piast kompletnie nie miał pomysłu na wyprowadzenie akcji. Za to pod pole karne niebiesko-czerwonych co chwila sunęły ataki bełchatowian. Po 43 minutach meczu było już 2:0 dla PGE GKS. - Trafienie Rachwała wybiło nas z rytmu. Do utraty bramki grało się nam naprawdę dobrze. Można nawet powiedzieć, że mieliśmy przewagę w środku pola, kontrolowaliśmy grę - zauważył Mariusz Zganiacz.
W przerwie spotkania w szatni Piastunek musiały paść ostre słowa, bo zespół na drugą połowę wyszedł odmieniony. W ciągu kilku minut stworzył kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, ale na jego nieszczęście żadnej z nich nie wykorzystał. - Szkoda, że od razu w drugiej połowie nie strzeliliśmy bramki, bo wtedy byłaby szansa na doprowadzenie do wyrównania. Najbardziej żałujemy jednak tej pierwszej połowy - wyjaśnił Biskup.
Gliwiczanie do końca walczyli o korzystny rezultat i po kilku próbach znaleźli sposób na pokonanie Łukasza Sapeli, ale było już za późno, by myśleć o remisie. - Szkoda, że bramka na 2:1 padła tak późno. Gdybyśmy szybciej trafili do siatki, Bełchatów zacząłby grać bardziej nerwowo i na pewno udałoby się nam zremisować - powiedział rozczarowany "Zgani".