Marcin Sasal: Piłka nożna to jedno wielkie oszustwo

Podczas sobotniego spotkania Korony Kielce ze Śląskiem Wrocław trener gości Marcin Sasal szalał przy linii bocznej, przeżywając mecz swojej drużyny, która dzielnie w 10 broniła się przed atakami Śląska Wrocław. - Gdy się nie żyje meczem to coś tam jest nie w porządku. Gdy się żyje, widać, że można jeszcze coś zrobić i ja to dzisiaj zrobiłem - stwierdził szkoleniowiec, który na główny cel swoich uwag obrał arbitra technicznego i Łukasza Madeja, z którym solidnie starł się na słowa.

Mateusz Dębowicz
Mateusz Dębowicz

- Są tacy trenerzy, którzy siedzą na ławce i po meczu dopiero analizują. Ja do nich nie należę i wielokrotnie o tym mówiłem - przyznał po zakończeniu spotkania Sasal. Tomasz Garbowski raz za razem musiał uspokajać krewkiego trenera, który głośno wyrażał swoje niezadowolenie z decyzji trójki sędziowskiej jak i własnych zawodników. Pod koniec meczu opiekun Korony spokojnie obserwował jednak przebieg pojedynku oparty o budkę dla rezerwowych, a jego miejsce tuż przy boisku zajął jego asystent - Marcin Gawron. - Nikt mnie nie wyrzucił, zwyczajnie zdecydowałem się odsunąć, żeby nie dawać powodów do prowokacji - wyjaśnił po spotkaniu Sasal.

Być może był to efekt kłótni, jaka miała miejsce w 66 minucie, kiedy trener gości i Łukasz Madej twarzą w twarz wykrzyczeli sobie wzajemne uwagi. Skrzydłowy gospodarzy padł po jednym ze starć metr od szkoleniowca gości, który zareagował w bardzo ekspresyjny i wybuchowy sposób. - Nazwał mnie oszustem - powiedział po pojedynku skrzydłowy Śląska. Pytany o to zajście na pomeczowej konferencji Sasal wypierał się tych słów, sugerując że zawodnik kłamie. - Sam Madej sprowokował dwie lub trzy sytuacje na kartki. Myślę, że nikomu nie ubliżyłem, a czasami trzeba kogoś sprowokować, żeby utrzymać wynik - przyznał i dodał: - Jeżeli ktoś uważa, że piłka nożna jest grzecznym sportem to musi wiedzieć, że jest to jedno wielkie oszustwo. Każdy musi oszukać drugiego, żeby wygrać mecz i ja tak rozumuje.

Na sam koniec słownego pojedynku z zawodnikiem rywali zadeklarował, wywołując uśmiech na twarzach zebranych dziennikarzy: - Jeżeli trzeba komuś wysłać kwiaty to proszę podać adres, a na pewno wyślę.

Zobacz, co o zajściu z 66. minuty sądzi Łukasz Madej -> Więcej

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×