Tama znowu przecieka - fatalna defensywa Cracovii

Liczby są bezlitosne dla Cracovii. Ekipa Oresta Lenczyka po pięciu wiosennych kolejkach jest najgorszą drużyną ekstraklasy. Pasy w 2010 roku zdobyły zaledwie 3 punkty, wygrywając jedno spotkanie i cztery razy schodząc z boiska pokonane. Mają też najmniej szczelną defensywę - w pięciu meczach straciły aż 11 bramek!

To zaledwie jedna bramka mniej, niż w 15 jesiennych grach pod wodzą Lenczyka. Objął on Cracovię po klęsce Artura Płatka w meczu z Lechią Gdańsk. Pasy przegrały wówczas 2:6, a Lenczyk w pierwszych dniach pracy z zespołem stwierdził. - Tama przecieka w kilku miejscach. Muszę zrobić wszystko, żeby ją załatać.

Po 8 miesiącach historia zatoczyła koło, a defensywa Cracovii znowu jest dziurawa jak polskie drogi. Zimą mimo wyraźnej potrzeby zasygnalizowanej przez sztab szkoleniowy, działacze krakowskiego klubu nie potrafili zakontraktować żadnego nowego obrońcy. Tama znowu przecieka.

W związku z tym Lenczyk szuka optymalnego rozwiązania wśród graczy, których ma w kadrze. Stąd olbrzymia rotacja defensywą w wiosennych meczach. W pięciu kolejnych spotkaniach - włączając do bloku obronnego także pozycję defensywnego pomocnika - Cracovia wystąpiła w 5 różnych konfiguracjach. Doszło do tego, że zdecydowanie najlepszy stoper w drużynie, Piotr Polczak występuje w drugiej linii, a najlepszy strzelec Mariusz Sacha wystąpił na boku defensywy. Dopiero jeden raz w tej rundzie, po zwycięskim spotkaniu z Koroną Kielce, przeciwko Arce Gdynia Lenczyk postawił na tą samą czwórkę obrońców. Powielenie rozwiązania nie sprawdziło się, bowiem w Trójmieście Pasy popełniły koszmarne błędy w obronie, po których Arka strzeliła zwycięskie bramki.

Na mecz z Ruchem Chorzów Lenczyk dokonał zatem kolejnych roszad. Po dłuższej przerwie do pierwszego składu wskoczył Łukasz Derbich, a Polczak wrócił do roli stopera. Mimo to gra obronna Cracovii nadal wyglądała fatalnie - Niebiescy bezlitośnie wypunktowali rywala. - Po takim meczu ciężko się ogarnąć i powiedzieć coś mądrego. Wracać do składu w takim meczu, gdzie dostajemy 1:4 nie jest za fajnie. Dostaliśmy naprawdę ciężki cios - mówi Derbich.

Kozłem ofiarnym po porażce w Gdyni stał się Marek Wasiluk, który nie zagrał przeciwko Ruchowi. Miejsce obok Polczaka zajął Łukasz Tupalski. - Po pierwsze, Wasiluk był współwinny utraty bramki w Gdyni. Tupalski tam ratował sytuację po Marku. Po drugie, braliśmy pod uwagę Polczaka w roli defensywnego pomocnika. Decydując się na to zestawienie teraz mogę powiedzieć, że popełniłem błędy. Najtrudniej jest naprawiać błędy. Po pierwszej straconej bramce dotrwaliśmy do przerwy bez straty kolejnej. Można było Tupalskiego zmienić - zastanawiał się po meczu z Ruchem Lenczyk.

- To trenerzy ustalają skład, a my mamy grać w takim składzie, w jakim postanowi sztab szkoleniowy - mówi Polczak o dużej rotacji w składzie. 24-letni reprezentant Polski był załamany po klęsce odebranej z rąk Niebieskich. - Mecz kompletnie nie wyszedł nam jako drużynie. W grze chorzowian było widać polot, a w naszej grze ospałość, zbyt wolne rozgrywanie piłki. To niestety skończyło się dla nas katastrofalnie. Graliśmy dziś zbyt wolno, zbyt statycznie i wpadały kolejne bramki po błędach. To nasz najgorszy mecz.

Zdaniem Derbicha bramka stracona już w 9. minucie miała decydujący wpływ na przebieg spotkania. Co ciekawe, i Derbich, i Lenczyk po meczu przyznali, że takie akcje Ruchu, jak ta, po której goście objęli prowadzenie krakowianie mieli rozpracowane. - Wiedzieliśmy, że Ruch gra dużo piłek prostopadłych na szybkiego Zająca, który szuka tych sytuacji i często gra na pograniczu spalonego: spali dwa, trzy razy, a w kolejnej próbie wyjdzie sam na sam. Teraz dostał na początku jedną taką prostopadłą piłkę i padła bramka. Myślę, że ten gol ustawił cały mecz - komentuje Derbich. - Schemat, który Ruch wykorzystuje, czyli Sobiech-Zając, a wcześniej Sobiech-Niedzielan mieliśmy rozpracowany pewnie aż tak dobrze, że zawodnicy to zlekceważyli - to z kolei słowa Lenczyka.

W czerwcu wygasa kontrakt z Cracovią Łukasza Tupalskiego. Lenczyk już kilka tygodni temu zapowiedział, że klub nie ma woli przedłużenia tej umowy. Krakowianie muszą zatem latem przeprowadzić transfery kilku defensorów. Na razie jednak szkoleniowiec Pasów w rozmowie nie podejmuje tego tematu. - Dzisiaj oświadczyć, że potrzebuję 3,4 obrońców, byłoby nie w porządku w stosunku do tych piłkarzy, którzy w meczach do końca sezonu mają wyjść do grania. Muszę zrobić wszystko, aby ci, którymi dysponujemy byli tak przygotowani, żeby gra z tyłu nie była tak niefrasobliwa. Ruch przecież nie grał cudów w ofensywie, a momentami nas zdemolowali.

Lenczyk po meczu z Ruchem nie miał pretensji do Marcina Cabaja. Mimo czterech puszczonych bramek jego miejsca na mecz z Jagiellonią nie powinien zająć Łukasz Merda. - To nie jest problem. Mogę współczuć Marcinowi, że koledzy z pola w takich okolicznościach doprowadzali do utraty bramek - tłumaczy doświadczony szkoleniowiec.

Komentarze (0)